czwartek, 29 sierpnia 2013

Ślad: rozdział trzydziesty dziewiąty



- Jeremy – powiedziała Ginny, z rozmachem otwierając drzwi do wypełnionego światłem gabinetu szefa, który siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery, a na dźwięk jej głosu podniósł głowę i utkwił w niej spojrzenie swoich jakby wyblakłych, jasnoszarych oczu. Nie zatrzymała się, popchnęła drzwi za sobą tak, że zamknęły się z lekkim trzaskiem, i ruszyła w stronę biurka, zatrzymując się tuż przed nim i kipiąc złością. – Co to ma znaczyć? – spytała, rzucając kilka kartek spoczywających w jej dłoni na papiery znajdujące się na blacie.
Jeremy Wilson zmieszanym gestem potarł czoło i utkwił wzrok w najbardziej widocznej kartce, bardzo starając się nie spojrzeć Ginny w oczy. Ta oparła rękę na biodrze i wpatrywała się z wściekłością w swojego szefa. Miała wielką ochotę coś zniszczyć.
- Temat jak temat – odpowiedział po chwili namysłu, spokojnie, jakby przeczuwał zbliżającą się katastrofę, której jeszcze w jakiś sposób może zapobiec. Ginny czuła, że robi się czerwona ze złości.
- Dlaczego on? – spytała, bardzo starając się nie krzyczeć. – Dlaczego mi to robisz? Przecież wiesz, że był moim mężem, że nie życzę sobie…
- Ginny – przerwał jej uspokajająco, ostrożnie podnosząc na nią wzrok. – Przecież nie musisz brać tego zlecenia. Niech zrobi to ktoś inny. Nie musisz nawet tego czytać.
Co za głupota. Oczywiście, że to przeczyta. Oczywiście, że zaboli ją każde słowo, które ktoś zupełnie obcy miałby wypowiedzieć na temat Dracona. Poza tym skąd to nagłe zainteresowanie? Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć o tym czytać?
- Dlaczego po tylu latach? – spytała, licząc na odpowiedź, która mogłaby przekonać ją, że to nic złego, że nikt nawet nie zwróci uwagi na ten mały artykulik.
- Robimy specjalne wydanie poświęcone wojnie z Sama-Wiesz-Kim. Mówiłem ci o tym milion razy.
- Tylko jakimś sposobem zapomniałeś dodać, że masz zamiar umieścić tam Dracona.
Ze złości było jej strasznie gorąco. Opadła na krzesło przed biurkiem, chwytając pierwszą lepszą kartkę i wachlując się nią. Jeremy machnął od niechcenia różdżką, włączając klimatyzację. Chłodne powietrze przyjemnie owiało twarz Ginny.
- To krótki artykulik – odpowiedział szef. – To osoba poległa w walce, w dodatku o znanym nazwisku, z poważanego rodu, nie można tak po prostu go pominąć.
- Ja to zrobię – stwierdziła, zabierając mu kartkę sprzed nosa i wpatrując się w kilka krótkich, zwięzłych zdań. – Nie pozwolę na to, żeby ktoś inny się w to wtrącał. I te też zabieram – poinformowała, wskazując na pozostałe kartki, które przyniosła. Wśród wymienionych nazwisk znajdowali się państwo Sileo razem z córką, Elissą, a także Dominic Attaway. Znała jeszcze kilka innych poległych osób.
Jeremy spojrzał na nią z niedowierzaniem. Spodziewał się wybuchu i kłótni, a Ginny z całych sił starała się do tego nie doprowadzić. Powtarzała sobie, że nie jest już dzieckiem. Ludzie zasługiwali na to, by przeczytać o ofiarach bezsensownej wojny, poznać całą prawdę. No dobrze, może nie całą. Ale najważniejszą część – owszem.
Wymaszerowała z podniesioną wysoko głową z gabinetu. Jeremy zdążył tylko życzyć jej powodzenia. Spojrzała na trzymane przez siebie kartki i złożyła je na pół, by zmieściły się w torebce. Potrzebowała Danny’ego. Nie, to zły pomysł. Nie mogła lecieć do niego z płaczem, bo musi napisać kilka zdań o Draconie. To na pewno mu się nie spodoba. Danny wiedział doskonale, że nigdy nie będzie jedynym mężczyzną w jej życiu, że nie ma szans, żeby tak po prostu przebolała Draco. Ale nie musiała mu o tym przypominać na każdym kroku.
Zatrzymała się, niepewna, gdzie może pójść w takiej sytuacji. To nie aż tak poważna sprawa, żeby potrzebowała tony czekolady czy litra wódki. Nie musi urządzać babskiego wieczoru. Po prostu potrzebowała zająć czymś myśli. Odczuwała niepokój. Na Merlina, po prostu chciała się przytulić!
Przygryzła wargę, ale ruszyła przed siebie. Nie musi od razu o wszystkim opowiadać Danny’emu. Nie może nawet powiedzieć mu o tym temacie. Zdradzi ją jej mina, gesty, wszystko. Upewniła się, że materiały spoczywają bezpiecznie niewidoczne w jej torebce. Odetchnęła głęboko i przybrała na twarz uśmiech. Widziała Danny’ego na końcu korytarza. Nie miała za dużo czasu na myślenie. Przyspieszyła i wsunęła dłoń w jego, sporo większą. Poczuła ciepło, owionął ją zapach balsamu po goleniu używanego przez mężczyznę i spojrzała na jego gładkie policzki. Uśmiechnął się na jej widok, a ona poczuła, jak momentalnie robi jej się lżej na sercu.
O wiele łatwiej jest iść przez życie z kimś, kto się o ciebie troszczy. Ginny zdążyła się już o tym przekonać. Nie wiedziała, jak mogła żyć tyle lat w samotności. Wszystko jest o wiele prostsze, gdy ma się świadomość, że jest ktoś, kto nie ma prawa tak po prostu odejść. Gdy jest ktoś, kto sprawia, że zwyczajny dzień staje się piękniejszy. I najważniejsza jest świadomość, że można na tym kimś polegać w każdej sytuacji, bez względu na wszystko.

