niedziela, 1 stycznia 2017

Jesteś: 21. Czuły



Trafiłam do raju na ziemi. Siedziałam na drewnianym pomoście, stopy leniwie maczałam w ciepłej jak zupa wodzie, a mój wzrok sięgał hen, hen daleko, poprzez miękkie odcienie niebieskości, aż po horyzont. Uszy wypełniał delikatny szum fal, słońce ogrzewało moją twarz i nagie ramiona. Mogłabym w tym miejscu zatracić się zupełnie i już nie wracać.
Znajdowaliśmy się na niewielkiej wysepce, porośniętej bujną, soczystą roślinnością. Od lądu odbijał długi, kręty pomost, przy którym na grubych palach umieszczone zostały drewniane domki o okrągłych, słomianych dachach. Wyspę ochraniały czary i z tego powodu można było tu spotkać tylko czarodziejów.
Usłyszałam delikatne skrzypienie pomostu, informujące mnie, że ktoś zmierza w moim kierunku. Przekręciłam lekko głowę i w promieniach słońca ujrzałam wysportowaną sylwetkę Malfoya. Miał na sobie jedynie krótkie spodenki i obcisły podkoszulek. Jego skóra już zdążyła się ładnie zabrązowić, mocniej od mojej.
- Cześć, Granger – rzucił na powitanie, przysiadając obok mnie i maczając nogi w wodzie. Poruszał nimi w przód i w tył, wzbijając w górę kropelki. Kilka z nich dosięgło mojej skóry. – Nie szykujesz się? Wy kobiety to potrzebujecie jakiejś dodatkowej doby na przygotowania.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Czy ty naprawdę myślisz, że można w dziesięć minut zrobić wyjściowy makijaż, piękną fryzurę, manicure, dobrać odpowiednią suknię, dodatki, no i jeszcze te wszystkie zabiegi pielęgnacyjno-upiększające…
Uniósł brwi.
- No? To co tu jeszcze robisz?
- Tak serio to nie zajmuje mi to aż tyle czasu. To znaczy lubię posiedzieć sobie w kąpieli z nawilżających olejków, nakładać setną maseczkę błotną, peeling, puścić dobrą muzykę dla relaksu… - Rozmarzyłam się. Ciąg czynności do odhaczenia przed wielkim wyjściem zawsze wpływał na mnie uspokajająco.
- No?
- Czasami – dodałam z naciskiem. W końcu byłam kobietą, nawet jeśli nie interesowało mnie spędzanie na takich rozrywkach każdej chwili mojego życia.
- Ale? – drążył Malfoy.
- Ale jesteśmy na Malediwach. Temperatura nie spada poniżej dwudziestu pięciu stopni. Woda jest jeszcze cieplejsza. Moja skóra ciągle jest słona i zgrzana słońcem. A tam – wskazałam ręką w stronę plaży – właśnie mocują jakieś hawajskie dekoracje. A twój szef powiedział, że pod ubraniem koniecznie ma się znaleźć strój kąpielowy. Myślisz, że w takich warunkach zrobię z siebie porcelanową lalę?
Wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nie zrobisz? Astoria by zrobiła.
Znowu ta Astoria. Irytowała mnie jej ciągła obecność pomiędzy nami. Z drugiej strony wskazywała, gdzie moje miejsce, więc łatwiej było przekonywać samą siebie, że bliskość Malfoya nic dla mnie nie znaczy. Trącił mnie po przyjacielsku ramieniem. Pachniał tak jak ja – powietrzem, solą, słońcem. I czymś specjalnym, zarezerwowanym tylko dla niego. Mogłabym patrzeć na delikatne piegi na jego nosie przez cały dzień.
Nie wytrzymałam intensywności naszych połączonych spojrzeń, a skóra jego ramienia paliła moje. Zsunęłam się do wody, przy okazji go ochlapując. Zanurzyłam się głęboko, dotknęłam stopami dna i odepchnęłam się delikatnie. Moje ciało było lekkie jak piórko, czułam się, jakbym szybowała w powietrzu, w tym cudownym bezwładzie. Przebiłam głową taflę wody i poczułam na skórze lekki powiew wiatru. Wzięłam wdech.
- Chodź – powiedziałam, wyciągając rękę do Malfoya i zapraszając go do wody. – Jest cudownie.
Chwycił moją dłoń. Odwróciłam twarz, kiedy wskakiwał i pisnęłam, gdy krople wody uderzyły o mój policzek. Pociągnął mnie w dół, pod powierzchnię. Otworzyłam oczy. Tutaj od rana do wieczora chodziliśmy z rzuconym zaklęciem odpychającym, żeby móc bez przeszkód widzieć pod wodą. Błogosławieństwo magii. Dzięki temu mogłam patrzeć i patrzeć na podwodny świat, wciąż zachwycając się jego pięknem.
