sobota, 23 maja 2015

Ślad: epilog



6 lat później


Moja Księżniczko,
już za kilka minut się spotkamy. Nie wiem jeszcze, jak dziś wyglądasz, ale to nie ma większego znaczenia, bo i tak jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie. Ja za to dzisiaj przesadziłem. Patrzę w lustro i myślę, że możesz mnie nie rozpoznać. Gdybyś miała problemy, to ja będę ten bez pary na przedzie sali.

Uśmiechasz się, prawda? Tak dobrze Cię znam. Nie jestem już w stanie przypomnieć sobie, jak wyglądało moje życie przed spotkaniem Ciebie. Musiało być bardzo nudne. Nie było w nim kosmetyków zajmujących wszystkich półek w łazience, muzyki klasycznej włączonej na cały regulator, ani włosów w odpływie mojego prysznica. Nie musiałem zbierać Twoich ubrań i wrzucać do szafy, a później wysłuchiwać, że sama byś to za chwilę posprzątała. Nie, nie posprzątałabyś. Nie jadałem niedogotowanego makaronu tylko dlatego, że ktoś zrobił go specjalnie dla mnie. Ale przede wszystkim nie kochałem nikogo z każdym dniem coraz bardziej, tak jak Ciebie. I nie zamieniłbym tego na nic innego.
Mam nadzieję, że nie rozmyślisz się w ostatniej chwili. Bo wiesz, że mam w łóżku Twojego ukochanego misia, i mogę Cię nim szantażować. A poza tym wcale nie jest taki brzydki, jak mówiłem.
Trochę się denerwuję. Chciałbym Cię teraz zobaczyć, zanim to wszystko się zacznie. Moja mama gada jak najęta i działa mi na nerwy. Staram się myśleć tylko o Tobie, żeby jej nie słyszeć. Wierz mi, ciesz się, że to nie Ty masz ją teraz na głowie.
Kocham Cię. Do zobaczenia,
Twój narzeczony

Convalie uśmiechała się, czytając list. Siedziała przy biurku w swoim starym pokoju, spędzając ostatnie chwile życia jako panna. Wariowała ze zdenerwowania, ale myśl o tym, że jeszcze przed chwilą to Lucas dotykał pergamin, działała na nią uspokajająco. Gdy skończyła czytać, przycisnęła list do piersi i zamknęła oczy.
Wspominała dzień, w którym Lucas zaprosił ją na szkolny bal, a ona odmówiła. Był dla niej praktycznie obcym człowiekiem. Jak to możliwe, że kiedyś nie znała osoby, za którą teraz oddałaby życie? Cieszyła się, że ich historia potoczyła się w taki sposób. Byli prawdziwie bratnimi duszami, połączonymi na dobre i na złe.
Rozległo się krótkie pukanie do drzwi, a chwilę później głos Anne:
- Zbieraj się, już prawie czas.
Obróciła się do niej, odkładając list na blat. Bratowa wyglądała tego dnia przepięknie. Jej ciemnobrązowe włosy zostały zaplecione na kształt wianka dookoła głowy, a z ich kolorem pięknie współgrał zatknięty nad uchem, kremowy kwiat. Miała zrobiony delikatny makijaż w odcieniach różu, podkreślającego brąz jej oczu. Była ubrana w prostą, bladoróżową sukienkę z kopertowym dekoltem, odcinaną pod biustem. Pofałdowany dół lekko okalał widoczny już brzuszek. Ona i Nicolas oczekiwali narodzin swojego pierwszego dziecka.
- Jeszcze chwila. Muszę odpisać na list. Wejdź – powiedziała. Anne usiadła na łóżku, natychmiast zaplatając ręce na brzuchu w charakterystycznym geście przyszłej matki. Convalie pochyliła się nad pergaminem, jeszcze raz przebiegła wzrokiem po treści listu od Lucasa i obróciła go na drugą stronę. Wzięła do ręki pióro.

Kochanie,
ja nie zamierzam się rozmyślić, a Ty?Chociaż nerwy zaraz mnie zjedzą. Wszyscy będą patrzeć tylko na nas. Boję się, że coś pomylę, albo przewrócę się w tych obcasach. Sukienka wydaje się być za  długa, co jeśli potknę się o nią?Obiecaj mi, że gdy tylko tata zaprowadzi mnie do Ciebie, będziesz pilnował, żebym nie zemdlała z tych wszystkich emocji. To dopiero byłby wstyd.
Żałuję, że nie zdecydowaliśmy się uciec i pobrać się na jakiejś plaży, w promieniach zachodzącego słońca, bez tej całej otoczki i tłumu ludzi. Wiem jednak, że oni nas kochają i chcą towarzyszyć nam w tym pięknym dniu. Nie mogłabym im tego odebrać.
Spokojnie, powinnam Cię rozpoznać. Nikt inny nie ma przecież tak wielkiego ego. A poza tym wiem, co masz na sobie. Wieszak w szafie, której część praktycznie należy do mnie, to nie za dobra kryjówka.
Kocham. Do zobaczenia,
Twoja przyszła żona