* * *

Juliette siedziała sama przy stole Gryfonów, jedząc ostatnie w tym roku śniadanie w Hogwarcie. Powoli żuła tosta, przyglądając się innym uczniom. Dylan jeszcze nie przyszedł do Wielkiej Sali, więc miała chwilę dla siebie. Ona i Natalie nie odzywały się do siebie od kilku dni. Nikt nie miał jej przeszkadzać.
Chciała czegoś więcej. Pragnęła namiętności, gwałtowności, życia tu i teraz. Pragnęła, by jej związek z Dylanem był mniej nudny i przewidywalny. Kochała go, ale czy on kochał ją? Gdyby tak było, nie traktowałby jej jak zwykłej koleżanki. Poświęcał jej za mało czasu. Chciała, by ją wielbił, by okazywał jej swoje uczucia, czy to tak wiele? Miała wrażenie że daje całą siebie, a w zamian dostaje marny strzępek uwagi.
Westchnęła i przechyliła głowę, opierając ją na dłoni. Co miała robić? Dylan nie kochał jej tak, jak tego pragnęła. Może to nie była właściwa osoba. Może po prostu nie byli sobie przeznaczeni.
Mogła mieć każdego. Uchwyciła co najmniej kilka zainteresowanych spojrzeń skierowanych w jej stronę. Dlaczego jej serce musiało bić dla niego? Dlaczego tak ciężko było się odkochać? To nie jej typ. Nie powinni być razem. Podobał się jej, ale co z tego? Dlaczego w ogóle zabiegała o jego względy? Dlaczego ciągnęła ten związek? Bo chciała zrobić na złość Convalie?
Powróciła myślami do ostatniego wieczoru, gdy szła do biblioteki, by spotkać się ze swoim chłopakiem. Tęskniła za nim, za jego pocałunkami, objęciami. Nie rozumiała, dlaczego wciąż ją odtrąca.
Na korytarzu minęła Convalie. Nie mogła mieć pewności, że ta wyszła z biblioteki, bo wciąż dzieliło ją od niej kilka korytarzy, ale przeczuwała to. Obrzuciła kuzynkę pełnym wyższości, wyzywającym spojrzeniem, na które ta natychmiast odpowiedziała. Wolała ją, gdy potulnie spuszczała wzrok i szukała drogi ucieczki. Przynajmniej wtedy mogła mieć pewność, że jest winna. Tyle że to nie przesądzało o jej niewinności. Harde spojrzenie mogło po prostu oznaczać, że się jej nie boi i nie zamierza stosować się do jej przykazów.
Przyspieszyła kroku, zmierzając do biblioteki i zostawiając Convalie za swoimi plecami. Na pewno tam była. Skąd jeszcze mogłaby wracać? Wiedziała, że coś jest na rzeczy. Że Dylan…
- Stop – powiedziała sobie, zaciskając na chwilę oczy. Nie chciała i nie mogła o tym myśleć. Nie mogła sobie zatruwać życia. Jeśli tak rzeczywiście było… cóż, może powinna to bardzo dobrze przemyśleć. Poddać się.
Weszła do biblioteki, ale nie dostrzegła od razu Dylana. Musiała minąć kilka regałów pełnych książek, żeby dostrzec go przy jednym ze stolików. Skierowała tam kroki, starając się iść najciszej jak mogła, by nie przykuć od razu jego uwagi. Musiała mu się przypatrzeć. Wyglądał na niezwykle skupionego na książce, którą czytał. Po co ktoś miałby czytać książkę na dzień przed wyjazdem z Hogwartu? To nie ma sensu. Nie potrzebował się uczyć.
Znała tę pozycję. Lekko zaokrąglone plecy, przedramiona oparte o blat stołu, wzrok pilnie śledzący każdą linijkę tekstu. Podeszła bliżej i stanęła za nim, zaglądając mu przez ramię. Wyczuł jej obecność i odwrócił się do niej.
- Cześć! – powiedział entuzjastycznie. Pochyliła się i pocałowała go na powitanie, a następnie wgramoliła się na ławkę obok niego.
- Co czytasz? – spytała, choć niespecjalnie ją to interesowało. Dylan pokazał jej okładkę książki, zamigotały połyskliwe litery tworzące tytuł: „Magiczne stworzenia Wielkiej Brytanii”. Zmarszczyła brwi. – Po co ci to?
Wzruszył delikatnie ramionami.
- Interesuje mnie to.
No pewnie. Wolał czytać o zwierzętach niż spędzić z nią trochę czasu.
- Ale po co to czytasz? – spytała. – To znaczy… co ci to daje?
- Wiedzę – odparł bez namysłu. – I rozrywkę.
Prychnęła cicho. Jasne.
Milczeli przez chwilę oboje, Dylan kończył czytać rozdział, a ona rozmyślała. O sobie, o nim, o Convalie. I nie mogła dojść do żadnych wniosków.
- Była tutaj, prawda? – spytała znienacka. – Convalie. - Dylan nie spojrzał na nią, ale powoli, jakby z namysłem kiwnął głową. Najwyraźniej nie wyczuł żadnego podstępu. Wciągnęła haust powietrza, chcąc zacząć tyradę, ale powstrzymała się w ostatniej chwili. To, że powie parę niemiłych słów na temat kuzynki, nie sprawi, że zrazi do niej Dylana, a nawet może zaszkodzić jej samej. Poczuła się, jakby połknęła cytrynę, i uśmiechnęła się równie przekonująco jak w takiej sytuacji. Oparła głowę na ramieniu Dylana, a on krótko pogładził ją po włosach. Przymknęła oczy. Zrozumiała wtedy jedną rzecz. Że tych dwoje coś ciągnie do siebie i nie była pewna, czy jest w stanie to powstrzymać.
Wróciła myślami do rzeczywistości, przyłapując się na gapieniu w pusty talerz. Westchnęła i dopiła resztkę soku dyniowego ze swojego pucharka i wstała od stołu, zamierzając jeszcze raz sprawdzić, czy spakowała już wszystko, czego będzie potrzebować w domu. Gdy przemierzała salę, jej wzrok padł na stół Krukonów i na Dylana, który wydawał się być tak bardzo pochłonięty rozmową z kolegami z drużyny, że nawet jej nie zauważył. Zmusiła się, by oderwać od niego wzrok i ruszyć dalej. Jeszcze nie wiedziała, jak to wszystko będzie wyglądać za dzień, dwa, za miesiąc. Powinni trochę od siebie odpocząć, nabrać dystansu i zobaczyć, co z tego wyniknie.