Malfoy wyglądał pod wodą przekomicznie, zwłaszcza jego nieskoordynowane ruchy. Zachichotałam, a z moich ust wydobyły się bąbelki powietrza. Pociągnął mnie za dłoń, kierując bliżej dna. Zrobiło się ciemniej i przytulniej. U moich stóp przepłynęła ławica rybek. Odepchnęliśmy się od dna i wynurzyliśmy na powierzchni, żeby zaczerpnąć oddechu.
- Teraz marzy mi się bąblogłowy – powiedział Malfoy. Przeczesał włosy dłonią, zalizując je do tyłu. Pociemniały od wody.
- Też o tym pomyślałam – przyznałam – ale nie mam przy sobie różdżki.
- Ja też nie.
Bez ostrzeżenia zanurkował. Niewiele myśląc podążyłam za nim. Odpływał, wokół niego unosiło się mnóstwo przepięknych, połyskliwych bąbelków. Sprawdził, czy za nim płynę i zachęcił mnie gestem, więc odepchnęłam się rękoma, zamachałam nogami i w mig go dogoniłam. Pokazał mi piękną pasiastą rybkę, płynącą z wdziękiem i gracją. Jej skóra lśniła w promieniach przebijającego wodę słońca. Wskazał mi drugą i trzecią, a ja patrzyłam na nie wszystkie jak urzeczona. Ich zwinne ruchy były zachwycające.
Malfoy wyciągnął rękę i położył dłoń na moim policzku. Uśmiechał się. Wypuściłam kilka powietrznych bąbelków, by go rozśmieszyć. Chwycił obie moje ręce i pociągnął w górę. Wynurzyliśmy głowy równocześnie. Jego twarz była stanowczo zbyt blisko mojej, moje serce biło jak oszalałe. Łapałam łapczywie powietrze nie tylko dlatego, że wynurzyłam się na powierzchnię. To przez niego brakowało mi tchu.
- Tutaj jest przepięknie – powiedziałam. – Bardzo się cieszę, że jednak z tobą przyjechałam.
- Ja też się cieszę, że tu jesteś.
- Obiecaj mi coś – poprosiłam. Udał, że poważnie zastanawia się, zanim skinął głową. – Wrócimy jeszcze do wody, użyjemy bąblogłowy i popłyniemy tam, tam daleko!
Wskazałam ręką na horyzont.
- Aż tam? Nie boisz się rekinów?
Mój entuzjazm przygasł.
- Rekinów? – pisnęłam.
Puścił do mnie oko.
- Nie bój się, ja cię obronię.
Pływaliśmy i nurkowaliśmy aż ogarnęło nas zmęczenie, więc wyszliśmy z wody na plażę i pozwoliliśmy naszym ciałom wyschnąć, leżąc na piasku. Obserwowaliśmy z daleka ludzi ustawiających wszystko na ceremonię, zgrzanych, spoconych i zmęczonych. Krzątali się jak małe mróweczki, by zdążyć na czas. Uniosłam się na łokciach i odchyliłam głowę, łapiąc więcej słońca.
- Mogłabym tu zostać na zawsze – powiedziałam.
Malfoy nie odezwał się, ale czułam, że przypatruje mi się z boku. Nawet przestało mnie to krępować. W jego towarzystwie czułam się po prostu swobodnie. Aż nie do pomyślenia, że kiedyś nie było go obok mnie. Bez problemu odszukałam jego dłoń, jego palce zacisnęły się na moich. Byliśmy jednym. Chyba bym umarła, gdyby go zabrakło. Jeszcze nigdy nie czułam do kogoś czegoś tak silnego. Jego kciuk gładził wierzch mojej dłoni, był niczym najczulsza pieszczota. Nie chciałam, żeby kiedykolwiek przestał.
Tu, pod tym niesamowicie błękitnym niebem, zrozumiałam, że go kocham. Przekręciłam głowę. Patrzył na mnie, a jego oczy błagały… Sama nie wiem o co.
Kilka chwil później wróciliśmy do naszego domku, żeby zacząć przygotowywać się na ślub. Lucy pożyczyła mi swoją turkusową, lekką sukienkę, która idealnie wpasowywała się w panujący klimat. Pod spód założyłam swoje nowiutkie turkusowe bikini, wybrane specjalnie pod kolor sukienki. Włosy wysuszyłam na różdżce, ułożyłam je w loki i zostawiłam rozpuszczone. Nie było sensu zakładać butów na plażę, zresztą o to prosił sam przyszły pan młody, więc wyszłam z pokoju boso.
- Malfoy? – zastukałam do jego drzwi. – Jesteś gotowy?
 Odpowiedział mi jakiś huk i przekleństwo. Zapukałam jeszcze raz.
- Co się tam dzieje?
- Nic.
Otworzył mi drzwi czerwony i zasapany. Zerknęłam ciekawsko przez jego ramię i moim oczom ukazał się straszny bałagan. Przymknął drzwi, zasłaniając mi widok.
- Idziemy? – spytał.
Cofnęłam się, pozwalając mu wyjść. Trzymał obie ręce za plecami i zachowywał się dziwnie.