Odesłała list przez sowę i podeszła do wysokiego lustra, by jeszcze raz spojrzeć na swoje odbicie. Zobaczyła nieco bladą dwudziestotrzylatkę, wystrojoną w najpiękniejszą suknię ślubną, jaką kiedykolwiek widziała. Wyglądała w niej jak prawdziwa księżniczka – przylegający gorset bez ramiączek, ozdobiony delikatnym, kwiatowym wzorem, i rozkloszowany dół. Jego wierzchnia warstwa była lekka, prześwitująca i mieniła się delikatnie w blasku słońca. Ivy zadbała o fryzurę Convalie – efektowny kok zwieńczony jakby diademem splecionym z konwalii. Jedyną biżuterią był bardzo subtelny, biały naszyjnik, który imitował splątane luźno kwiaty.
- Nie możesz wyglądać już piękniej – powiedziała Anne, uśmiechając się. Convalie spojrzała w oczy jej lustrzanemu odbiciu. Wygładziła ze zdenerwowaniem sukienkę.
- Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak się stresowałam – wyznała. – Chyba nawet jest gorzej, niż podczas ostatnich egzaminów.
Ukończyła studia archeologii magicznej z wyróżnieniem. Naprawdę nie musiała wtedy się denerwować, przecież wszystko umiała. Teraz też znała cały scenariusz, wiedziała co i w którym momencie musi powiedzieć, przećwiczyła też całą drogę, którą pokona w długiej sukni na obcasach. Kochała Lucasa całym sercem i chciała spędzić z nim resztę swojego życia. Dlaczego więc tak bardzo się bała?
Anne stanęła za nią i ścisnęła jej dłoń w uspokajającym geście.
- Wszystko będzie dobrze, uwierz mi.
Convalie przełknęła z trudem ślinę. Robiło jej się niedobrze.
- Wczoraj dowiedziałam się, że to chłopiec – powiedziała Anne bardzo cicho.
- Ojej, gratulacje! – Uściskała serdecznie swoją bratową. – Jak go nazwiecie?
Anne wywróciła oczami.
- Sprawa wygląda tak, że Nicolas wymarzył sobie Aarona i nie chce słyszeć innych propozycji.
- A tobie się nie podoba?
- Niespecjalnie.
Rozległo się pukanie do drzwi. Przez szparę, którą pozostawiła za sobą Anne, Convalie dostrzegła przejętą twarz Ginny.
- Wszyscy już czekają – powiadomiła je. – Connie, nie zapomnij bukietu!
Convalie, która już ruszyła w stronę mamy, wróciła po wiązankę z białych róż i konwalii. Przez chwilę, dzięki Anne, udało jej się zapomnieć, jak bardzo się denerwuje, ale emocje wróciły błyskawicznie. Ręce zaciśnięte na bukiecie drżały jej.
Uroczystość miała odbyć się w sali balowej Malfoy Manor, którą z radością udostępnili Nicolas i Anne, właściciele posiadłości. Zaproponowali też, żeby Convalie i Lucas zamieszkali z nimi w wielkiej rezydencji, w niewykorzystanym przez nich skrzydle. Na tę chwilę jednak Lucas upierał się przy swoim małym, ale własnym mieszkanku, na które zarobił, grając w popularnej drużynie quidditcha. Convalie nie była zresztą pewna, czy na tę chwilę chciałaby zamienić jego skromne, dwupokojowe mieszkanie na ogromną, starą rezydencję, z lokajem i skrzatami włącznie. Lubiła gotować, choć nie zawsze jej wychodziło, lubiła nawet sprzątać. Nie wiedziała, czy chce to zamienić na życie pani na włościach. Poza tym propozycja od brata wyszła jeszcze zanim dowiedział się, że zostanie ojcem. Teraz jego życie będzie wyglądać trochę inaczej.
Gdy dotarła przed salę balową, zza otwartych na oścież drzwi dobiegł ją szmer przyciszonych rozmów i ciche dźwięki muzyki. Draco, który już na nią czekał, wyciągnął ramię.
- Mogę prosić? – spytał. Zachichotała nerwowo i złapała go. Gdy była młodsza, nie sądziła, że do ślubu zaprowadzi ją własny ojciec. Marzyła o tym.
- Tatusiu, tak dobrze, że jesteś – szepnęła do jego ucha, kiedy rozległy się pierwsze dźwięki marsza weselnego. Ginny pocałowała Victorię, która wystrojona w radosną, żółtą sukienkę miała sypać kwiaty. Dziewczynka była bardzo przejęta swoim zadaniem. Kurczowo ściskała koszyczek, w którym znajdowały się płatki.
- Już, kochanie – ponagliła ją delikatnie Ginny, kładąc dłoń na jej plecach. Dziewczynka pokiwała rudowłosą głową i ruszyła przed siebie, znikając w sali. Ginny spojrzała na Convalie i Dracona, po czym rozpłakała się.
- Mamo, przestań, bo ja też zacznę płakać – poprosiła ją Convalie, czując, jak do oczu napływają jej łzy wzruszenia. Jej młodsza siostrzyczka rozsypywała płatki kwiatów po drodze, którą miała przejść za chwilę razem z ojcem. Ginny pocałowała w czoło także ją, i wślizgnęła się do sali, żeby zająć miejsce.
- Gotowa? – spytał Draco, na co Convalie pokręciła głową.
- Nie, ale chciałabym już mieć to za sobą.
- Jeśli chcesz, możemy jeszcze uciec.
Parsknęła śmiechem.
- Tato, kocham Lucasa.
Wyglądał na zawiedzionego. Choć jego relacje z przyszłym zięciem były poprawne, to jednak nie podobała mu się perspektywa oddania mu pod opiekę córki. Mimo że nie znali się przez całe życie, wywiązała się między nimi bardzo silna więź. W końcu Convalie mieszkała w domu rodzinnym przez cały okres studiów, no cóż, poza tymi dniami, kiedy zostawała u Lucasa, a ostatnio było ich coraz więcej.
Powoli ruszyli przed siebie. Na twarzy Convalie wykwitł radosny uśmiech, gdy tylko dostrzegła Lucasa. Był najprzystojniejszym mężczyzną na świecie, a w dodatku jej mężczyzną. Musiała odwrócić od niego wzrok, żeby nie zacząć chichotać niekontrolowanie.
Zgromadzili się wszyscy, których kochała. Nicolas i Anne, którzy trzymali się za ręce i wyglądali jak para zakochanych w sobie na zabój nastolatków, choć byli już trzy lata po ślubie. Płacząca Ginny, która zerkała to na pięcioletnią Victorię, to na idących za nią Convalie i Draco.  Babcia Molly i dziadek Artur, oboje bardzo przejęci. Niezliczeni wujkowie, ciocie i kuzyni, a wśród nich Juliette ze swoim nowym facetem, którego poznała dwa miesiące wcześniej. Wydawali się szczęśliwi. Nie mogło oczywiście zabraknąć byłych wrednych Ślizgonek – Coleen, Rosalie i Amarie. Convalie nie mogła powiedzieć, żeby się z nimi przyjaźniła, ale ich stosunki były ostatnio bardzo poprawne. Zwłaszcza od kiedy Coleen poprosiła ją o zostanie druhną na jej pospiesznym ślubie z Abem, zorganizowanym gdy tylko okazało się, że będą mieli dziecko. Coleen bujała teraz w ramionach małą, śpiącą Colette. Rosalie nie zwróciła większej uwagi na to, co dzieje się na sali, zajęta swoją osobą towarzyszącą. Amarie ocierała oczy chusteczką. Kawałek dalej siedzieli Ivy z Michaelem. Ci dwoje mieli pobrać się w przyszłym miesiącu.
Convalie, przesuwając wzrokiem po tłumie, dostrzegła Dylana. Jeszcze kilka lat temu nie do pomyślenia było to, że chłopak mógłby znaleźć się na jej ślubie z Lucasem. Szybko jednak przekonała się, że los lubi płatać figle. Co prawda nie zaprosiła Dylana imiennie, ale musiała liczyć się z tym, że gdy wysyła zaproszenie dla Natalie Waynard z osobą towarzyszącą, będzie nią właśnie West. Wyglądało na to, że po wielu latach przyjaźni między nimi zaczęło kiełkować uczucie. Dowodziły temu splecione dłonie. Kto by pomyślał!
Kolejną niespodzianką od losu było dziwne połączenie Nadine Baker oraz Jamesa Campbella. Nie wiadomo dokładnie kiedy zaczęli się spotykać. Wydawało się, że w pewnym momencie wytworzyła się między nimi bardzo silna więź. Anne doprowadzało to do szewskiej pasji, zwłaszcza, że Nadine była niegdyś szaleńczo zakochana w jej obecnym mężu. Dziewczyny bardzo się nie lubiły, choć Convalie nigdy nie dowiedziała się do końca, co się między nimi wydarzyło. Musiała zaakceptować fakt, że pokłóciły się o Nicolasa, i przestać dopytywać.
- Zawracamy? – spytał Draco tak cicho, że ledwo go usłyszała. Okazało się, że gdy tak rozmyślała o wszystkich, zwolniła. Spojrzała prosto przed siebie, na Lucasa. W jej oczach pojawiły się łzy wzruszenia. Był taki przystojny, a już za chwilę miał zostać jej mężem. Kochała go całym swoim sercem. Pokręciła nieznacznie głową, a Draco westchnął. Chciał zatrzymać ją jeszcze dłużej w domu. Niedoczekanie!
Sala balowa była bardzo duża. Spokojnie zmieściło się w niej kilkuset gości, siedzących na śnieżnobiałych krzesłach. Była bardzo jasna dzięki wysokim oknom, przez które wpadało ostre światło słońca. Cała jedna przeszklona ściana została otwarta na ogród. Pachniało odurzająco mnóstwem kwiatów i ciepłym, letnim powietrzem.
Wreszcie stanęła obok Lucasa. Bardzo chciała go pocałować, choć wiedziała, że to niestosowne. Urzędnik Ministerstwa zaczął przemawiać swoim monotonnym głosem. Nie mogła się skupić. Kiedy musiała się odezwać, robiła to jak na autopilocie, nie widząc nic poza Lucasem. W końcu wymienili się obrączkami i mogła paść w jego ramiona, już jako jego żona, pani Convalie Alexandra Norwood.
Nagle wszyscy gratulowali im i składali życzenia. Convalie dziękowała, śmiała się i płakała. Nie miała czasu, żeby powiedzieć mężowi, jak bardzo jest szczęśliwa. Próbowała przekazać wszystkie swoje uczucia spojrzeniem. W końcu Lucas nachylił się do niej.
- Czemu nie powiedziałaś o tej bezludnej plaży wcześniej? Z przyjemnością bym z tobą uciekł.
- Już za późno – odpowiedziała z uśmiechem, a jakaś daleka ciotka weszła jej w słowo, zaczynając wygłaszać gratulacje.
Wystrój całej sali zmienił się. Teraz białe krzesła stały przy niedużych, okrągłych stołach, a przed każdym miejscem stała złota tabliczka z wygrawerowanym imieniem i nazwiskiem. Część stołów znalazła się na tarasie. W tle słychać było delikatną, spokojną muzykę, graną przez zespół skrzypków. Convalie, gdy tylko mogła, ściskała dłoń Lucasa.
Jakiś czas później wirowali na parkiecie w pierwszym tańcu jako małżeństwo, nie zwracając uwagi na nikogo poza sobą. Nie mogła oderwać wzroku od hipnotyzującego błękitu jego oczu, od jego pięknie wykrojonych, słodkich ust i linii szczęki. Wszystko poza nim przestało istnieć.
- Czy to znaczy, że zostałem księciem? – spytał nagle. Zmarszczyła brwi.
- Co masz na myśli?
Odgarnął niesforny kosmyk włosów z jej twarzy i uśmiechnął się roztkliwiająco.
- Poślubiłem księżniczkę.
Convalie zaczęła się śmiać. Przyciągnęła go do siebie bliżej i przytuliła mocno w tańcu. Ustami musnęła jego ucho.
- Nie – odpowiedziała. – Byłeś księciem już o wiele, wiele wcześniej. I to na białym koniu, och, przepraszam, porsche.
- Szkoda tylko, że moje porsche jest szare, jak twoje oczy.
- Moje oczy nie są szare, skarbie, za mało się im przyglądasz.
Były niebieskoszare. Dobrze, czasem wyglądały jak szare. Ale dużo częściej jak niebieskie. Zwłaszcza, kiedy była szczęśliwa.
- A ty za mało przyglądasz się mojemu porsche – odciął się.
- Odbijany!
Nim Convalie zorientowała się, co się dzieje, już tańczyła z Draco.
- Tato, mieliśmy ważną rozmowę – zaprotestowała, gdy okręcił ją wokół własnej osi. Draco roześmiał się.
- Będziecie mieli mnóstwo czasu na swoje ważne rozmowy, a ja rozstaję się dzisiaj z moją ukochaną córeczką!
Wywróciła oczami. Nie pamiętała już, jak to jest nie mieć ojca. Jej życie wyglądało zupełnie inaczej, od kiedy pojawił się w nim Draco.
- Twoja ukochana córeczka właśnie do ciebie biegnie – skwitowała, widząc kątem oka pędzącą w ich stronę Victorię. Draco puścił Convalie i wyciągnął ramiona, by pochwycić w nie rudowłosą dziewczynkę. Okręcił się dookoła, imitując szum pędzącej miotły. Victoria chichotała.
- Tatooo! – krzyczała. – Jeszcze! Jeszcze!
Convalie przyglądała się tej rozczulającej scenie z uśmiechem. Była szczęśliwa, że jej siostrzyczka, w przeciwieństwie do niej, znała Draco od pierwszego dnia swojego życia. Tak urocza istota zasługiwała na wszystko, co najlepsze.
Odszukała wzrokiem Nicolasa, skupionego na powolnym tańcu z Anne. Poczekała chwilę, aż ją zauważy, i posłała mu całusa. W tym szczęśliwym dniu miała ochotę ucałować cały świat. Nicolas uśmiechnął się do niej. Anne zauważyła ich wymianę spojrzeń i pomachała radośnie. Nicolas przeprosił ją i podszedł do siostry.
- Straciłam partnera – pożaliła się Convalie, wskazując na Draco oddalającego się w tańcu z Victorią, uwieszoną na jego szyi. Kątem oka widziała, jak Lucas oferuje Anne swoje ramię.
- Trzeba coś na to poradzić. – Nicolas wykonał jakiś skomplikowany ukłon i wyciągnął dłoń, prosząc siostrę do tańca.
Poruszali się znacznie szybciej, niż pozwalała na to muzyka. Tak właśnie tańczyło się z Nicolasem. Convalie nie mogła przestać się śmiać, gdy tak podrygiwali zupełnie poza rytmem.
- Anne powiedziała mi, że będziecie mieli synka – wykrzyknęła, gdy zespół zauważył ich wyczyny i zmienił piosenkę na żywszą, a przy tym głośniejszą. – Gratuluję!
Na twarzy Nicolasa pojawił się wyraz nieskrywanej dumy.
- Nie gratuluj – odparł – weź się do roboty i podaruj mu kuzyna.
Trzepnęła go żartobliwie w ramię.
- Zapomnij. Jeszcze za wcześnie na dzieci. Dopiero skończyłam studia!
- Ja też – przypomniał jej Nicolas. – Tak jak i Annie. I co z tego?
Brat i bratowa chcieli rozkręcić własną kancelarię. Gdyby nie fortuna odziedziczona po Narcyzie Malfoy, Nicolas nie mógłby pozwolić sobie teraz na niepewny interes. Nie chciała jednak mu tego wytykać. Nie zazdrościła bratu pieniędzy. Pragnęła do wszystkiego dojść sama, zaangażowaniem i ciężką pracą. I zwrócić Lucasowi pieniądze za połowę mieszkania, które kupił samodzielnie, choć ten nie chciał o tym słyszeć.
- Nic z tego – odparowała. – Jeszcze przyjdzie na to czas, braciszku.
Miała dwadzieścia trzy lata i całe życie przed sobą. Piękne życie u boku ukochanego mężczyzny. Na razie nie pragnęła niczego więcej.
Tańczyła z wieloma osobami, ale dopiero gdy znów trafiła w objęcia swojego męża, poczuła się naprawdę zmęczona. Wtuliła się w niego w imitacji wolnego tańca, w którym jedynie kołysali się delikatnie.
- Kocham cię – wymamrotała z policzkiem przyklejonym do jego klatki piersiowej.
- Ja ciebie też, księżniczko. – Pocałował ją w czoło i przytulił mocniej do siebie.
Ktoś zawołał wszystkich na zewnątrz, gdyż właśnie zaczynał się pokaz fajerwerków. Był głośny, długi i imponujący. Convalie przyglądała się wszystkim zgromadzonym ludziom, którzy tak wiele dla niej znaczyli. Bliższej i dalszej rodzinie, przyjaciołom, znajomym, a także tym, którzy pojawili się przypadkowo (jak Dylan). Otaczało ją tak wiele szczęśliwych ludzi, że niemal czuła pozytywną energię unoszącą się w powietrzu. Tego wieczoru nic nie mogło pójść źle. Właśnie rozpoczynał się nowy etap jej życia. Nie miała pojęcia, czy będzie lepszy od poprzedniego. Nie wiedziała, co ją spotka. Ale i tak czekała na niego z utęsknieniem. Bo to, jak będzie wyglądało jej życie, zależało przede wszystkim od niej samej. Od tego, czy nie przestanie się starać osiągać jak najwięcej i kochać jak najmocniej. Czy nie podda się w dążeniu do szczęścia. I czy będzie starać się być najlepszą wersją siebie.
Chodziło o to, że na końcu zawsze wszystko się ułoży. A jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie koniec. Bo przecież każdy zasługuje na swój happy end.