* * *

Coleen wpadła do pustego przedziału, ciągnąc za sobą Lucasa. Rzuciła się na jedno z siedzeń i zaśmiała głośno. Ślizgon zamknął ostrożnie drzwi i zajął miejsce naprzeciwko niej. Na jego ustach czaił się cień uśmiechu.
- Nareszcie do domu! – westchnęła. – Muszę odpocząć od tego zamku. Trochę normalnego życia, och! Zakupy, imprezy…
Drzwi do przedziału otworzyły się i ich oczom ukazała się wspierająca ręce na biodrach Amarie. Spoglądała to na jedno, to na drugie.
- Czy potrzebne jest specjalne zaproszenie? Nie dostałam takowego. Ale mam nadzieję, że to zwyczajne przeoczenie.
Coleen uśmiechnęła się szeroko i chwyciła przyjaciółkę za rękę, by pociągnąć ją na siedzenie obok siebie. Teraz brakowało im tylko Rosalie i Ivy i żadna z nich raczej się nie zjawi. Rosalie odmawiała spędzania czasu z Lucasem, poza tym była zbyt zajęta kręceniem się wokół swojego nowego chłopaka, którego imienia Coleen wciąż zapominała. Zaczynało się chyba na P… albo to było T? A Ivy najwyraźniej utracili już na stałe. Wiedziała, że to po części jej zasługa. Nie powinna traktować jej protekcjonalnie, wciąż mieć pretensje i obwiniać ją o byle co. Nie była dobrą przyjaciółką dla Ivy i dlatego nie mogła narzekać na to, że ta się od niej odwróciła. A właściwie – od nich wszystkich.
Cóż, przynajmniej odzyskała Lucasa. Znali się od kiedy tylko pamiętała i bolało ją, gdy nie mogła po prostu podejść do niego i porozmawiać od serca. Na szczęście ten czas już minął. Teraz mogła podzielić się z nim każdą myślą, wszystkim, co tylko ślina przyniosła jej na język. To wszystko sprawiało, że czuła się wspaniale.
Pociąg nie zdążył jeszcze ruszyć na dobre, gdy Amarie wyciągnęła talię kart ze swojej podręcznej torby i zakomunikowała, że teraz będzie im przepowiadać przyszłość. Zarówno Coleen jak i Lucas przewrócili oczami i stłumili chichot, ale starali się nie pokazać Amarie, że nie traktują jej poważnie. Chociaż ta i tak musiała już dobrze o tym wiedzieć. Nigdy nie brali wróżbiarstwa na serio.
Coleen dowiedziała się, że czeka ją ciężki sprawdzian. Trochę pocierpi, ale szczęście się do niej uśmiechnie. I ponoć urodzi się jej braciszek. W to ostatnie szczerze wątpiła, ale dobrze było się pośmiać. Lucas dostanie pod choinkę nowe buty. Postanowiła, że specjalnie mu je kupi. Ale się zdziwią! Poza tym zdobędzie miłość swojego życia. Jakże wygodnie – bezterminowo! Ciekawe kto mógłby nią być.
- Koniec tego dobrego – zaprotestowała Coleen, gdy Amarie zadeklarowała, że teraz powróży im z dłoni. Z korytarza dobiegł ją odgłos tarabaniącego się wózka z jedzeniem. – Zaraz będziemy mieć ucztę.
- Mogę powróżyć z czekoladowej żaby – zaaferowała się Amarie. – Jeszcze tego nie próbowałam, ale…
- Amma – jęknęła Coleen, wywołując tłumiony śmiech Lucasa.
Drzwi do ich przedziału otworzyły się i w przejściu stanęła kobieta sprzedająca słodycze.
- Coś dla was kochaneczki?
Każde z nich kupiło ulubione pyszności, a gdy tylko drzwi do przedziału zamknęły się, rzucili się na fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta, śmiejąc się i przekrzykując. Lucas natrafił na miodową i aż wykrzyknął z radości:
- Nie sądziłem, że taka istnieje!
Nadeszła kolej Amarie, która zamknęła oczy i odwróciła głowę, sięgając do opakowania. Wyłowiła fasolkę w intensywnie brązowym kolorze, ale nie spojrzała na nią, tylko od razu wpakowała sobie do ust. Przeżuwała przez chwilę, nie zmieniając wyrazu twarzy.
- I co? – dopytywała Coleen, szczerze zaciekawiona.
- Kawa – powiedziała w końcu Amma, otwierając oczy i uśmiechając się.
- Wyglądało jak gówno – stwierdził Lucas i obie zgromiły go wzrokiem.
Teraz Coleen musiała wyłowić zjadliwą fasolkę. Wolała widzieć, co bierze do ust, więc jej oczy pozostały otwarte. Wyciągnęła z opakowania czerwoną fasolkę.
- Truskawka? – spytała niepewnie.
- Krew – skomentował Lucas, uśmiechając się wrednie. Coleen wykrzywiła się do niego i wsadziła całą fasolkę do ust, po czym nadgryzła…
- Chili! – wykrzyknęła i zaczęła szybko oddychać, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu czegoś do picia. Oczy zaszły jej łzami.
Amarie podsunęła jej pod nos butelkę z sokiem dyniowym, który łapczywie wypiła aż do dna. Lucas zwijał się ze śmiechu.
- Nie rżyj tak, bo jesteś następny – uciszyła go Coleen, ścierając łzy z policzków. Ten zrobił dziwną minę i sięgnął po kolejną fasolkę, która miała biały kolor. Ugryzł ją.
- Mydło – powiedział, krzywiąc się. – Ble!
- Dobrze ci tak.
Nie udało im się dociągnąć zabawy do końca opakowania. Zrezygnowali w połowie, kiedy Amarie zjadła fasolkę o smaku surowego mięsa, co ostatecznie ich odrzuciło. Każde z nich chwyciło po czekoladowej żabie, chcąc zabić smak żelek. Przez resztę drogi objadali się wszystkim, tylko nie fasolkami.