- To dla ciebie – powiedział, pokazując mi duży, kremowy kwiat. Odgarnął moje włosy za ucho i przypiął ozdobę. Uśmiechnęłam się do niego, przyjemne ciepło ogarnęło moje ciało. Czułam się jak zakochana małolata.
- Dziękuję.
Odwróciłam wzrok. Przyłapałam się na próbie chwycenia jego dłoni, tak jak wcześniej tego dnia, ale w samą porę ją cofnęłam. Malfoy ma żonę i wszyscy tu obecni o tym wiedzą. Zrobiło mi się głupio na samą myśl o naszych wcześniejszych wygłupach i miałam nadzieję, że nikt nie zobaczył nas razem. Nie zniosłabym takiego wstydu.
Nawet jeśli powiedział, że jej nie kocha.
Nawet jeśli to coś między nami miało się okazać prawdziwe.
Tak się po prostu nie robi.
Po drodze na plażę spotkaliśmy paru innych gości zmierzających w tamtym kierunku. Rozmowa zeszła na atrakcje dostępne na wyspie, Malfoy szczególnie zainteresował się organizowaną nazajutrz wyprawą podwodną. Ja sama na myśl o tym czułam się jak dziecko, które dostało cukierka, i tylko czeka na moment, kiedy będzie mogło go odpakować. Oboje potwierdziliśmy nasz udział i wymieniliśmy uśmiechy. Wszystko wydawało się aż zbyt piękne.
Howard Milles ze swoją Glen mieli wypowiedzieć słowa przysięgi małżeńskiej pod specjalnie w tym celu skonstruowanym łukiem, tonącym w różnokolorowych kwiatach. Ich stopy znalazły się bezpośrednio przy brzegu, na mokrym piasku, raz po raz obmywane łagodnymi falami. Promienie ciepłego słońca tańczyły na rudobrązowych włosach panny młodej, ubranej w zwiewną białą sukienkę i prosty wianek. Była dobre dwadzieścia lat młodsza od Howarda Millesa, założyciela Broomark Company, ale patrzyła na niego z takim uwielbieniem, iż grzechem byłoby posądzić ją o materializm. Sam Howard niemal pożerał ją wzrokiem. Goście zgromadzili się w półkolu, tak by każdy miał dobry widok na łuk weselny. Było niesamowicie – kolorowo, zwiewnie, radośnie. Pod stopami czułam piasek, w nozdrzach zapach oceanu, moje włosy pieścił wiatr. Do uszu dobiegała łagodna melodia harfy, pomieszana z szumem morza.
Przegapiłam moment, gdy dłonie moje i Malfoya odnalazły się, zupełnie jakby były do tego zaprogramowane. Gdy tylko się zorientowałam, cofnęłam rękę i rozejrzałam się w panice po obecnych, ale wszyscy zdawali się być pochłonięci widokiem ceremonii. Poczułam oddech Malfoya na skórze szyi i wzdrygnęłam się. Po moim ciele rozbiegły się przyjemne ciarki.
- Nie panikuj, Granger – wyszeptał do mojego ucha. Obróciłam lekko głowę i napotkałam spojrzenie jego szaroniebieskich oczu. Wydało mi się takie szczere, takie dobre. Miałam ochotę go pocałować, nie zważając na tych wszystkich ludzi dookoła. Przełknęłam z trudem ślinę i odwróciłam wzrok.
Nie mogłam skupić się na ceremonii, jego obecność obok mnie była drażniąca i rozpraszająca. Przerażały mnie własne myśli i to, co miałam ochotę z nim zrobić. Czułam się jak na haju, w zupełnie innej rzeczywistości, nie do końca świadoma otaczającego mnie świata. Liczył się tylko on. Jego oczy, usta, dłonie, całe ciało. Przestał używać perfum od Astorii, przemknęło mi przez głowę. Jest jej, ale już nie jest… Zerknęłam na jego dłoń. Nie miał obrączki. Moje serce zgubiło uderzenie, zanim zaczęło na powrót bić w szaleńczym tempie. Już wiedziałam, że ten dzień nie skończy się dobrze.
Rozległy się oklaski, do których dołączyłam z opóźnieniem. Państwo młodzi całowali się, od teraz już oficjalnie będąc małżeństwem. Glen Milles promieniowała szczęściem, jej mąż spoglądał na nią z dumą. W powietrzu czuć było miłość. Wznieśliśmy toast szampanem, wiwatując i składając życzenia. Słońce unosiło się nad naszymi głowami, gotowe zanurkować w morzu i dać się zastąpić ciemności. Niebo eksplodowało feerią barw, tak jak kolory przed moimi oczami, gdy patrzyłam na Malfoya. Wzięłam od kelnera drugi kieliszek szampana i wychyliłam go szybko. Bąbelki uderzyły mi do głowy i rozluźniły ciało. Poczułam złudny spokój.
Cisza przed burzą.