25 komentarzy:

  1. Ojeeeej, to było takie... takie wzruszające! Koniec Śladu... Trochę dziwne uczucie ;) Och, list od Lucasa jest cudowny. Taki szczery, że aż po prostu ujmuje za serce. Świetnie słyszeć, że związek Anne i Nicholasa był trafną decyzją. Jestem również ciekawa jak rozstrzygnęła się kwestia imienia młodego Malfoya ;) List Convalie także mi się podoba. I wiesz co? Porównałam sobie przed chwilą to, co napisał Lucas, i to co Connie. Oba tak szczere i przepełnione miłością, a jednak różne. U L. widać jego humor, swobodny sposób życia, natomiast u C. jest więcej przemyśleń. Świetne jest to, że w tych listach widać ich charaktery. Draco jest rozczulający. Hah, jak uciec sprzed ołtarza, to z własnym ojcem, czyż nie? :P Ooooch, Ginny i Draco doczekali się więc kolejnego dziecka :D Mała Victoria musi być naprawdę szczęśliwym dzieckiem. Jestem ciekawa jak z bliska wygląda jej relacja ze starszym rodzeństwem. W końcu na upartego Nick mógłby być jej ojcem xD (w domu też mam taką sytuację. Moja starsza siostra jest jakieś osiemnaście lat starsza od mojego młodszego brata) Super wiedzieć, że twoi bohaterowie w magicznym świecie poszli na studia. Ja jak kiedyś też wymyślałam ewentualne historie bohaterów z HP po skończeniu szkoły, to często też wymyślałam im jakieś uczelnie czy coś :)
    Na facebooku napisałaś, że zamierzasz umieścić kilka dodatków o pozostałych bohaterach. Tak szczerze, to już teraz nie mogę się ich doczekać. Bo widzę, że Coleen doczekała się małej córeczki i liczę, że być może przedstawisz nam jej historię.
    Ahaha, Dylan na ślubie Connie :D I to z Natalie. Pamiętam rozmowę Juliette z Nat o tym, że panna Weasley jest ciekawa jak jej przyjaciółka będzie się zachowywać po tym jak się zakocha. No cóż. Nie ukrywam, że i ja jestem zaintrygowana tym jak to bliżej wyglądało.
    Nadine i James?! :O Tego, to absolutnie się nie spodziewałam. I chyba potrzebuję dłuższej chwili do załapania tej informacji.
    Postawa Lucasa wciąż podbija moje serce. A wyobrażenie o nim jako księciu w szarym Porsche jest mega <3 "- A ty za mało przyglądasz się mojemu porsche – odciął się." - Sorrka, ale to jak dla mnie cytat rozdziału :) Scenka Dracona i Victorii jest naprawdę rozczulająca. A ja lubię takie bajdurzenie ;)
    Ach, Nicky! Ten żwawy taniec bardzo do niego pasuje. Ciekawa jestem jakim będzie ojcem :P A jeszcze lepiej jak w przyszłości młody Malfoy będzie się dogadywał ze swoją o pięć lat starszą ciotką xD
    Miło, że Convalie nie myśli tak szybko o dziecku. Znaczy, wiesz. To by było dziwne jakby wszyscy chcieli się rozmnażać w tak młodym wieku ;) Do niej akurat jakoś mi to nie pasuje.
    Jak miło czytać coś takiego na zakończenie matur :) I jeszcze do tego coś tak pozytywnego! Z chęcią przeczytam twoje nowe opowiadanie i w ogóle życzę ci powodzenia w przymierzaniu się do tej swojej własnej książki. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę Twoje dzieło na półce w księgarni :D
    I wiesz? Zdecydowanie za krótki ten epilog, ale taki jest w porządku ;)
    Pozdrawiam,

    Annetti

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku chciałam bardzo podziękować za mega długi komentarz pod rozdziałem 50, na który nie odpowiedziałam, za co bardzo przepraszam. Sama nie lubię, jak się napracuję, napiszę z głębi serca, i nie otrzymuję odpowiedzi, a tak się zachowałam :/ Cieszę się, że rozdział, ale też epilog, wywołał tyle emocji i przemyśleń. Zwracasz uwagę na takie szczegóły, które wydawałyby się nieistotne. To niesamowite, że ktoś je dostrzega :) Bardzo podoba mi się to, co napisałaś o Nicolasie – o tym, że „piorę wszystkie jego brudy na samym końcu”. Nie wiem, jak to zrobiłaś, ale ubrałaś w słowa coś nienazwanego, co siedziało mi w głowie, zresztą w wielu przypadkach zwróciłaś uwagę na coś, co nie przyszło mi na myśl, a jednak gdzieś tam siedziało w podświadomości :)
      A teraz skupmy się na epilogu. Imię młodego Malfoya? Jak myślisz, kto się uprze jak osioł? :D Ciekawe jest to, że żyjemy w takich czasach, gdzie matkami zostają nastolatki, ale też i kobiety bardzo dojrzałe. Na szczęście nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, żeby w podobnym czasie kobiecie urodziło się dziecko i prawnuk, ale kto wie, może już niedługo :D
      Historia Coleen, hm, to może być ciekawe. Przede wszystkim planuję napisać o Jamesie i Nadine, bo ten wątek praktycznie w ogóle się nie pojawił – zabrakło mi na niego trochę czasu antenowego ;) Ale dla Coleen też coś się znajdzie.
      W pewnych momentach miałam wrażenie, że zrobiło się za słodko. No ale cóż, takie uroki zakończeń. Niech wszyscy mają happy end, a co :D
      A jak wrażenia po tegorocznych maturach? Ja już nawet nie wiem co się zmieniło przez trzy lata, od kiedy opuściłam liceum, chociaż ponoć dużo. Przywilej absolwenta, haha :D
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Ahaha, spoko ;) Grunt, że komentarz się spodobał ;P
      Ze szczegółami ostatnimi czasy miałam aż za dużo styczności. A tu na polskim, a tu na historii, albo angielskim. Albo to ja na siłę chcę coś zobaczyć :D Poza tym... Magia tkwi w szczegółach.
      Oj, Nick też nie miał być Nickiem :P Ale w tym przypadku popieram Nicholasa. Aaron Malfoy. To brzmi dumnie ;)
      " Ciekawe jest to, że żyjemy w takich czasach, gdzie matkami zostają nastolatki, ale też i kobiety bardzo dojrzałe." Oj tam, kiedyś też tak było. Jak np. taka Jadwiga od Jagiełły :D Tylko, że wtedy to było no... powiedzmy, że bardziej naturalne.
      Już przetrawiłam wątek Jamesa i Nadine. Koniecznie o nich napisz, bo jak na razie nasuwa mi się natarczywie myśl o uzależnieniu ofiary od tego, no... ej, nie mogę sobie przypomnieć słowa. Chodzi mi o tego złego. No, uzależnienie ofiary od prześladowcy, czy coś xD
      Oj tam za słodko. End z końcówką happy zobowiązuje!
      Podobno zmieniło się sporo, zwłaszcza z ustnego polskiego. Wszak nie ma już prezentacji, tylko wchodzisz losujesz tylko jedno pytanie (obraz, coś językowego albo jakiś problem, czy coś) i masz 15 minut na przygotowanie dłuższej wypowiedzi monologowej. Dupiaste, ale miałam szczęście i wywalczyłam 90%. Z angielskiego ustnego też pozytywnie, bo 96%, a z pisemnych to chyba tak średnio. Nie popisałam się, zwłaszcza z historii, więc muszę zacząć unikać mojego historyka (a szanse, że go spotkam są spore, bo mieszkam obok szkoły). No, ale maturami jakoś sie nie przejęłam. Miałam ważniejszą sprawę na głowie ;)