* * *

Convalie usiadła przy starym, dobrze jej znanym stole w kuchni. Odwzajemniła uśmiech Ginny, która przyglądała się jej przez ramię, przygotowując kolację. Gdy mama się odwróciła, podążyła wzrokiem wzdłuż blatu i po wszystkich przyrządach i akcesoriach kuchennych. Dobrze być w domu, ale jednak trochę dziwnie. Convalie miała wrażenie, że wszystkie wspomnienia związane z tym pomieszczeniem są odległe o lata świetlne i wcale nie czuła się tutaj tak komfortowo, jak powinna. Zamknęła oczy, silnie koncentrując się na przypomnieniu sobie siebie w tej kuchni, siedzącej setki razy tak jak teraz, na tym krześle. Pamiętała to wszystko, ale wciąż miała wrażenie, że przybyła tu z innej galaktyki.
Cóż, takie są uroki mieszkania w szkole z internatem. Nie umiała sobie wyobrazić, że codziennie wraca po szkole do domu, odrabia lekcje, wychodzi gdzieś z przyjaciółmi. To było takie dziwne, a jednak niezupełnie nieosiągalne. Mnóstwo nastolatków tak żyło. Tyle że ci nie uczęszczali do Hogwartu. Najbardziej zapierającej dech w piersiach szkoły, starym zamku, będącym dla wielu uczniów drugim domem, wspominanym przez lata jako najlepszy czas w życiu. Nawet Ginny musiała to przyznać. Wielokrotnie opowiadała swoim dzieciom o Hogwarcie na dobranoc, gdy nie mogły się doczekać, aż będą w odpowiednim wieku do rozpoczęcia nauki. Convalie uśmiechnęła się, gdy oczami wyobraźni ujrzała siedzącą na brzegu łóżka Ginny, głaszczącą ją po włosach, uśmiechającą się do niej łagodnie i opowiadającą o lekcjach, ucztach, zakamarkach zamku, chatce Hagrida, Zakazanym Lesie i Hogsmeade.
- Zielona czy zwykła? – Jej rozmyślania przerwał głos Ginny, machającej do niej dwoma opakowaniami herbat.
- Och… zielona – wymamrotała Convalie i poprawiła się na krześle, gdy spostrzegła, że siedzi przekrzywiona, opierając się o stół. Ginny odwróciła się, by przygotować napój, a Convalie utkwiła wzrok w jej ogniście rudych włosach, opadających gęsto na ramiona. Podziwiała refleksy świetlne, które sprawiały, że włosy nabierały odcieni złota i miedzi. Od kiedy tylko pamiętała, zazdrościła mamie tej intensywnej barwy wyróżniającej ją z tłumu ludzi. Nigdy nie miała problemu ze znalezieniem jej w sklepie czy na ulicy, gdy była na tyle nieostrożna, by się oddalić. Ginny była wyjątkowa. Ale Convalie, oczywiście, musiała odziedziczyć nudne blond włosy po ojcu, którego na oczy nie widziała, co sprawiało, że tak bardzo różniła się od Ginny. Czasem ludzie patrzyli na nie dwie, jakby nie wierzyli, że osoby o tak różnych kolorach włosów i typach urody mogą być ze sobą spokrewnione. Ginny – charyzmatyczna, pewna siebie kobieta o ciepłych, brązowych oczach, ognistej, bujnej grzywie i takim samym temperamencie, i Convalie – mała, drobna, skulona, cicha blondyneczka o smutnych, szaroniebieskich oczach, chowająca się za spódnicą matki. Nawet Nicolas był bardziej podobny do Ginny niż ona. Gdy była mała, martwiła się, że została adoptowana – dopóki Nicky nie zaczął się z niej śmiać i uświadomił jej, że skoro on jest podobny do Ginny, a Convalie do niego, to muszą być spokrewnieni.
Ginny postawiła na stół parujące naczynie żaroodporne, w którym znajdowała się aromatyczna zapiekanka z mięsa mielonego i warzyw, z przepięknie zrumienionym serem na wierzchu. Następnie rozłożyła talerze i sztućce przed Convalie i naprzeciwko niej, dla siebie, i rozdysponowała kubki z herbatą. Convalie uśmiechnęła się do niej z wdzięcznością i, wiedząc, że Ginny czeka, aż zrobi to pierwsza, nałożyła sobie na talerz część zapiekanki.
- Jak tam w szkole? Coś nowego? Coś o czym jeszcze nie wiem? – spytała Ginny, na co Convalie potrząsnęła przecząco głową.
- Nic nowego, mamo, to Hogwart. Poza tym przecież pisałam do ciebie.
- Raz na kilka tygodni – odparła Ginny, zabierając się do jedzenia. – Poza tym rozmowa poprzez listy to nie to samo co twarzą w twarz, przecież wiesz o tym.
Convalie wywróciła oczami, przygotowując się na komentarz mamy, ale Ginny powstrzymała się od niego. Widocznie tęsknota za córką była na tyle duża, że mogła powstrzymać swoje wychowawcze zapędy.
- Tak, mamo – jęknęła. – Ale to tylko szkoła. O czym mam opowiadać?
Ginny przełknęła jedzenie i odezwała się dopiero mając puste usta.
- Co tam u Lucasa?
Convalie spuściła głowę i wbiła wzrok w talerz. Szybko też nabrała jedzenia na widelec i próbowała sprawiać wrażenie niezwykle zaabsorbowanej przeżuwaniem. Nie poinformowała mamy o tym, że już nie są razem. Nie widziała potrzeby, żeby to robić, a teraz przeklinała w myślach samą siebie za to, że nie napisała tego po prostu w liście. Czuła na sobie wyczekujący wzrok Ginny, niezwykle palący, dlatego postanowiła się w końcu odezwać.
- Zerwaliśmy – wymamrotała, czując jak płoną jej policzki. To było zbyt skomplikowane, żeby musiała dyskutować o tym z własną matką. Sprawy sercowe zawsze były czymś, co ją peszyło. Poza tym nie lubiła się zwierzać.
Ginny wydała z siebie pocieszający pomruk i położyła ciepłą dłoń na znieruchomiałej, ściskającej widelec lewej dłoni Convalie.
- Tak mi przykro… Dlaczego nie powiedziałaś? Nie poruszałabym tego tematu.
Convalie czuła, jak nieznośna gula zbiera jej się w gardle i nie chciała ciągnąć tego tematu. Pokręciła energicznie głową, nie podnosząc wzroku na twarz mamy.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- W porządku – odparła Ginny i zabrała dłoń. Zapadła między nimi cisza, przerywana jedynie szczękiem sztućców. Po kilku minutach walki z samą sobą i swoimi wrzeszczącymi myślami, Convalie zdecydowała się spojrzeć na Ginny.
- Jest ktoś inny – powiedziała z trudem. – Tylko że on jest zajęty.
Ginny spojrzała na nią, odkładając sztućce na talerz. Zmarszczyła czoło, jakby próbowała sobie coś przypomnieć.
- Chodzi o tego… Dylana? Tak?
Convalie znieruchomiała i oblała się rumieńcem. Czy to było tak oczywiste? Merlinie! Skąd Ginny mogła wiedzieć o czymś takim? Kto jej o tym powiedział?
- Wybacz – powiedziała szybko Ginny, kręcąc głową. – To niedorzeczne. Po prostu Angelique wymyśliła… nieważne.
Convalie przygryzła wargę, bijąc się z myślami. Nie wiedziała, czy powinna to zbagatelizować, czy przyznać rację. Zdecydowała, że postawi na szczerość.
- Tak, chodzi o Dylana – przyznała, wywołując lekki uśmiech na twarzy Ginny. – Ale on jest z Juliette – dodała płaczliwie i szybko zganiła się, gdy pomyślała o tym, jak bardzo żałośnie brzmi.
Ginny lekko wzruszyła ramionami, jakby próbowała samą siebie kontrolować.
- Angelique uważa, że pasujecie do siebie.
- Ugh. - Convalie wzdrygnęła się i spojrzała na mamę z wyrzutem. – Mamo, nie możecie znaleźć sobie lepszych tematów do rozmów? Proszę. To nieco peszące.
- Gdyby Hermiona mnie usłyszała, więcej by się do mnie nie odezwała – ciągnęła Ginny, nie zważając na jej protesty. – Na początku nie byłam zbytnio za tym pomysłem, ale po dłuższym namyśle uważam, że to niesprawiedliwe, że dwie osoby powstrzymuje przed byciem ze sobą tylko to, że są w innych związkach. Co prawda w mojej sytuacji okazało się, że związek Harry’ego z Parvati to najlepsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć, ale…
- Czekaj, czekaj – przerwała jej Convalie, a jej oczy zabłysły. – Kochałaś się w Harrym Potterze? I nic mi nie powiedziałaś?
Ginny machnęła ręką.
- Nie ma co opowiadać, to było jednostronne uczucie i do niczego nie doszło pomiędzy nami. Ale wracając do ciebie
- Mamo, nie chcę tego słuchać – zaprotestowała, zatykając dłońmi uszy. – Skończ, proszę cię. To nie jest dobry temat do obgadywania z przyjaciółkami, zwłaszcza że dotyczy twojej córki. Wstydź się.
Jednak Ginny, zamiast okazać choć odrobinę skruchy, roześmiała się głośno i radośnie.
- Powiedz mi lepiej o Dannym – rzuciła oskarżycielsko Convalie. – Chciałabym wiedzieć, czy będę miała ojczyma, czy może…
- Convalie – przerwała jej Ginny, gromiąc ją wzrokiem. – To jest sprawa dorosłych i nie chcę, żebyś się w to zagłębiała. Zapewniam cię, że jeśli będę miała tego typu plany, to cię o tym poinformuję, a na razie nie powinnaś się tym w ogóle interesować.
- No jasne – mruknęła Convalie, grzebiąc w jedzeniu widelcem. – Bo ty to inna sprawa.
Ginny westchnęła.
- Connie, to nie tak, to po prostu… skomplikowane.
- Widzisz, nie tylko twoje życie jest skomplikowane. Zwróć na to uwagę.