* * *

Muzyka docierała z oddali, gdy ja i Malfoy wylądowaliśmy na skraju plaży, w cieniu palm kokosowych. Na wniesionym podium tańczyły pary, wirowały światła i wszystko szalało, a my znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie.
- Myślałaś kiedyś o tym, co by było, gdybyś nie wyszła za Rona? – spytał Malfoy znienacka. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, ja opierałam się o pień jednej palmy, on drugiej. Nasze stopy stykały się.
- No jasne, że tak – odparłam. – Tylko jakiś milion razy.
- I jak wnioski? – Poruszał brwiami, na co wydałam z siebie dźwięk pomiędzy parsknięciem a prychnięciem.
- Nie wiem. Na pewno moje życie wyglądałoby inaczej. Ale nie byłabym tą osobą, którą jestem w tej chwili. Chyba ją lubię.
- Ja też ją lubię – powiedział szybko.
Zapadła cisza. Czułam, że powinnam to jakoś skomentować, ale zastanawiałam się zbyt długo i straciłam szansę.
- A ty? – spytałam zamiast tego.
- Gdybym nie ożenił się z Astorią?
Przytaknęłam. Sięgnął do butelki szampana unieruchomionej w piasku w pobliżu naszych stóp. Gdy opuszczaliśmy centrum imprezy, zwinął ją z kuchni. Chwilę mocował się z korkiem, po czym ten odskoczył z hukiem i na piasek polała się piana. Pisnęłam. Kilka kropel dosięgło moich stóp.
- Jesteś cały? – Zachichotałam.
- Prawie. Poleciało mi tylko na ręce.
Upił kilka łyków, po czym podsunął butelkę mnie. Zachłysnęłam się bąbelkami i zakasłałam. Zimny szampan i ciepła noc to idealne połączenie. Zanim oddałam butelkę, powoli, małymi łyczkami, wypiłam sporo z jej zawartości.
- Tak, myślałem o tym – Malfoy podjął przerwany temat. – Sądzę, że to był błąd. Nie wiem, czy kiedykolwiek naprawdę ją kochałem. Czy to nie było życzeniowe. Zależało mi na niej. Ale to nie wystarczy, prawda?
Nie odpowiedziałam. Nie byłam odpowiednią osobą do wypowiadania się w tej kwestii. Popatrzyłam w górę, w rozgwieżdżone niebo. Świetliste punkciki jakby mrugały do mnie. Cały wszechświat patrzył w tym momencie na naszą dwójkę.
- Hermiono. – Przeniosłam na niego wzrok. Pochylał się w moją stronę, a jego oczy błyszczały niczym dwie jasne gwiazdy. Westchnęłam. – Wierzysz w przeznaczenie?
- Nie wiem sama. – Zabrałam z jego rąk butelkę i napiłam się szampana, chcąc zyskać na czasie. Kiedy ją opuściłam, nadal przypatrywał mi się w skupieniu. – Kiedyś nie wierzyłam w takie bzdury. Ale może coś w tym jest. Może nasze życia miały potoczyć się właśnie tak, żeby… - urwałam.
- Żebyśmy znaleźli się właśnie tutaj – dokończył po chwili. Delikatnie zabrał z moich rąk butelkę i odłożył ją na bok, po części zakopując w piasku.
- Uhm – przytaknęłam. Jego oczy znalazły się na poziomie moich, usta blisko moich ust. To były sekundy, a wydawały się wiecznością. Kiedy w końcu mnie pocałował, czułam się tak, jakby spadło na mnie całe niebo i otuliło swoim ogromem, dając mi poczucie bezpieczeństwa w tej otchłani niepewności.
Wiele minut, pocałunków i dotyków później wstaliśmy i obsypaliśmy się z piasku. Podzieliliśmy między siebie pozostałą część szampana i wróciliśmy do domku. Musieliśmy cały czas trzymać się blisko, miałam wrażenie, że jeśli przestanę dotykać Malfoya jakąkolwiek częścią mnie, stanie się coś bardzo złego. Rzucaliśmy sobie ukradkowe spojrzenia i uśmiechy. Bąbelki szampana buzowały w naszych ciałach.
Weszliśmy do mojego pokoju. Gdy tylko zamknął za nami drzwi, złapał mnie i okręcił. Nasze twarze znajdowały się na podobnym poziomie, gdy ja wpatrywałam się w niego, unosząc głowę lekko do góry, on zaś przygarbił plecy. Czułam, że coś ciągnie mnie nieznośnie w jego stronę, jak magnes, i gdybym tylko przestała się opierać, wpadłabym bezwładnie w jego ramiona. Zrobiło mi się gorąco na samą myśl o tym. Nie mogłam skupić uwagi na niczym innym. Moje serce biło jak oszalałe, gdy utkwiłam wzrok w jego jasnych tęczówkach, a później przesunęłam niżej, wzdłuż nosa, zatrzymując się na dłużej na charakterystycznym zakrzywieniu ust, by następnie przebiec wzdłuż miękkiej linii szczęki. Nim zorientowałam się, co robię, uniosłam dłoń i końcami palców przesunęłam od jego ucha do podbródka. W porównaniu z ciepłem jego twarzy, moje palce wydawały się lodowate. Jego dłoń zacisnęła się na mojej, gdy zbliżyłam ją do jego ust. Nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu, zupełnie jakby w jakiś niejasny sposób mnie zahipnotyzowały. Ciepło bijące od jego ciała zniewalało mnie, przenikając falami do mojego wnętrza.
Jego wolna ręka musnęła moje czoło, gdy odgarnął z niego niesforny kosmyk włosów. Czułam nieznośne pragnienie, by zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, złączyć ciało z jego, poczuć ciepło i bliskość i stopić się w jedność. Dotknij mnie, błagam, wyszeptałabym, gdyby moje ściśnięte gardło odważyło się mnie posłuchać.