      Usuń
    3. No rozumiem. Te wszystkie szczegóły na polskim to jakieś nieporozumienie, chociaż, jak widać, potrafią się do czegoś przydać ;)
      No cóż, kiedyś ludzie żyli trochę krócej. 40 lat to już staruszek :D A tak już będąc w temacie historii, też zdawałam na maturze. Mgliście pamiętam tygodnie ślęczenia nad repetytoriami. Wiele, wiele dni wyjętych z życia :D
      Ojej ten polski rzeczywiście wydaje się nieciekawy. Prezentacja była o tyle dobra, że można było się przygotować wcześniej. Ja na przykład jestem beznadziejna w wymyślaniu na bieżąco, no i mega stres. Tym bardziej gratuluję wysokiego wyniku, i z angielskiego też, gratulacje :) Ważniejsza sprawa na głowie? Oj, mam nadzieję, że nic strasznego?

      Usuń
    4. Ach, moja nauka do historii wyglądała tak: dwa tygodnie przed maturą przeczytałam pierwszy rozdział z pierwszego podręcznika i już do samej matury nic nie robiłam xD Teraz trochę tego żałuję, ale w sumie może nie było tak źle. Chyba, że w czterech stronach wypracowania napisałam więcej głupot niż myślę.
      Z polskiego nawet takiego stresu nie było. W zasadzie to nawet nie zauważyłam, że moja kolej, bo gadałam z kolegą, który wyszedł z sąsiedniej sali i wychowawczyni musiała mnie uświadomić, że mnie wywołuja xD
      Ważniejsza sprawa to ułamany palec. Zemdlałam w polowie marca i do tej pory nie wiadomo jakim sposobem odłamałam sobie kawałek kostki w środkowym paliczku czy coś. Trzy tygodnie ręka była w szynie, a problemy są do dzisiaj. Parę dni temu trafiłam do kolejnych chirurgów ortopedów (bo palec się nie zgina, co gorsza przy jakiejkolwiek próbie boli) i stwierdzili, że być może za długo była w gipsie, operować nie ma sensu, bo będzie jeszcze gorzej i pozostaje rehabilitacja, ale przede wszystkim we własnym zakresie, chociaż prawdopodobnie i tak nie powróci do dawnej sprawności :/

      Usuń
    5. Ojej, to rzeczywiście ciężka sprawa, a która ręka? Mam nadzieję że nie pisząca?
      Ja z historii jednak trochę więcej siedziałam, aczkolwiek moja nauka wyglądała tak, że czytałam najważniejsze, polecane przez nauczycielkę repetytorium, robiłam notatki w postaci dat, wydarzeń, nazwisk, doczytywałam z repetytorium operona i na sam koniec tylko przejrzałam notatki (hm… raz). Po wyjściu z matury myślałam, że nie zdam, ale udało mi się wyciągnąć 50% z rozszerzenia, co uratowało moje miejsce na studiach ;)
      A jeszcze wracając do tego palca, właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że pisząc na klawiaturze używam wszystkich palców. Pomijając już mnóstwo codziennych czynności :/ Naprawdę nieciekawie.

      Usuń
    6. U prawej, serdeczny :/ Niestety jestem praworęczna xD

      Usuń
  2. Jeny. To na prawdę koniec? Tej całej historii, ciągnącej się przez Tylko ty jedyny i Ślad? ;-;

    To... No. Natrafiłam na ten blog dość niedawno, półtora roku temu. Przeczytałam z zachwytem Tylko ty jedyny, później regularnie wchodziłam na bloga żeby ogarniać kolejne rozdziały Śladu. I chyba nadszedł wreszcie czas napisania komentarza, tak sądzę.

    Bardzo miło czytało się to, naprawdę. Lubie takie właśnie historie, mają w sobie coś takiego, że się je pamięta nawet wśród dziesiątek innych. Szczerze mówiąc kiedy zaczynałam czytać Ślad obawiałam się trochę, że zamaże mi klimat Ttj, ale było dobrze, naprawdę dobrze.

    Cóż, nie potrafię pisać komentarzy, właściwie w ogóle komunikować się z ludźmi tak żeby im to pasowało, więc:
    - bardzo się cieszę, mimo wszystko, że zakończenie (opowiadania, bo przecież właściwie dla Convalie i wielu innych dorosłe życie właściwie dopiero się zaczyna...) było dobre. Względnie dobre.
    - zastanawia mnie Victoria. Prawdopodobnie ona z dzieci Ginny będzie miała najszczęśliwsze dzieciństwo, ale... To może dziwne, ale wydaje mi się nieco smutne, że ona już zawsze będzie znała dobre zakończenie historii i jej następstwa a nigdy nie pozna na prawdę treści. To znaczy: pewnie jak będzie trochę starsza to pozna tę historię, ale już zawsze będzie to coś co łączy jej rodziców i rodzeństwo, a co nigdy nie będzie zawierać jej. Dziwne rozumowanie, ale cóż jestem dziwna.
    - listy są cudowne, tak!
    - charaktery. Postacie niekanoniczne. Stworzyłaś bardzo nie-płaskie postacie. I jeszcze przez całe opowiadanie byłaś konsekwentna jeśli chodzi ich działania! Serio, za to u mnie ogromny plus.
    - "Zobaczyła nieco bladą dwudziestotrzylatkę [...]" i: "Miała dwadzieścia dwa lata [...]" dwadzieścia dwa czy dwadzieścia trzy?
    Dzięki za to co napisałaś! Mam nadzieję, że jednak napiszesz jeszcze kiedyś jakieś drinny (albo cokolwiek po za dramione ;)). Wtedy to bardziej niż pewne, że przeczytam.
    Pozdrawiam!
    N.C.B.
    ...uh, i tak nie wyszło tak jak chciałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki z tym wiekiem, już poprawiam! Najpierw miało być 5 lat później, stąd 22 lata, następnie zmieniłam na 6 lat później i nie doszukałam się drugiego fragmentu o wieku :D
      Dziękuję za wszystko, co napisałaś. Ja niestety jestem nieobiektywna. Dla mnie postaci mogłyby być lepsze, ich charaktery bardziej przejrzyste i mogłaby pojawić się większa konsekwencja, ale, niestety, brak mi obiektywizmu.
      Podobają mi się Twoje rozważania o Victorii. Masz rację, dla tej małej wszystko, co się wydarzyło, to będzie abstrakcja. Ciekawa historia, ale czy kiedykolwiek będzie potrafiła naprawdę to przyjąć do wiadomości? Przecież od zawsze miała kochających rodziców i wspaniałe starsze rodzeństwo :)
      Oczywiście, że planuję Drinny. Na tę chwilę dwa, tylko jeszcze nie wiem, które pierwsze, i kiedy zacznę. Także zaglądaj od czasu do czasu. A może uda Ci się przezwyciężyć niechęć do Dramione?
      Pozdrawiam serdecznie i dziękuję, że postanowiłaś coś napisać, to dla mnie wiele znaczy :)