* * *

Słowa Convalie dały jej do myślenia. Drogi Merlinie, czy naprawdę zachowywała się jak egocentryczna egoistka? Czy mogła być tak ignorancka wobec innych, że jedynie własne sprawy uważała za prawdziwe problemy? Zrobiło jej się przykro. Zasypiając, nie mogła przestać o tym myśleć. To że jest dorosła w żadnym stopniu nie uprawnia jej do traktowania Convalie jak głupiej smarkuli, której sprawy ją bawią. Może i była to domena ludzi dorosłych – bagatelizowanie wszystkiego, co spotyka nastolatków – ale coś nie dawało jej spokoju. Przewróciła się na bok, wpatrując w noc za oknem. Była niewiele starsza od Convalie, gdy spotkał ją zawód miłosny ze strony Harry’ego. Choć z perspektywy czasu cała ta sytuacja, całe zauroczenie nim wydawało jej się śmieszne i dziecinne, w tamtym momencie wcale tak nie uważała. Musiała się mocno skupić, by odnaleźć w sobie te głęboko pogrzebane uczucia – rozpacz, ból, poczucie braku sensu i motywacji w życiu. Najgłupsza rzecz, którą mogła zrobić – przespanie się z Draconem – z biegiem czasu wydała jej się mniej nierozważna, bo to wydarzenie sprawiło, że stał się dla niej miłością jej życia. Gdyby wszystko potoczyło się inaczej, gdyby nie zaszła w ciążę, nie byłaby tą samą osobą co teraz.
Na galopujące gargulce, czy Convalie uprawiała seks? Och, nie chciała o tym myśleć! Zacisnęła mocno powieki, próbując wyrzucić z głowy te myśli, ale im mocniej się starała, tym bardziej ją nękały. Cały czas widziała w niej swoją małą córeczkę, którą chciała chronić przed światem. Nie była w stanie dopuścić do siebie myśli, że ktoś mógłby się do niej zbliżyć, być może zrobić jej krzywdę…
Daj jej spokój, powtarzała sobie. Próbowała pamiętać o tym, że to nie jej sprawa. Zamiast tego zaczęła myśleć o Dannym. O tym, jak obdarzał jej ciało pocałunkami, jak bardzo był troskliwy i jak wiele rozumiał. Jak w końcu pozwoliła mu na coś więcej niż tylko całowanie.
Nawet o tym nie mogła myśleć bez poczucia winy. Wracała wspomnieniami do kolacji i do słów Convalie. Należały jej się jakieś wyjaśnienia.
Nie zastanawiając się wiele, wstała i przeszła przez pokój, by wyjść na korytarz i zatrzymać się, nasłuchując, czy z sypialni Convalie dobiegają jakieś dźwięki świadczące o tym, że jeszcze nie śpi. Usłyszała trzeszczenie łóżka, mogące informować o tym, że jak to często się zdarza, córka czyta przed snem jakąś książkę. Zapukała delikatnie do drzwi i usłyszała „proszę”, więc weszła do środka i podeszła do łóżka, gdzie istotnie Convalie zakopana z pościel pochłaniała książkę. Przysiadła na brzegu i pogładziła córkę po jasnych, budzących tak wiele wspomnień włosach. Ale to nie były wspomnienia o Draconie. To były wspomnienia o prawie siedemnastu cudownych latach z Convalie. Z jej kochaną córeczką.
- Naprawdę chciałabyś coś usłyszeć o Dannym? – spytała cicho.
Convalie spojrzała na nią z uśmiechem.
- Niekoniecznie – odparła. – Chciałabym tylko wiedzieć, czy dobrze cię traktuje.
Ginny odwzajemniła uśmiech, nie przestając gładzić jej włosów.
- Bardzo dobrze – odpowiedziała. – Cieszę się, że jest w moim życiu. Ale nie chciałabym, żebyś miała z tym jakiś problem, więc jeśli coś ci nie odpowiada, po prostu mi to powiedz.
- Wszystko jest okej, mamo. – Convalie zamyśliła się. – Moglibyśmy pójść gdzieś wszyscy razem, w trójkę? Chciałabym go lepiej poznać i przekonać się na własne oczy, że nie trzeba mu skopać tyłka.
- Connie! – oburzyła się widowiskowo Ginny, ale nie traktowała tego zbyt poważnie. Nie była jeszcze za stara na żartowanie z nastolatką. Pogroziła jej palcem. – Musiałabyś mieć bardzo poważny powód.
- Wiem, mamo.
Convalie przesunęła się, by zrobić obok siebie miejsce dla Ginny, która położyła się obok niej. Obie wpatrzyły się w sufit, ściskając nawzajem swoje dłonie. Krople deszczu uderzały monotonnie w okno, kołysząc je do snu.