- Hermiono, ja… - jego lekko ochrypły głos dotarł do mnie z opóźnieniem i nie wiedziałam nawet, czy sobie tego nie wyobraziłam. Widziałam napięcie w każdym mięśniu jego twarzy, ale jego oczy wciąż wpatrywały się we mnie z oczekiwaniem, z pożądaniem. Rozchyliłam usta, by zaczerpnąć powietrza i już tak pozostałam. Widziałam, jak jego źrenice rozszerzają się, tworząc ciemne, głębokie tunele. Nie obchodziło mnie to, kim jestem ja, a kim on. Byliśmy tylko my, połączeni, w tej beznadziejnej sytuacji, gdy miałam ochotę rzucić się na niego. Nie byłam w stanie przypomnieć sobie, kiedy ostatnio ktoś tak bardzo mnie pociągał. Moje ciało płonęło, rwało się do przodu, ku niemu. Dłonią, którą odgarniał mi włosy, przesunął delikatnie po moim policzku, a skóra w miejscu, w którym jej dotknął, zapłonęła. Może to było niewłaściwe, ale nic nie mogłam na to poradzić. Uniósł mój podbródek i wpił usta w moje wargi, a ja poczułam, że się rozpływam, topię. Niemal wyszarpnęłam dłoń z jego uścisku i przycisnęłam ręce do jego karku, chcąc, żeby był bliżej, bliżej… On objął mnie w pasie, tak ciasno, tak bezpiecznie, tak… och! Gdy miękkie usta obsypywały mnie pocałunkami, ledwo nad sobą panowałam. Wpiłam w niego palce i naparłam na jego usta. Nasze języki znalazły się, łącząc i tworząc coś niesamowitego, zapierającego dech w piersi. Przylgnęłam ciałem do jego ciała, chcąc… pragnąc… więcej… bliżej… Jego dłonie wodziły po moich plecach, pozostawiając palące linie, spragnione jego dotyku. Zacisnęłam palce na jego włosach i pociągnęłam lekko, próbując dać upust rozpierającej mnie energii. Dyszałam tak, jak zupełnie nie wypada przy szefie. W najśmielszych snach nie wyobrażałam sobie, że ktoś może tak całować, doprowadzając mnie do szału i kompletnej rozsypki, czyniąc mnie odważną i onieśmieloną, równocześnie słabą i silną.
Wyswobodził usta i odchylił lekko głowę, patrząc na mnie roziskrzonymi oczami. Miał wypieki na policzkach.
- Nie powinniśmy tego robić – powiedział, ale nie obchodziło mnie to. Powinno zadziałać jak kubeł zimnej wody, ale nie mogłam przestać go dotykać, przesuwać dłońmi po jego karku, barkach, oderwać od niego tułów czy odsunąć się. Jego dłonie oplecione wokół mojej talii również nie wydawały się przeciwne temu wszystkiemu, doprowadzały mnie do szaleństwa.
- Nie obchodzi mnie to – powiedziałam, zatapiając się ponownie w jego ustach. Nie mogłabym w tej chwili być nigdzie indziej, niż w jego ramionach. Wypity szampan buzował w moim ciele, podburzając uśpione hormony, sprawiając, że krew krążyła szybciej i czułam nieznośne gorąco. Och, błagam… Nie wiedziałam o co. Chciałam, by to się skończyło i żeby nie kończyło się nigdy. Ta chwila namiętności mogła mnie naprawdę wiele kosztować, ale nie dbałam o to, przesuwając językiem po jego wargach, gładząc policzki. Pod moimi zamkniętymi powiekami buchała czerwień. Traciłam nad sobą kontrolę.
Moje dłonie odnalazły górny guzik jego koszuli i pociągnęły. Nie spotkałam się z protestem. Jego ręce wślizgnęły się pod moją sukienkę, gładząc nagie ciało i wywołując przyjemny dreszcz. Zupełnie jak gdyby opuszki jego palców były magiczne, jakby rozbudzały wygasłe wulkany umiejscowione na moim ciele, które eksplodowały rozkoszą. Drugi guzik ustąpił bez najmniejszego problemu, tak jak i trzeci. Przebiegłam ustami wzdłuż linii jego szczęki i dotarłam do szyi. Uniósł głowę, lgnąc w moim kierunku, gdy rozpinałam kolejne guziki. Zjeżdżałam ustami coraz niżej, wzdłuż obojczyka i na klatkę piersiową. Rozpiętą koszulę jednym ruchem zrzuciłam z niego na podłogę, a on poddał się mojej woli. Sunęłam po jego ciepłym, niesamowicie pachnącym ciele, przesuwając dłońmi wzdłuż jego kręgosłupa. Objął mnie ramionami, zmuszając do uniesienia głowy i dotknięcia jego zachłannych ust. Rozkoszny dotyku… Westchnęłam, czując znów jego dłonie pod sukienką, gładzące boki mego ciała. Podniosłam ręce, ułatwiając jej zdjęcie. Gdy, naśladując mnie, przeniósł usta na moją szyję, westchnęłam ponownie i już nie przestawałam. Nie liczyło się nic oprócz tej chwili, tych ust, tych rąk i tego ciała. Pozbyliśmy się błyskawicznie reszty naszych ubrań. Dotyk jego nagiego ciała podziałał na mnie niczym największy afrodyzjak, oszałamiając mnie i ogłuszając, sprawiając, że nie mogłam myśleć o niczym poza „jeszcze… jeszcze…”. Jęknęłam, gdy przygryzł moją wargę. Sunął nosem we wgłębieniu mojej szyi, wywołując dreszcze. Było mi tak dobrze, tak idealnie…
Zdałam sobie sprawę, że czekałam na to już tak długo, na to by rzucił mnie na łóżko, gładził moje udo i… och! Nawet nie mogłam o tym myśleć. Świadomość, że jesteśmy razem, zupełnie nadzy, zawstydzała mnie, a równocześnie powodowała cudowne napięcie, wrażenie, że robimy coś zakazanego i wyjątkowego. Chłodna pościel ostudzała mnie, a jego ciało rozpalało. Czułam się jak na karuzeli, wirowało mi przed oczami, chciałam… tak bardzo mocno… po prostu być i… chcieć… i jeszcze… Poczułam go w sobie i wydałam z siebie jęk pomieszany z westchnieniem, zdając sobie sprawę, jak bardzo tego pragnęłam. Każdy ruch wywoływał uczucia podobne do eksplozji, miałam wrażenie, że za chwilę niebo runie mi na głowę, karząc za tak wielką przyjemność. Czułam się tak mała i tak duża, tak blisko i tak daleko, tak bardzo wspaniale i tak nieznośnie i jeszcze… coś…