      Usuń
  3. Epilog! Tak, tak, tak! Tak strasznie się cieszę, że mogę go czytać.
    Przy okazji bardzo dziękuję za komentarz na moim blogu! <3 Uwielbiam Twoje blogi, dlatego bardzo cieszy mnie to, że wpadłaś, przeczytałaś i zostałaś na dłużej. :D
    6 LAT PÓŹNIEJ! Lubię takie skoki w czasie, jeśli chodzi o epilogi.
    List Lucasa jest taki kochany! Convalie to ma szczęście XD
    Aaaaaaaaaaa, Nicolas i Anne będą mieli dziecko <3 (chyba za bardzo się ekscetyję wszystkim, co?)
    Córka Dracona i Ginny to moja imienniczka, jej! I Ginny wreszcie doczekała się rudego dziecka! :D I bardzo się cieszę, że Ginny jednak dała się namówić na trzeciego potomka. W ten sposób Draco dostał szansę na bycie przez cały czas przy niej w ciąży, a także wychowywanie i patrzenie, jak rośnie jego pociecha. To sprawiedliwe. Bardzo się cieszę, że będzie mógł tego doświadczyć. :D
    Ile emocji w tym rozdziale! Dlatego mój komentarz wygląda jakbym ekscytowała się wszystkim jak małe dziecko (bo tak jest!).
    Masz świetny styl, tak lekko się to wszystko czyta. A te opisy! Przyznaję, że mnie nie nudzą, a na większej ilości opowiadań, które odwiedzam, zazwyczaj tak jest.
    Świetne zakończenie. DZIĘKUJĘ, ŻE DOKOŃCZYŁAŚ TYLKO TY JEDYNY, A POTEM DODOKOŃCZYŁAŚ (takie słowo istnieje?xd) ŚLADEM! JESTEŚ WIELKA! <3
    CZEKAM NA KOLEJNE DRINNY!!! <3
    Pozdrawiam,
    W.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się bardzo cieszę, że mogłam go w końcu napisać! I oczywiście, że ktoś mógł przeczytać :D
      W porządku, ja też się wszystkim ekscytowałam bardzo. Zwłaszcza jak w pewnym momencie pozwoliłam sobie na opracowanie zakończenia dla jednej osoby, i pomysły zaczęły do mnie napływać falami. A że ja jak się ekscytuję, to mam ochotę podzielić się wszystkim z całym światem, to było to bardzo, bardzo trudne doświadczenie :D
      Dodokończyłaś, hahah. Chyba nie istnieje to słowo, ale pasuje :D
      I chociaż z jedną osobą podzielę się odpowiedzią, do której nie padło pytanie: dlaczego Victoria? Bo jestem genialna, haha :D Bo to zwycięstwo. Chciałam, żeby Ginny i Draco mieli swoje małe zwycięstwo :)
      Dziękuję za wszystko i również pozdrawiam :*

      Usuń
  4. A ja nie mogę uwierzyć, że to już koniec...
    Twój blog zaczęłam czytać jeszcze na onecie i cały czas nie dociera do mnie że już nie będzie następnego rozdziału. Już tako długo czytam Ślad, że już nawet nie pamiętam jak zaczęła się ta cała historia! Teraz wakacje to muszę nadrobić i przeczytać Tylko Ty Jedyny jeszcze raz! Dało by się z PDF?
    Dziękuje ignise za piękne opowiadania. Jesteś moją ulubioną autorką fanfiction. Jak zaczełam czytać twoje opowiadania miałam może 12/13 lat. Teraz siedzę jako 18-latka i dziwię się gdzie ten cały czas się podział....Mam nadzieję że osiągniesz to na co pracujesz. Napisz tą wymarzoną książkę i nie zapomnij dać nam znać jaki jest jej tytuł ;) Powodzenia z dalszą weną, ze studiami i ogólnie z życiem.
    Wiem, że w sumie nie często komentowałam. Jestem raczej obserwatorką, zawsze martwi mnie, że moje komentarze będą za dziecinne lub nie wiadomo jakie. Ale że jest to epilog to przełamałam siebie i chcę tylko powiedzieć, że byłam i czytałam przez te wszystkie lata i że dziękuje.
    Epilog piękny, zresztą jak wszystko co piszesz.
    Pozdrawiam
    Kamila

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, a ja tak długo pisałam Ślad, że już nawet nie pamiętam, jak to jest pisać co innego :D
      Pracuję nad PDFem. Ciągle zapominam albo nie mam czasu, a chciałabym jeszcze raz wszystko przejrzeć, poprawić i dopiero wstawić. Dlatego to tak długo trwa.
      Dziękuję za miłe słowa :) I oczywiście, że jeśli uda mi się napisać i wydać książkę, to podzielę się tytułem :D Tylko do tego jeszcze dłuuuuga droga :(
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Epilogu, czemu ty wszystko musisz konczyc. :c xd
    Zachwycil mnie list Lucasa, w ktorym widac, jak mocno kocha Convalie. Tez bym chciala takiego romantycznego rycerza na bialym koniu. XD I w tym momencie wyszla ze mnie romantyczka. :D
    Swietny pomysl na epilog z perspektywy Convalie, w dodatku w dzien jej slubu.
    Nicolas i Anne beda miec dziecko, wspaniala wiadomosc. ;D Nicolas w roli ojca.. To bedzie pewnie ciekawe przezycie zarowno dla niego, jak i dla dziecka. :D
    Ciesze sie, ze wspomnialas takze o Jamesie, bo go polubilam i jestem zachwycona, ze mu sie uklada... Nawet jesli akurat z Nadine. :P
    A jednak! Ginny i Draco maja kolejna pocieche. :D Mala wydaje sie slodka istota, ktora owinela sobie ojca wokol malego paluszka. XD To takie.. ludzkie. :D Gdybys pisala dalsze losy tej rodziny, to nie moglabym sie doczekac, jak Draco wypadlby w roli dziadka. :D A Ginny? Hahaha moja wyobraznia dziala, widzisz, co ty ze mna robisz? ;)
    Szkoda, ze to juz koniec tego opowiadania, bo bylo naprawde interesujace. A przeciez czasami tak jest, ze opowiadanie meczy, nudzi... A tutaj nic! Kazdy rozdzial pochlanialam z takim samym zainteresowaniem, niecierpliwoscia... Wiedzialam, ze moge liczyc na twoja pomyslowosc. :) Tak jak pisalam wczesniej, potrafisz zaskoczyc, a nawet wplynac na zmiane zdania czytelnika o jakiejs postaci, co sie rzadko zdarza, naprawde. Przewaznie w opowiadaniach osoba zla jest zla od poczatku do konca, a u ciebie wszystko moglo sie zmienic. To trzyma w napieciu i sprawia, ze czytelnik ciagle sie zastanawia, co moze sie wydarzyc w kolejnym rozdziale. A co najwazniejsze, potrafisz dawkowac wszystko w odpowiednich proporcjach... Naglych zmian nie bylo na tyle duzo, by razic. :) A najbardziej chyba mi sie w twoim opowiadaniu podobalo to, jak potrafilas pisac o milosci, nie przesadzajac z cukrem. Niektorzy tak nie potrafia, a takie rzeczy zle mi sie czyta.
    Twoja historia spodobala mi sie od pierwszego rozdzialu, co takze rzadko mi sie zdarza.
    Twoje opowiadanie, jak widac, jest wyjatkowe pod kazdym wzgledem. Jest jednym z najlepszych opowiadan o Ginny i Draco. Dlatego dziekuje Ci za to, ze moglam je przeczytac. :)
    Teraz piszesz o innym pairingu, ktorego za bardzo nie lubie, ale cos czuje, ze i tak zaczne czytac. Kto wie, moze dzieki twojej tworczosci zmienie zdanie, i zostane fanka takze tego opowiadania. :D
    Zycze weny w dalszej tworczosci, cierpliwosci a takze czasu. :)
    ~~ mlodzia113
    Jeszcze raz przepraszam za brak tych polskih znakow, wiem, ze czytanie z tyloma bledami jest trudne, a moze nawet denerwujace. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomnialam napisac, ze ja takze czekam na PDF. ;D Stronom nie wierze, zawsze moga usunac caly serwer, a naprawde bylabym rozzalona, wsciekla, smutna i wgl, gdyby twoje opowiadanie zniklo. ;.;
      Naprawde planujesz pisac kolejne Drinny? *.* Juz sie nie moge doczekac!
      Pozdrawiam. :)
      ~~ mlodzia113

      Usuń
    2. Oooj, coś umknęły mi Twoje komentarze, ale już znalazłam!
      W odpowiedzi na komentarz spod rozdziału 50 – ciekawa jestem, czy Draco z „Jesteś” też Ci się spodoba. Jest trochę inny, ale w pewien sposób podobny. Chociaż czym się różni Draco od Draco *zagubiona*
      No i nie wiem sama, co się stało z Dylanem. W alternatywnym świecie miał być wielką, prawdziwą miłością Convalie. Takie było założenie kilka lat temu :) Coś mu zrobiłam i się popsuł. To ciekawe, jak to możliwe, żeby zepsuć swoją ulubioną postać? I zastąpić ją kimś innym? Wyrodna matka ze mnie :P
      Długo się zastanawiałam z czyjej perspektywy napisać epilog. Początkowo miała to być Natalie, jako bezstronny obserwator, później Ginny, bo od Ginny wszystko się zaczęło i to by było ładne zakończenie, myślałam też o Draco, żeby dać mu więcej czasu antenowego, ale w sumie co on by mógł powiedzieć o opowiadaniu, jak go praktycznie przez całe nie było… I jakimś dziwnym trafem skończyło się na Convalie. Rozważałam też wprowadzenie perspektywy pierwszoosobowej, ale zdecydowałam się na jednolitą formę w Śladzie. W każdym razie epilog był bardzo problematyczny, choć od dawna wiedziałam, że będzie w nim ślub Con.
      Ojej, no i dziękuję za piękne słowa, tak mi się ciepło zrobiło na serduchu :) Mam teraz mnóstwo motywacji do skończenia rozdziału. I żeby starać się pisać jeszcze lepiej!
      Co do polskich znaków, to nawet nie zwróciłam na to uwagi, dopóki nie napisałaś, że ich nie ma. Także nie ma problemu, nie utrudnia to czytania ;)
      Eee tam, nawet jak usuną cały serwer, to wstawię pdfa na facebooku :P
      Na tę chwilę mam zaczęte dwa Drinny. Tzn. łącznie kilka rozdziałów napisane pod wpływem nagłego olśnienia, czekają na to, aż się zbiorę i poukładam to co mam w głowie, a później nastukam na klawiaturze. Na tę chwilę nie chcę jednak publikować nawet dwóch opowiadań na raz (Jesteś + coś innego) bo niestety z doświadczenia wiem, że u mnie to nie wypala. Ale chyba już wiem które z Drinny ujrzy światło dzienne jako pierwsze. Oczywiście jak już się zbiorę, kopnę w cztery litery i włączę turbodoładowanie dla Jesteś.
      Pozdrawiam i przepraszam, że tyle czasu zajęło mi odpowiedzenie na Twoje komentarze!