* * *

Coleen wpadła do pokoju swojej siostry w tempie błyskawicy i zatrzymała się, mając wrażenie, że trafiła do złego pomieszczenia. Niby wszystko wyglądało jak powinno, ale jednak nie do końca. Omiotła wzrokiem wszystkie ściany, meble, podłogę, szukając tego, co jej nie pasowało. Zniknęły wszystkie ramki ze zdjęciami, a Nadine miała ich sporo. Zniknął plakat z jej ulubionym piosenkarzem i wszystkie ozdobne poduszki, zawsze schludnie poukładane na łóżku. Teraz pokrywała je tylko granatowa narzuta. Jasne, kremowe ściany były puste i sprawiały przygnębiające wrażenie. Zniknęło też mnóstwo osobistych rzeczy siostry – kosmetyki, szczotka do włosów, biżuteria – na które można się było natknąć na biurku, komodzie i szafce nocnej. Pokój wyglądał na opuszczony.
Cofnęła się na korytarz.
- Mamo! – krzyknęła głośniej niż zamierzała. Czuła, że coś w niej buzuje. Z dołu usłyszała spokojny głos matki: „tak, kochanie?”. Przygryzła wargę, zastanawiając się nad tym, jak sformułować pytanie. – Nadine, czy ona… wyprowadziła się?
Nie uzyskała odpowiedzi, za to po kilku sekundach usłyszała kroki na schodach. Już po chwili korytarzem szła w jej stronę ubrana w elegancki, szary kostium kobieta. Nogawki jej lekko rozszerzanych spodni kończyły się w miejscu, gdzie zaczynały sięgające kostki sznurowane półbuty z lakierowanej skóry, osadzone na średnio wysokim obcasie. Stukały strasznie głośno po drewnianej podłodze, gdy kobieta szła w jej stronę. Jej wyraz twarzy wskazywał na to, że ma jej coś ważnego do powiedzenia.
- Kochanie… - zaczęła, unosząc lekko obie ręce. – Nie spodziewałam się, że Nadine… czy nie miałaś z nią kontaktu?
Coleen stała nieruchomo, śledząc wzrokiem uważnie każdy ruch warg matki. W głębi siebie już znała wszystkie odpowiedzi, ale wciąż nie chciała dopuścić prawdy.
- Oczywiście, że się z nią kontaktowałam – odpowiedziała napastliwie. – Jest moją siostrą. Ale dlaczego nikt, NIKT nie powiedział mi, że…
Zwiesiła głos, zdając sobie sprawę z tego, jak jest wściekła. Odetchnęła kilka razy głęboko pod czujnym wzrokiem matki, która wyciągnęła rękę i chwyciła jej dłoń.
- Kochanie – powiedziała raz jeszcze, z przepraszającą miną. – Nie miałam pojęcia, że Nadine ci nie powiedziała. Wyprowadziła się pod koniec września. – Usta kobiety zadrżały i Coleen zorientowała się, że w jej oczach, oczach twardej, silnej osoby, czają się łzy. – Wynajmuje pokój gdzieś pod Londynem. Nie życzyła sobie, byśmy jej szukali.
Coleen wyrwała dłoń z jej uścisku i pokręciła głową.
- Jak mogliście, ty i tata… jak mogliście jej na to pozwolić? Dlaczego jej nie pomogliście? Dlaczego nie zaprowadziliście jej do kogoś, do lekarza, po pomoc… Teraz już za późno.
Poczuła tak nagłe i silne wyrzuty sumienia, że aż zakręciło jej się w głowie. Mama wołała za nią, ale nie słuchała – szła do swojego pokoju, znajdującego się dalej w głąb korytarza, by zatrzasnąć drzwi i w spokoju pomyśleć. Opadła na swoje łóżko.
Nadine nie potrafiła pogodzić się ze stratą Nicolasa, przecież to jasne. Chociaż Coleen tłumaczyła jej wiele razy, jak bardzo nieodpowiedni jest dla niej ten chłopak, to ta i tak nie słuchała. Była skupiona tylko na tym, że ułożyła sobie w głowie jakąś wizję przyszłości, której kurczowo się trzymała, nie widząc tego, że nie ma szans na jej urzeczywistnienie. Prawdę mówiąc już dawno powinna pójść do psychomaga, ktoś powinien uświadomić jej, że to najlepsze w tej chwili rozwiązanie. I tym kimś powinna być Coleen, która… no cóż… nawaliła. Dlaczego nie dostrzegała, że listy pisane co tydzień do siostry to jak rzucanie grochem o ścianę? Dlaczego nie potrafiła wyłapać fałszu w odpowiedziach Nadine? Myślała, że wszystko zmierza ku najlepszemu. Perfidna żmija oszukała ją – oszukała wszystkich. Miała poważne problemy psychiczne i ktoś powinien się tym zająć. Jak do tego doszło? Jak to możliwe, że wszyscy dali się nabrać?
Coleen wiedziała dokładnie, co planuje siostra. Pamiętała jej słowa mówiące o zemście. Wtedy myślała, że to czcza gadanina, ale było w tym coś więcej. Najświętsza prawda.
Ukryła twarz w poduszce, starając się nie krzyknąć z bezsilności. Musi jej pomóc za wszelką cenę. Nie dopuści do najgorszego – Nadine była nieobliczalna. Nawet nie chciała myśleć, do czego jest zdolna.