17 komentarzy:

  1. AAAA! O mój Boże! Nawet nie wiesz jak długo na to czekałam!
    Ten rozdział byl wspaniały, pełen naszej cudownej dwójki i ich uczuć, pragnień, czynów. Boże, no naprawdę.. spodobał mi się ten odcinek.
    Tylko coś mi się wydaje.. ze to dopiero była cisza przed burzą. Astoria.. będzie robić problemy. Zgadłam?
    Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy będą robić problemy, a zwłaszcza nasza dwójka :D Kurczę, mam wrażenie, że wszystkie te romansidła są takie przewidywalne i schematyczne. Postaram się złamać chociaż kilka schematów.
      Ten rozdział jest taki inny, nie wiem sama jak go określić. Następny też zdecydowanie różni się od reszty opowiadania (hm, właściwie to mam już jego większą część. Bardzo łatwo się to pisze). Czy to dobrze?

      Usuń
    2. Znakomicie! Im szybciej tym lepiej, twoje rozdziały łyka się mega szybciutko :D
      Och, no tak, naturalnie. Przecież ludzie uwielbiają komplikować życie, tym bardziej sobie.. I tym bardziej ma tak Hermiona.
      Przy okazji dziękuję bardzo za życzenia, dopiero zauważyłam :) :3

      Usuń
    3. Haha, bo spóźniłam się z odpowiadaniem :D
      Ale nie będzie raczej zbyt szybko opublikowany ten rozdział, zbliża się sesja i robię sobie zapas, żeby później nie było takiej gigantycznej przerwy. Poza tym właśnie powinnam pisać pracę na zaliczenie, więc jak zawsze obudziła mi się wena ;)

      Usuń
    4. A no tak haha, jak trzeba się zabrać za coś naprawdę ważnego - wtedy są pomysły i chęci na pisanie.
      No nic, życzę Ci szczęścia i powodzenia, a ja tak jak powiedziałam - czekam na kolejny rozdział i poczekam tyle, ile będzie trzeba :) Miłego!

      Usuń
    5. Haha, dzięki :) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Nareszcie, że tak powiem :P
    Szczerze mówiąc, gdy zaczynałam czytać ten rozdział miałam taką myśl, że tak długo czekamy na to wydarzenie, że może ono się wcale nie zdarzy. W sensie, że, kurde, może to jednak nie jest ten rodzaj opowiadania, jaki chyba wszystkim nam się wydaje :p
    W każdym razie jednak nareszcie się doczekałyśmy. Prawdę mówiąc, chyba nie spodziewałam się po Tobie takich rozwiniętych opisów xD Nie mówię, że to źle, tak tylko, zwyczajnie się nie spodziewałam.
    Próbuję zdobyć się na jakieś mądre refleksje, ale nie chcę też wymyślać na poczekaniu :p W zasadzie no, nie jest to wielka niespodzianka. Mam nadzieję, że to Cię nie urazi, bo i myślę, że nie ma w tym nic złego. Zagwozdka jest, jak to dalej rozwiążesz. To, że się ze sobą przespali to oczywiście efekt chwilowego zapomnienia. Prawdziwego piwa nawarzyła sobie Hermiona zakochując się w żonatym mężczyźnie, na dodatek swoim szefie :p
    Właśnie niedawno dowiedziałam się, że moja znajoma ma romans. Wcześniej czytałam "Pokolenie Ikea", gdzie roi się od zdrad. Moja refleksja jest taka, że nie zazdroszczę żadnej ze stron. Żadnej z potencjalnych czterech stron podobnej sytuacji. Hermiona jest wolna, więc powiedzmy w najgorszym przypadku będzie miała złamane serce, jeśli Draco nie zdecyduje się zostawić żony. Natomiast osoba zdradzająca współmałżonka stawia siebie w strasznym dylemacie. Czy podjąć tak okropne ryzyko i zrezygnować ze wszystkiego, co się budowało przez lata dla tej nowej osoby? A co jeśli nie wyjdzie? Bo i tak może się zdarzyć. Draco ma jeszcze komfortową sytuację. Jest bogaty, nie ma dzieci, nie ma wielkich zobowiązań wobec żony. Ale co, jeśli ktoś ma dzieci, dom, kredyt... albo co gorsza, stroną zdrady jest kobieta, zależna finansowo od męża, bez wsparcia rodziny. Uhuhu, tyle dylematów, tyle problemów :D A to, jak widać, nadal nie odstrasza ludzi skutecznie od zdradzania. Nie oceniam, bardziej chciałam zastanowić się nad ludzką naturą ;)
    No jestem ciekawa, jak to będzie w tym przypadku.
    Pozdrawiam Cię! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to tak: dzisiaj przysiadłam do kolejnego rozdziału i można powiedzieć, że już jest skończony. Pojawiają się w nim właśnie wątki, które tutaj poruszyłaś, czyli gdzieś tam odbieramy na tych samych falach :) W ogóle strasznie dziwnie się czuję, bo zwlekałam ze wszystkim tak długo, a jak się zaczęło, to poleciało po bandzie. Nadal jestem w szoku po takiej dziwnej zmianie klimatu w historii, zresztą ten rozdział to jeszcze nic, jest krótki i taki inny, za to następny już prawie dwa razy dłuższy. I też dziwny. I następny też powinien być dziwny.
      Dobra, muszę przejrzeć po kolei co tam jeszcze napisałaś... Hm. Nigdy dotąd nie pisałam takich, jak to nazwałaś - "rozwiniętych opisów". Ale zawsze musi być ten pierwszy raz, prawda? Potraktowałam to jako wyzwanie i doświadczenie. A co tam, niech stracę, w końcu właśnie po to piszę tu na bloga, żeby próbować różnych rzeczy i się rozwijać. Można poeksperymentować, to takie fajne :D
      Właśnie mam wrażenie, że zdrady stały się czymś takim powszechnym, nie wiem, nie podoba mi się to (a sama o tym piszę, ach ta hipokryzja). Tak się cieszę, że rozważyłaś to od strony Draco! W następnym rozdziale rozgryzam to od strony Hermiony i aż tak się z nią utożsamiłam, że chętnie bym go zlinczowała i jakoś pod wpływem tych uczuć straciłam taką iskierkę, która się we mnie tliła... A Ty ją przywróciłaś. To trudne i trochę przykre, że nie mogę pokazać tego z drugiej strony (obiecałam sobie już dawno temu, że nie pojawią się u mnie nagłe fragmenty perspektywy innej osoby, wprowadzające niespójność. Okej, czasem to jest fajne, ale odkryłam, że jak czytam coś takiego, to w większości sytuacji sama się denerwuję, więc postanowiłam sama tego nie robić). Zostawiam tę drugą stronę i osąd moralny wyobraźni czytelników.
      Pozdrawiam serdecznie. Zawsze czekam z niecierpliwością na Twoje komentarze, bo zawsze dodajesz od siebie coś skłaniającego do refleksji. Dziękuję za to ;)