      Usuń
  6. Nie wiem czy już wspominałam, ale ja naprawdę nie lubię epilogów - sama napisałam tylko jeden, co chyba o czymś świadczy. A szczególnie ich nie lubię w opowiadaniach które mogłabym czytać i czytać.Nie otym chciałam.
    Na "Tylko Ty Jedyny" trafiłam dobre pare lat temu i totalnie i absolutnie wsiąkłam... Znielubiłam Cię za uśmiercenie Draco, za to, że tak usilnie nie chciałaś go ożywić... Ale czytałam "Ślad" z zapartym tchem - do pewnego momentu. Potem się troszkę u mnie w życiu porobiło, opowiadania wszelkiej maści zostały odstawione na niezdefiniowane później.
    Ostatnio znów się zakochałam w czytaniu wykreowanych przez innych światów i postaci. I znalazłam Cię, Przeczytałam "Ślad" w trzy dni, choc obiecywałam sobie, że rozłożę go na dłuższy okres czasu, no ale przecież się nie da! Znów mnie zassało do środka i nie chciało wypuścić. Ale przejdźmy do rzeczy.
    "Ślad" jest jednym z najbardziej przemyślanych i dopracowanych opowiadań z polskiego fandomu jakie miałam okazję czytać. Nieistotne wydawałoby się szczegóły z początku, nabierają sensu wraz z rozwojem akcji, która toczy się w idealnym (moim skromnym zdaniem( rytmie. Nie za szybko, nie za wolno, dokładnie tak jak lubię. I te niespodziewane zwroty w fabule, które mnie tak strasznie ucieszyły (tak, tak mówię o Draco, ale o tym później). No cudo! Mam ochotę wydrukować, oprawić i trzymać przy łóżku żeby móc w każdej chwili wrócić do tych ukochanych scen i postaci.
    Jak już jesteśmy przy postaciach, to chylę czoło i biję pokłony, za tak dojrzałe i przemyślane wykreowanie, bądź co bądź od zera tylu znakomitych osobistości.
    Nick - och! jak mi ten mały zawzięty i uparty szczeniak działał na narwy w niektórych momentach to moje. Miałam ochotę dać mu w łeb, żeby się ogarnął, serio. Ale muszę przyznać że w tym jego szaleństwie była metoda, że dążył do celu i nie zawrócił gdy zaczęło być trudno, że zawalił na całej linii ale umiał przyznać się do błędu. Nie lubiłam lubiłam go na początku, później zaczęłam rozumieć, a na końcu cieszyłam się jak dłupia na tą jego słodkość i puchatość przy Anne. Wielka kreacja moja droga, naprawdę wielka.
    Convalie - taka jakaś nijaka mi się wydawała na początku. Niby Ślizgonka, ale jakaś taka Puchonowata... Nie wiem, nie przemawiała do mnie. Chociaż te momenty kiedy wychodziła ze swojej narzuconej roli, kiedy pokazywała, że ma pazur były i są moimi ulubionymi. Obsesja na punkcie Dylana działała mi na nerwy, serio, nie mogłam przełknąć tych momentów, a jeszcze bardziej nie znosiłam tego całego zamieszania z Lucasem. No na portki Merlina! (zauważyłam właśnie że mam ochotę walnąć w łeb kilka Twoich postaci, co oznacza, że naprawdę mi się podobały). Wiem, że możemy być czasem ślepe i nie wiedzieć czego chcemy, ale Convalie wzniosła się na wyżyny. Dobrze, że później się ogarnęła troszeczkę. Lubię ją, naprawdę ją lubie, bo mimo wszystko miała własne zdanie.
    Lucas - oj miałam z nim problem na początku, bo był dokładnie takim typem chłopaka, których nie znoszę. Ale później, było mi go tak strasznie żal, i jakoś tak smutno mi się robiło. No ale chłopak twardy jest nie miętki i rozegrał to niesamowicie. Chciał dać kobiecie którą kochał szczęście, a okazało się że sam też się uszczęśliwił. Wzruszyłam się przy scenie w dormitorium Convalie... nie śmiać się! :P
    Anne - cóż, ciężko było mi ją przejrzeć, ale polubiłam ją. Tak różną od Nicka, a jednocześnie tak do niego pasującą. Dobra, pomocna, ale nie taka rozmemłana klucha, tylko babka z charakterkiem. Lubię to!
    Nadine - chylę czoła, przed jedną z lepszych kreacji zazdrosnej, szalonej byłej dziewczyny, która żyła w swoim wymyślonym świecie, i bardzo jej się nie podobalo kiedy inni nie chcieli się dostosować.

    (cdn)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (cdn)
      Coleen, Rosalie, Ivy i Julie - naprawdę dobrze wykreowane, każda z własnym charakterem, każda z własnymi problemami i spojrzeniem na świat. Tylko ta Julie taka mało Hermionowata jak na jej córkę, ale w końcu ojciec to Ron, więc ten... no... dalej go nie lubie... bardzo... nieważne! :P Coleen miała powody, które zrozumiałam późno, i cieszę się że jednak udało jej się przejść nad nimi do porządku dziennego.
      Ginny - Twoja Ginny to jedna z mocich ulubionych, silna, niezależna i twarda na zewnątrz a przy tym rozpadająca się na kawałeczki każdego dnia od nowa. Szukając szczęścia, ale nie potrafiąca zapomnieć. Uparta jak osioł, to też, szczególnie z tym negowaniem opowiedzenia o Draco, ale też ją rozumiem. No i przede wszystkim dobra matka.
      Ah, te Twoje kreacje... uwielbiam je wszystkie, serio. Ale tym co uwielbiam najbardziej jest historia, którą napisałaś z ich pomocą.
      Od początku podróży Nicka po wspomnieniach, gdzieś tam z tyłu głowy cziła się nadzieja, ale nie pozwalałam jej rozkwitnąć. No bo jak to tak? Jak wybrnąć z Avady lecącej w jego stronę? No tak, nie pomyślałam żeby tam aurora postawić na torze zaklęcia. Jak wytłumaczyć osiemnaście lat nieobecności? A no tak Czarna Twierdza... Geniusz, jesteś geniuszem... I wrócił mój ukochany Draco! Kiedy okazało się, że jednak to on, że jednak żyje naprawdę się ucieszyłam. I był taki, taki, taki draconowaty... Cudno, po prostu cudo i miód na moje serce.
      Podsumowując, uwielbiam każdą najmniejszą cząstkę tego opowiadania. Jest przemyślane, z wyrazistymi postaciami i zaskakujące niesamowicie.
      Smutno mi, że już się skończyło, ale pociesza mnie, że publikujesz dalej, a ja mam co czytać :)
      Pozdrawiam i z góry (dobra z dołu) przepraszam za wszelkie błędy i za długość, albo nie za długość nie przepraszam, chociaz musiałam dzielić komentarz na dwa :)

      Buziak,
      LuLu

      Usuń
    2. Ja nie chciałam ożywić Draco? Ja tylko uważałam na dobór słów. On nie umarł, także nie było kogo ożywiać :P
      Aj to rozkładanie na dłużej, nigdy mi nie wychodzi :/ a potem się wkurzam, bo mogłam mieć jeszcze tyle dni umilanych przez dane opowiadanie, książkę czy serial, a tu koniec i trzeba szukać czegoś nowego.
      Ojej, jak się cieszę, że tak dobrze mówisz o moich bohaterach! Bądź co bądź to był mój debiut w wymyśleniu od zera całej obsady. Niestety w Dramione moja wyobraźnia wraca pod klucz i mam zdecydowanie mniejsze pole do popisu, ale z drugiej strony znów piszę o Draco… Coś za coś, no cóż.
      No a Convalie jest wkurzająca, a przy tym najbliższa memu sercu, ach, jak się sentymentalnie zrobiło jakoś, no bo trzeba się z nią pożegnać na dobre i… koniec. Dziewczyna trochę flaki z olejem, nie wie czego chce, księżniczka w opałach, a mimo wszystko jest jakaś taka… nie wiem, coś ma w sobie, taka delikatna, budząca współczucie, troskę i mam ochotę ją przytulić i się nią zaopiekować, i strasznie się cieszę, że mogłam jej dać Lucasa. Chociaż całego opowiadania z jej perspektywy bym nie wytrzymała, oooo nie. Jak to dobrze, że miałam cały arsenał bohaterów!
      Juliette jest rozpieszczoną gówniarą, ot co. Ron ją rozpuścił no i wyszło jak wyszło. Za to jej brat (bo ona ma brata bliźniaka, nie wiem czy ktoś o nim w ogóle pamięta, pisałam o tym, ale nie dostał roli na stałe, bo był nudny) to kujon.
      Nie przepraszaj za długość, dawaj jak najwięcej treści, ja je chłonę jak gąbka!
      Buziaczki, no i muszę jeszcze dodać, że bardzo miło Cię znów widzieć :)