~ ~ ~ ~ ~ ~
 Kurczę, znowu zeszło mi strasznie długo. Czas tak okropnie szybko leci, zwłaszcza jak są wakacje, ładna pogoda i dobre towarzystwo ;) Wybaczycie, co? Wiem że wielokrotnie zawiodłam jak nigdy wcześniej i mam tu na myśli czasy ttj [ktoś z wtedy jest tu jeszcze?] ale staram się. Po prostu więcej zajmuję się życiem niż pisaniem. Mam świadomość tego, że przez te długie przerwy zacierają się elementy historii i tak dalej - sama tego nie lubię. Po prostu już za długo to piszę i odczuwam jakieś takie... zniechęcenie. Chociaż kocham Nicolasa, Convalie i resztę, to mam ich już po dziurki w nosie. Nigdy więcej TAK długiego opowiadania. Ale już niewiele zostało, może się uporam jakoś w miarę szybko ;) Pozdrawiam :*
Ach, i PS: bardzo, bardzo Was proszę - podpisujcie się w komentarzach, nawet w opcji "anonim" na końcu, bo nie wiem kto jest kto, nie wiem czy już z tą osobą rozmawiałam itd. To trochę dezorientujące i mylące, chyba wiecie o co chodzi? I miło jest dostrzegać znajome imiona/pseudonimy pod kolejnym rozdziałem :)

52 komentarze:

  1. Skomentuję potem, teraz chcę tylko, żebyś wiedziała, że tu jestem i czekam <3

    Pozdrawiam,
    Apocalypsis

    OdpowiedzUsuń
  2. Yes, sir!
    Klaus się melduje! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam :) no w końcu się doczekałam :) ja anonim ;p Michalina :)
    Jeśli się nie obrazisz to chciałam zwrócić uwagę na dwie rzeczy, a w sumie na jedną tylko w dwóch miejscach mi się rzuciła w oczy... Po pierwsze nie wydaje mi się aby w świecie magii istniało coś takiego jak klimatyzacja, w któreś części HP Hermiona wspominała, że urządzenia elektryczne nie działają tam gdzie używana jest magia. Zresztą Pan Weasley zbierał wtyczki do kontaktów, Następne co mi się rzuciło to z tym psychologiem. Też wątpię czy w świecie magii nazywałby się psychologiem. Ja wiem że to Twoje opowiadanie ale robi się takie trochę ,,mugolskie". Codzi mi o to, że np. w ogóle nie używają magii, a jak jej używają go jest strasznie męcząca... Świat Rowling był trochę inny... Lubię Twoje opowiadanie bardzo, ale brakuje mi w nim takich szczegółów... A i nie podoba mi się ten cały Danny, oddaj Draco i niech wszyscy żyją długo i szczęśliwie :) To chyba wszystko :) Mam nadzieję, że się nie pogniewasz na mnie :) Pozdrawiam Michalina :)
    Ps. Czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorki za błędy, ale tak to jest jak pisze się na telefonie i nie widzi się tekstu bo chowa się pod qwerty :p Pozdrawiam jeszcze raz i czekam z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No a właśnie ja mam usprawiedliwienia na Twoje zarzuty :D
      1. U mnie w opowiadaniu jest rok 2017, także to ponad 20 lat od kiedy Hermiona o tym mówiła. Przyjęłam punkt widzenia, że skoro Voldemorta już dawno nie ma, świat jest przyjaźniejszy, piękniejszy itd itd to czarodzieje mogli zaadaptować, pozmieniać i ulepszyć troszkę użytecznych wynalazków ;)
      2. Z rozpędu musiałaś przeczytać tak jak ja, kiedy sprawdzałam rozdział. Specjalnie napisałam "psychomaga", chyba że nieznośny word się rozpanoszył i sam sobie zmienił? Nie, jest "psychomaga".
      I wiem, wiem - u mnie jest sporo takiej mugolskości. Jakoś tak... świat gdzie jest pełno magii jest tak prosty i nudny. Machniesz różdżką i masz wszystko. Po prostu staram się skupiać na innych aspektach życia bohaterów. Rozumiem, że to zdecydowanie różni się od Rowling i wiele osób chciałoby mieć do czynienia z czymś bardziej magicznym, postaram się trochę częściej czarować, dzięki za uwagę, że to się aż tak rzuca w oczy :D
      I co do anonima, to przecież wiem, że Ty zawsze się podpisujesz... chyba że nie? To masz przechlapane :p
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
    2. PS: Śliczny ten Voldi, którym poczęstowałam anonimów, hihi :D

      Usuń
    3. :) :) :) Już wsio rozumiem :p Mówiłam Ci to setki razy już chyba :) ale powiem jeszcze raz ;) Uwielbiam tą historię :p i proszę oddaj Draco ;) ;) ;) Pozdrawiam kochana i czekam na następny rozdział :) Michalina :)

      Usuń
    4. Nie, uwięziłam go, zakneblowałam i głodzę w lochu, tak łatwo go nie oddam :D

      Usuń
    5. no ale jesteś :p jak głodzisz go już 20lat to jaki on musi być wysuszony :) ba jeśli w ogóle jeszcze coś z niego zostało ;) M. :p

      Usuń
    6. Tak mi się wydaje, że pozostał z niego tylko pył... Ale nie chce mi się sprawdzać :D

      Usuń
    7. Ale jesteś brutal :) ;) ;D Może coś jeszcze pozostało ;) M.