      Usuń
    2. Och, dziękuję Ci za te miłe słowa :D Ja zawsze czekam z niecierpliwością na Twoje kolejne rozdziały (btw. już jest druga połowa stycznia! :p).
      Ja już tak mam, uwielbiam wszystko rozważać, rozkładać na czynniki pierwsze. Życie byłoby takie nudne bez analizowania otaczającego świata. Nawet choćby hipotetycznego :D
      No właśnie, zawsze jest kilka stron danej sytuacji, które czasami uciekają, bo jedna perspektywa bywa dominująca. Myślę jednak, że fajnie, że zdecydowałaś się na narrację pierwszoosobową. Jasne, ma ona swoje minusy, ale są również duże plusy. I fajnie to wyszło. Ale popieram, zmiany narracji są średnie. Dlatego perspektywę Draco musisz sobie pewnie odpuścić... albo przekazać przez dialogi lub jako epilog (to mi się wydaje całkiem spoko :p).
      Co do tych opisów jeszcze, to ja może po prostu jestem już spaczona przez oglądanie "Złych książek" Pawła Opydo i jego komentarzy do 50 twarzy Grey'a. I nie zrozum mnie źle, nie mówię, że Twój opis jest jak te w Grey'u. Jest o wiele ładniejszy, subtelniejszy, lepiej napisany. Po prostu te "ochy" i "achy" Hermiony trochę mi się skojarzyły z Anastasią xD Ale teraz, po tym jak zaczęłam publikować coś swojego, zmieniłam trochę spojrzenie na cel takiego blogowania i doskonale rozumiem, co masz na myśli. Dlatego eksperymentuj ile wlezie! Lubię czytać Twoje eksperymenty :)
      Ściskam!

      Usuń
    3. Hahahah, dobrze, od dzisiaj wrzucam ochy i achy do kosza :D Swoją drogą akurat w ten weekend oglądałam całą serię "Złych książek" z Greyem (m.in.) zamiast się uczyć. No i co chwilę wyłam ze śmiechu. Hm, czytałam kiedyś Greya i moja opinia nie była zbyt pochlebna, przede wszystkim ze względu na okropny i irytujący styl pisania pani James, nie wspominając już o jej pomysłach, ale po obejrzeniu tego moja opinia poleciała jeszcze mocniej w dół :P
      Ooo nie, zostaw ten epilog, on już jest zaplanowany od początku. Dobra, skłamałam. Ale od kilku miesięcy już tak. Także nie będzie perspektywy Draco ani kogokolwiek innego poza Hermioną ;)
      A co do nowego rozdziału to taak, wiem, już czas. On jest napisany ale w ostatnim czasie mam bardzo dużo na głowie i po prostu w chwili wolnego nawet nie chce mi się o tym myśleć, a co dopiero sprawdzić, poprawić i wrzucić. Ale podejrzewam że przemogę się jutro albo pojutrze.
      Buziaki :*

      Usuń
    4. Nie no wiesz, co kto lubi :p Ale pech chciał, że na fali popularności jest Grey, w którym Ana czasami wyraża się właśnie takimi onomatopejami :p Być może nic w tym takiego złego, ale w moim przypadku, budzi to własnie takie skojarzenia. A Twoja Hermiona jest znacznie lepszą bohaterką niż Ana.
      O tak! Najbardziej w Grey'u irytowała mnie ta narracja w czasie teraźniejszym. Brrrr. No i historia nieco mnie nudziła.
      Spoko, obejdziemy się bez perspektywy Draco. Kto by się nim przejmował :p
      Czekam z niecierpliwością! Buziaki :*