      Usuń
  7. Okej, to co, robimy to? Czytamy epilog i ostatecznie kończymy tę wieloletnią przygodę ze śladem…? Ach! Kurczę no, emocjonalnie będzie.
    Ojej <3 Ha, list, takie nawiązanie do ttj jakby, nie? Tam też był jakiś list na koniec. I jej <3 Księżniczko <3 I miś! Jakie to kochane! Ojejku-jejku! <3
    Ha, no i biorą ślub! Cóż, minęło 6 lat, kawał czasu (prawie jak nasz kawał czasu z tym opowiadaniem – ileż to ono ma?), choć oczywiście dla mnie minął jeden dzień od czasu, kiedy wciąż byli w Hogwarcie, więc wciąż się wydają tacy młodzi. Muszę się przestawić! Pamiętam, że mówiłaś coś o jakichś ślubach, że będą, ale nie pamiętam dokładnie co i jak, więc chyba bardziej się spodziewałam Nicka i Anne w tym momencie. Rany! Connie i Lucas biorą ślub! Ha, dobrze, dobrze. #TeamLucas, zawsze mówiłam, no i się sprawdziło i good for them <3
    Ooo, a u Nicka i Anne widzę, że też dobrze. Dziecka się spodziewają! Wohooo!
    Hoho, magiczna archeologia, powiadasz? Ciekawy wybór :D
    Kurczę, chyba udziela mi się podekscytowanie Convalie, serce bije, oddech przyspiesza, cóż za emocje!
    Hmm, no i trzeba przyznać, że ślub to niezły wybór na zakończenie. Nie dość, że ładnie nam wiąże jeden z głównych wątków miłosnych, to jeszcze daje szanse, by nasz Draco się wykazał, po tej długiej nieobecności może wskoczyć w tradycyjną rolę ojca prowadzącego do ołtarza i jakoś nam to uwydatnia, że tu jest, wrócił, że został zaakceptowany i jest częścią rodziny. Zresztą, nie tylko Draco nam się pojawia – ślub to idealna okazja, żeby skrzyknąć wszystkich bohaterów razem i za jednym zamachem pokazać, jak się mają i co się zmieniło. (Tak nawiasem, trochę mi się to kojarzy z zakończeniem GG – też mieli tam taki mały przeskok czasowy i wgl, nieprawdaż?).
    I siostrzyczka Convalie! Ha, tak się zastanawiałam, któż to, jak wymieniłaś jej imię, zaczęłam podejrzewać i rzeczywiście. Na gacie Merlina! To się jednak Draco z Ginny doczekali tego kolejnego dziecka! Tak, to było zdecydowanie coś, czego (przed wzmianką w poprzednim rozdziale) bym się w ogóle nie spodziewała. Uznaj mnie za zaskoczoną!
    Ale milusio, że po tym całym czasie Connie się udało rozwinąć tę więź z Draco.
    I ona się powstrzymuje od niekontrolowanego chichotu… A ja nie! Na szczęście nie gapi się na mnie całe zgromadzenie gości weselnych, więc ja sobie mogę, hi, hi :D
    Aaa, ojej, i mam jeszcze zaciesz z wrednych Ślizgonek <3 Haha <3 I Coleen moja kochana! I udało jej się znaleźć jej własny happy end? O jak się cieszę. I Colette, też świetne imię! Idealnie pasuje do Coleen :D
    Ha! I Dyl z Natalie! Popatrz, popatrz! Ale to ma sens, mogę sobie wyobrazić, że ci dwoje będą do siebie pasować. I że Dyl wylądował na ślubie Connie… a to zaiste, los (albo pewna autorka ]:->) lubi płatać figle.
    Woah, a teraz Nadine i James? Ale sypiesz niespodziankami! A to ciekawa sytuacja rodzinna im się zapowiada, ha, ha…
    Ooooch, księżniczka, książę, konie, porsche! Moje poczucie romantyzmu jest, hm, można powiedzieć, dosyć zmienne, ale dla nich może się wznieść na wyżyny. Ach, jacy oni kochani <3 Jak Ty to zrobiłaś, hę?
    Omg! I koniec! Dotarłam do ostatniej kropki w śladzie!
    Wow, ale nieźle zaszalałaś z tą końcówką, tak radośnie, optymistycznie i inspirująco… :D I widzę, że ten obecny tekst z belki – który myślałam, że należy kojarzyć już z nowym opowiadaniem – ma swoje odbicie i tutaj. Ale, no, naprawdę, inspiracji życiowej tu że hoho, aż się czuję zainspirowana ;P
    No i rzeczywiście, pokończyło się bardzo dobrze, wygląda na to, że dla wszystkich, wszyscy sparowani, z nadzieją, optymizmem, nawet dziećmi gdzieniegdzie… Milusio. Jest duży kontrast z końcówką ttj, ale biorąc pod uwagę, że to kontynuacja – to jest dopiero prawdziwy koniec, nieprawdaż? Bo skoro w ttj nie było dobrze… to nie był koniec, a tu, koniec końców ostatecznie wszystko się ułożyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, więc, ten. Chyba teraz pora, żebym Ci powiedziała – kolejny już raz – jak bardzo jestem pod wrażeniem. Tego, że wciąż konsekwentnie piszesz i pociągnęłaś takie długie opowiadanie, a także, rzecz, jasna, tego jak piszesz. Jak potrafisz spleść ciekawą fabułę i oprócz różnych wielkich, dramatycznych, pełnych akcji wydarzeń, ciągnąć historię w tych bardziej codziennych aspektach, co, jak dla mnie, jest prawdziwym wyzwaniem. I jak potrafisz używać słów, ujmować swoje opisy i dialogi w tak dobry sposób… Od kiedy zaczęłam Cię czytać, byłam pod wrażeniem, a z czasem mogłaś stawać się tylko coraz lepsza. No i przede wszystkim bohaterowie, to, jak ich kreujesz, jak rzeczywiście wychodzą ludzko i prawdopodobnie i – jak to widziałam, że ktoś poprzednio napisał w komentarzu – jest ich tyle, a wszyscy są różnorodni i pokazani z różnych stron. Nawet jeśli czasem martwiłaś się, czy radzisz sobie z tak szeroką obsadą, to ja bym powiedziała, że koniec końców tak – to naturalne, że nie wszyscy mogą dostać tyle uwagi, że niektórzy są gdzieś na dalszym planie, ale u Ciebie było ich naprawdę sporo i jako czytelnik nie mam poczucia, że kogoś zaniedbałaś, gdy zasługiwał na więcej. Więc nawet jeśli momentami było to ciężkie zadanie i nawet jeśli niektóre rzeczy wyszły być może inaczej niż w Twojej głowie – to myślę, że podołałaś i, jak mówię, jesteś pod wrażeniem. Kiedy ja stanęłam w miejscu, Ty wciąż szłaś do przodu, ćwiczyłaś swój warsztat, rozwijałaś się i mimo tak długiego opowiadania nie jesteś wypalona, ale gotowa na kolejne. Naprawdę, wróżę Ci świetlaną przyszłość! Ileż to blogów przetrwało tyle lat, ile tak długich i tak starannie napisanych historii rzeczywiście doczekało swojego końca?
      Kurczę, naprawdę, tyle lat ze śladem! Dla mnie, jako czytelniczki, to oczywiście też wielki moment. Może i moja obecność była bierna – znaczy, to Ty tworzysz, ja tu tylko czytam – ale i tak, tyle lat konsekwentnie czytając to opowiadanie… jak żadne inne! No więc, oczywiście, przywiązałam się. Ci bohaterowie byli dla mnie jak ludzie z krwi i kości – co zresztą chyba było widać po tym, jak ich traktowałam :D No więc owszem, trochę tutaj smutam, łapią mnie sentymenty i w pewnym sensie będę tęsknić. Ale też nie chcę tak smęcić, bo to w zasadzie powód do radości i świętowania, nie? Osiągnęłaś kolejny wielki kamień milowy. Wytrwałaś. Dokończyłaś coś. I jesteś wolna, żeby iść dalej, pracować nad kolejnymi projektami. Zresztą obie dobrze wiemy, jak ważne jest, aby skończyć w odpowiednim momencie i wiadomo, nie o to chodzi, by przeciągać w nieskończoność. Ale i tak czasem ciężko się pożegnać.
      No i podczas gdy ja przeżywam te końcowoopowiadaniowe uniesienia, to Ty i wszyscy inni jesteście sto lat do przodu przy nowym opowiadaniu. Ups, tak to jest, jak się jest spóźnialską Cassandrą. Oh, well. Nie da się ukryć, cieszę się bardzo, że wciąż piszesz, a dramione brzmi bez dwóch zdań interesująco! A więc znowu zobaczymy z Twojej strony Draco… ale w jakimś innym wydaniu, ciekawa jestem, jak to zrobisz. Trzeba się będzie znowu jakoś przestawić. Choć, nie powiem, chyba fakt, że w śladzie Draco zasadniczo nie było przez większość opowiadania chyba pomaga, nie będzie takiego bezpośredniego przełożenia. No, ciekawa jestem jak to będzie!