      Usuń
  3. Witaj,
    Nie wiem,co mam dokładnie napisać, poza tym, że to cudowny rozdział! Faktycznie troszkę inny od pozostałych, ale to ta drobna zamiana wyszła Ci baaaaardzo dobrze.
    No i wreszcie doczekałam się na moje kochane MALEDIWY, o które apelowałam pod ostatnim rozdziałem. Choć przyznam szczerze, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Zaskoczyłaś, zachwyciłaś i zaczarowałaś!
    To, co w poprzednim rozdziale było jedynie małym kroczkiem w kierunku wzajemnego uczucia, teraz przypominało maraton. Myślę, że Draco uświadomił sobie, że kocha Hermionę już dużo wcześniej. To, że ona dopiero teraz się do tego przyznała, popchnęło akcję do przodu i spowodowało, że nie broniła się przed "burzą", której obawiała się przez caly dzień.
    Z drugiej strony nie sądzę, że powinna się obwiniać za to, co się stało. To Draco zainicjował pocałunek, świadomie zdjął obrączkę i przyznał się, że do Astorii nie czuję nic poza przywiązaniem. To on, jako mąż, zdradził. Wiadomo, że wina zawsze leży po obu stronach, ale pozwól, że w tej chwili błogości i samozadowolenia po przeczytaniu tak cudownego rozdziału, nie będę wracać na ziemię, by analizować moralność ich czynu :D
    Gorący piasek, lazurowe wybrzeże i palmy - kto nie uległby pragnieniu w takim otoczeniu?
    Myślę, że dopiero po tym fakcie Hermiona zda sobie sprawę jak bardzo go kocha. A robi to na tyle mocno, że zagłusza wyrzuty sumienia i moralność, którą przecież kierowała się do tej pory.
    I przyznaję się tu i teraz - byłam przekonana, że kwestię "nie powinniśmy tego robić" wypowie Hermiona, jako uosobienie moralności, a tekst "nie obchodzi mnie to" będzie należał do Dracona, którego w przeszłości (musimy to przyznać) mało co obchodziło. To, że wypowiedzieli je na odwrót wstrząsnął mną niepomiernie! :D Nie potrafię przytoczyć wszystkiego, co teraz chodzi mi po głowie, mam nadzieję, że dobrze zinterpretujesz ten nieskładny komentarz :D
    Powiedzieć, że czekam na kolejny rozdział jak na gwiazdkę z nieba to zdecydowanie za mało! I cieszę się, że będzie dwa razy dłuższy od tego :D
    Nie wiem jak dalej to rozegrasz, choć wydaje mi się, że nie obejdzie się bez wyrzutów sumienia.
    A teraz, pisząc ten komentarz, co chwilę zerkam na Twój szablon i postać Dracona i wydaje mi się, jakby majstrował przy obrączce. Wiem, że tak nie jest, ale jeśli takie bylo Twoje założenie to jestem zachwycona! Daje dużo do myślenia.
    Już nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam, Iva Nerda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O cholercia, rzeczywiście Draco tak wygląda! Nie, to nie było świadome, ale trafna uwaga i naprawde pasuje! Ogromny plus za spostrzegawczość! :D
      Hm, nie wiem od czego zacząć. Bardzo przemyślana, głęboka opinia. Jak ja takie lubię, aż mam takie śmieszne ciarki z podekscytowania :D Taak, ja też uważam, że to głównie Hermiona zasłaniała sobie oczy wszystkim co się dało. Ach, jak opisujesz tego Draco jako takiego drania, no nie! Tzn... nie przeczę, trochę jest draniem. Ale jest jeszcze trzecia strona tej relacji, o której perspektywie nie wspomniałaś i nazywa się Astoria. Uważam że wszyscy z tej trójki ponoszą winę w mniejszym lub większym stopniu.
      A wiesz co? Zabawna sprawa z tymi kwestiami. Tak sie złożyło, ze ten fragment napisałam wiele miesięcy temu i odłożyłam "na później". Kiedy odkopałam go tydzień temu byłam wstrząśnięta właśnie takim przyporządkowaniem kwestii i zaczęłam się burzyć, a później to przemyślałam dokładnie. Nawet chciałam zmienić, a jednak zostawiłam. Mimo że Draco był tutaj takim głównym podjudzaczem, to chyba jednak on ma więcej do stracenia. I odezwał się w nim głos sumienia, co też jest ciekawe :D
      Dzięki ogromne za ten komentarz i również pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. Ahahahah, a Hermiona jeszcze trzyma ten kwiatek! Ma trochę inny kolor ale nieważne :D

      Usuń
    3. Dokładnie też to zauważyłam, ale dopiero po opublikowaniu komentarza. Szablon wypisz wymaluj do tego rozdziału! :D
      To nie może być zwykły zbieg okoliczności. Nawet jeśli tego nie planowałaś, wyszło wręcz idealnie!

      Usuń
  4. Właściwie to nie wiem, co napisać... Z jednej strony czekałam na jakiś moment, w którym Draco i Hermiona w końcu zbliżą się do siebie, aż do czegoś dojdzie, a z drugiej strony jestem przerażona tym, jak teraz będzie wyglądać ich relacja. To już nie będzie to samo... Najpewniej będą unikać swoich spojrzeń, będę zmieszani i własnie przerażeni... Najbardziej obawiam się reakcji Astorii, w końcu ona na pewno się o tym dowie.
    Musze przyznać, że jestem oczarowana, ten rozdział był niezwykle subtelny i pełen romantyzmu. Dało się wyczuć to napięcie i namiętność pomiędzy naszymi bohaterami. Nie sposób było nie uśmiechać się. Zwłaszcza na początkowej scenie... Ich relacja jest taka zwyczajna, naturalna i wydawać by się mogło, że prosta... Wszystko mogłoby być takie łatwe, niestety; Draco ma żonę. Nie mogę ciągle nie odnosić się do niej, jestem tak niezwykle ciekawa jak ją opiszesz. Jednocześnie jest mi jej niezmiernie szkoda, w końcu zdrada to, to co najbardziej boli...
    No cóż, czekam na rozwój zdarzeń :).
    Pozdrawiam Cię serdecznie,
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, ja też byłam przerażona, dlatego poleciałam od razu dalej bez dłuższego zastanawiania się, bo nic dobrego by z tego nie wyszło :) Myślę, że wyszło nienajgorzej.
      Dziękuję i pozdrawiam :)

      Usuń

Nie bądź anonimem - podpisz się! Będę mogła Cię zapamiętać i wiedzieć, czy i o czym już z Tobą rozmawiałam :)