      Usuń
    2. (Notka na marginesie: w moim krótkim doświadczeniu z ff zauważyłam, że jednak wolę pisać o własnych postaciach i nawet jeśli miałam to ff z jakimiś kanonicznymi bohaterami, to do dodanych tam własnych ciągnęło mnie znacznie bardziej. Z drugiej strony wiem też, że jako czytelnik chyba łatwiej zwrócić mi uwagę na ff niż na tekst oryginalny, a w ramach ff najchętniej właśnie te ze znanymi, lubianymi bohaterami, jakieś nowe pokolenia, stare pokolenia, nie-wiadomo-jakie-pokolenia znacznie mniej mnie przyciągają. Ale właśnie nie wiem, z tą zdolnością do trzymania się kreacji kanonicznych bohaterów to jakoś u mnie średniawo. Jak Ty to robisz, hm? Ale to właśnie taka dygresja nieszczególnie na temat, tak mi akurat przyszła do głowy).
      No, to chyba na mnie też pora… Żegnaj, śladzie, ale, na szczęście, do szybkiego zobaczenia, twórczości Ig :D
      Nie pozostaje mi nic innego tylko brać z Ciebie przykład :P
      PS. Chyba będę musiała poszukać nowego avka, bo mi teraz kolorem do szablonu już nie pasuje *lol2*

      Usuń
    3. A ja zrobię zbiorczy komentarz, żeby nie trzeba było szukać. A co :D
      W temacie sweterka mam tylko jeden komentarz: <3
      W ogóle wrr. James dostał za mało miejsca. Convalie z Lucasem i ich życie po Hogwarcie też nie dostali miejsca, a są w mojej głowie i bardzo dobrze ich widzę. Nadine. James i Nadine. Muszę napisać miniaturkę, ale boję się, że będzie za długa. Kurczę blade no, nie chcę rozgrzebywać wszystkiego, co napisałam, bo przecież „trzeba wiedzieć kiedy skończyć”. A tak mi brakuje trochę…
      Przechodząc do zupełnie innego wątku: DZIĘKUJĘ że reakcja Convalie na wiadomość o Draco pasuje do Twoich wyobrażeń i że dobrze zareagowała dystansem i że nie potępiasz mnie za to, że Draco nie przyjechał od razu natychmiast do Hogwartu. No i tu nie chodzi tylko i wyłącznie o to, żeby Convalie się przyzwyczaiła do myśli, że ma ojca, ale przede wszystkim o Draco – halo, człowiek spędził wiele lat w zamknięciu, musi się zaaklimatyzować, a jeszcze mu mówią, że przed odejściem spłodził córkę. Przez wiele dni Ginny musiała mu o niej opowiadać, co i jak się działo, a poza tym miał mnóstwo własnych spraw na głowie i zleciało. I weź tu odkręć we wszystkich urzędach, że jednak żyjesz :/
      Rosalie – Hanka? Eee… nie, nie pasuje mi. Miałam dla niej taką ładną sesję Brittany Snow na profilowe. A poza tym Rosalie ma gęste, falowane włosy i to zdecydowanie dłuższe od Hanki, co Ty wymyślasz? :D
      Wielkie Sceny Kawiarniane, och taaak. Debiut Nicka. To jedna ze scen, których pisanie zapadło mi bardzo głęboko w pamięć. I Cassie i North i czekoladki <3 Słuchaj, musimy się spiąć i napisać to opowiadanie. Ciąży mi myśl, że nie wykorzystujemy tak wielkiego potencjału, zwłaszcza że teraz jesteś młodszą specjalistką ds. adaptacji kulturowej.
      Co do „wyjdź za mnie”, hm, no wiesz, mi się to tak wypsnęło trochę. To znaczy mieli sobie porozmawiać po prostu i zostawić furtkę pt. „Dobra, niech ci będzie, wybaczam ci, ale nic nie obiecuję” (z tym że epilog bez zmian), ale Nicolas trochę się pospieszył. No niech mu będzie. Stwierdziłam, że to i tak ostatni rozdział, więc nic takiego się nie stanie, bo gdybym miała pisać dłużej, to by został zbanowany. (Może nienajlepsze słowo, ale mi tu pasuje, więc zostaje).
      A rozdział 50 miał stron 18 i kilka linijek. Wow.
      No i epilog. W ogóle jak Ty wszędzie znajdujesz powiązania, prawdziwy detektyw z Ciebie :D Chociaż co do niektórych rzeczy – no cóż, nie robię ich świadomie. Może jest jakaś tam podświadomość, która nakierowuje mnie na powiązania, a może po prostu to jest jakaś moja tendencja do wybierania określonych sytuacji i powielania wątków, a może intuicja…
      Tak, tak, śluby, chociaż oklepane, to idealnie się nadają na zakończenie, właśnie przez to, że są na nich wszyscy najważniejsi bohaterowie. A jeszcze co do ślubu Nicka i Anne, to rozważałam to. Ostatecznie postanowiłam oddać go Convalie, a im sprezentować dziecko. Choć długo wahałam się między tymi dwiema wizjami.
      A ja ciągle czekam, aż ktoś zwróci uwagę na imię Victorii! Toż to zwycięstwo! Wielka miłość przezwycięży wszystko, takie tam. No. A nikt nie spytał :(
      No i w ogóle… ten… zarumieniłam się :D

      Usuń
  8. cóż, stwierdziłam, że muszę zostawić tutaj po sobie jakiś ślad (hihi, jak się zgrało z tytułem!)
    zacznę od tego, że na ttj trafiłam na fanfiction.net. było to dobre kilka lat temu, gdy szukałam czegoś, żeby nakarmić głoda zwanego drinny (kocham ten pairing najmocniej na świecie) po przeczytaniu 'źródła'. było bodajże tylko kilka rozdziałów. nie spodobało mi się, bo takie urwane, myślałam, że nie będzie kontynuacji. potem jednak całkiem niedawno trafiłam na innego bloga drinny właśnie. był tam link tutaj. stwierdziłam, że się przemogę i podejdę do tego opowiadania raz jeszcze. pierwsze 10 rozdziałów, nie ukrywam, było trochę ciężkie. potem jednak coraz bardziej zaczęłam je lubieć. nie ukrywam - miałam ochotę cię zabić, gdy draco zginął. mój ukochany, najcudowniejszy i ślizgoński od czubka blond włosów do paznokcia palca u stopy draco nie żyje! byłam wyjątkowo przybita, bo to mój ulubiony bohater. potem zobaczyłam, że jest kontynuacja. nie zastanawiając się ani chwili stwierdziłam, że jestem ciekawa, co będzie dalej. i nie rozczarowałam się! strasznie się cieszę, że jednak draco żyje, na prawdę. podejrzewałam to od kiedy nick natknął się na tę barierę w umyśle huntera. pomyślałam - może jednak się zlituje nad krwawiącym lisim sercem i okaże się, że draco jednak żyje! i tak, żyje! mało nie zaczęłam wyć ze szczęścia jak popieprzona 12 latka na gwiazd naszych winie. (film okropny, rządam zwrotu moich 2 godzin życia). byłam zdziwiona, że convalie wróciła do lucasa, ale czytając dalej, stwierdziłam, że to najlepsza decyzja i w 100% popieram. dylan to taki rozmemłany klaun, ugh. uwielbiam twoje postacie. uwielbiam to opowiadanie. uwielbiam ciebie za to, że dałaś mi na trzy dni oderwać się od rzeczywistości i żyć w lepszym i wygodniejszym dla mnie świecie.
    nie wiem, czy to przeczytasz, ale dziękuję. i cieszę się, że nie zraziłam się i przebrnęłam te pierwsze rozdziały.
    no i muszę cię pochwalić - jestem bardzo wymagającym czytelnikiem, czepiam się dosłownie wszystkiego - ty mnie zadowoliłaś pod każdym względem. postacie nie były płytkie, proste, banalne ani nudne. ginny może była dla mnie zbyt płaczliwa, ale potem ją zrozumiałam - ciąża i buzujące hormony, ciągłe tajemnice... draco idealnie ślizgoński i malfoyowaty, trudny i nieprzewidywalny, ron wybuchowy, denerwujący, voldi zły, paskudny, perfidny (i tak go lubię). jedyne, czego mi trochę brakowało to humoru. ale to nie umniejsza opowiadaniu w żadnym stopniu. tak teraz myślę, że odtrąciło mnie początkowo to, że ginny była w ciąży. niespecjalnie lubię, gdy na początku coś takiego się dzieje.
    okej, kończę, bo cię jeszcze zanudzę moim marudzeniem na śmierć, czego nie życzę.
    jesteś cudowna, jeszcze raz dziękuję ci za to opowiadanie i życzę dużo dużo dużo weny.
    trzymaj się cieplutko, ściskam
    lis

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczęłam pisać ttj mając bodajże 15 lat. Wtedy wydawało mi się, że ciąża to genialny pomysł. Teraz myślę, że mogłam to wszystko poprowadzić trochę inaczej, ale jest już sporo lat po fakcie ;)
      Ale zaczynając od początku: o kurczę, zdążyłam już zapomnieć, że kiedykolwiek wrzucałam ttj na fanfiction. Ono nadal tam jest? Muszę chyba coś z tym zrobić :) No i "Źródło", o Boże, genialne opowiadanie! Może przyszedł czas, żeby przeczytać je po raz kolejny, bo szczegóły zdążyły mi ulecieć z głowy.
      Mam świadomość, że początek ttj nie jest zbyt zachęcający, dlatego też bardzo się cieszę, że przez niego przebrnęłaś, a jeszcze bardziej, że Twoja ogólna opinia o tym opowiadaniu (i śladzie!) jest taka pozytywna.
      Dzięki, że popierasz Convalie i Lucasa. Zanim do tego doszło, a Ślad był tylko malutkim zalążkiem w mojej głowie, to Dylan był jej pisany, a Lucas nawet nie istniał. Cieszę się, że tak myślisz, to znaczy, że dokonałam dobrego wyboru :)
      Dziękuję bardzo za Twoją opinię. Buziaki :*

      Usuń

Nie bądź anonimem - podpisz się! Będę mogła Cię zapamiętać i wiedzieć, czy i o czym już z Tobą rozmawiałam :)