      Usuń
  5. czytam od ttj i już się nie mogę doczekać na następne rozdziały ;d jesteś genialna !

    OdpowiedzUsuń
  6. najbardziej czekam na rozwinięcie wątku convalie - dylan ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahh! Doczekałam się. Ignise już tyle czasu z tobą i tym oraz poprzednią częścią opowiadania. Uwielbiam wracać do nich po czasie. Twój styl pisania jest zachęcający ;) Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością i cały czas sprawdzałam czy dodałaś nowy czy nie i doczekałam się nareszcie. Podoba mi się choć czekam aż wrócisz Draco, ale to nie może być normalny powrót, bo Draco do takiego nie pasuje to musi być coś ekstra i liczę w tej kwestii na Ciebie. I oczywiście czekam na wątek Convalie <3
    Pozdrawiam Pajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wszyscy upierają się, że Draco w ogóle żyje? Eej,ja ładnie napisałam że go zabili, a Wy dalej swoje... :D

      Usuń
  8. Ja też mam nadzieję że Draco jeszcze żyje :D

    PS: Świetnie piszesz. G e n i a l n i e . /Julka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie to nie do końca dałaś do zrozumienia, że nie żyje :D Zakończyłaś tak, że pozostawiłaś nadzieję na to, że jednak żyje :p hehe :D Więc ja dalej mam taką nadzieję :))) Michalina ;)

      Usuń
  9. Ja nadal mam nadzieję, że Draco powróci w wielkim stylu, tak dobrze wykreowana przez Ciebie postać nie może zniknąć i żyję z nadzieją, że jednak znów się pojawi i namiesza jak to On. A o tym zabiciu go fakt faktem było, ale jego zwłok nigdy nie znaleziono więc tak naprawdę nie wiadomo co z tym Draco się stało ;) Ignise wierzę, że wymyślisz coś dobrego, liczę na twoją wyobraźnię i życzę Ci oczywiście weny.
    Pajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jesteście okropne, może same napiszcie za mnie resztę opowiadania? :D
      A tak poważnie, to ja już mam wszystko zaplanowane od bardzo dawna i z góry mówię, że nie przewiduję zmian pod wpływem próśb, haha :D chyba że co do jakichśtam detali czy coś.
      Wena mam nadzieję się popisze bo, kurczę, zaczęłam już jakiś czas temu nowe opowiadanie,ale nie zacznę go publikować dopóki nie skończę śladu [bo znając mnie wtedy go nie skończę :p], a nowe opowiadanie kusi, kusi...
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  10. Oj Ignise dasz radę! Ale masz rację skończ najpierw Ślad, a potem przejdź do czegoś nowego, bo nie będę mieć co czytać na wykładach ;D
    cicho, ja nadal liczę na Draco ha ha ha i chyba do końca nie przestanę.
    Pozdrawiam Pajka ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mogłabym Ci to zrobić? Musisz mieć co czytać na wykładach! I przy okazji też sobie coś muszę znaleźć :D
      Nie wiem co się ze mną dzieje, moja koncentracja jest straszna, napiszę kawałek i zaraz łapię się na tym że robię co innego haha :D To jest okropne, w takim tempie to jeszcze z rok mi zajmie ten ślad. Ale staram się, tym razem na serio serio ;)

      Usuń
  11. ha ha ha wierzę Ci, ciężko prowadzić w sumie podwójne życie realne i fikcyjne ;) ale dasz radę, wierzę w Ciebie! oj zawsze mogę wrócić do czytania od nowa na wykładach, tylko gorzej jak mowa o poważnych rzeczach, a ja w niektórych momentach nie mogę powstrzymać śmiechu, nawet znajomi pytają się mnie z czego się śmieje, ale tego nie da się zrozumieć to trzeba przeczytać i wczuć się w to. Dzięki za te wspaniałe chwile Ignise dzięki Tobie niektóre momenty w życiu da się poprawić i to jest fajne ;D
    Pajka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha ha no widzisz a ja nie odniosłam wrażenia żeby ślad był śmieszny :D już trochę bardziej ttj [chyba że to właśnie o to Ci chodzi?], ale i tak... mam tendencję do melodramatyzowania ha ha :D

      Usuń
    2. Kochana Ignise Ty lepiej dodaj kolejny rozdział, a nie ;) Czekam i czekam ;) Michalina :D Ps. Dlaczego dałas na avatar Voldka???

      Usuń
    3. Bo on tak słodko wygląda na tym zdjęciu! <3 :D
      Poza tym uwielbiam się z niego naśmiewać, wybacz Voldi ;)
      Rozdział się pisze, właśnie się zabieram za kolejną część. Większość już jest ;)

      Usuń
  12. Bardzo mnie cieszy, że nowy rozdział już się pisze ;D
    Tak o ttj mi chodzi ;D melodramatyczna Ginny to jest to!
    aa Voldi na awatarze jest słodki .
    Pajka

    OdpowiedzUsuń
  13. Już się nie mogę doczekać :) MICHALINA :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, że nowy rozdział się pisze :D
    nie moge się doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  15. I jak kochana idzie pisanie? Strasznie sie nudze nie czytajac kolejnego rozdzialu a wsumie czytam tylko Twojego bloga, zadne mnie tak nie porwaly jak ten Twoj :) Michalina :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Aaa, done! Zrobiłam co miałam zrobić, teraz jest czas na ‘coś miłego’, i wiesz? Wygląda na to, że wybieram Ciebie zamiast Winchesterów :P Czuj się wyróżniona. Chyba że jeszcze się zdążę za nich zabrać później… *myśli*
    No to trochę się rozjedzie ten rytm odpowiadania, bo teraz się pojawiam tu, a wciąż jeszcze jestem tam… Ale trzeba iść do przodu.
    Pierwsze słowo – Jeremy – wiesz, kto mi przychodzi do głowy? xd *ryję Ci wyobraźnię* Ale tu może też jakiś Jeremy był, skoro tak twierdzisz. Ktoś tam się pałętał kiedyś koło Ginny, może i miał na imię Jeremy. A może to nie on. Nie pamiętam *bezradny* Ty, patrz, wystarczyło przeczytać następną linijkę, toż to szef *lol2* Omg! OMG! Ma napisać artykuł o Draco? :O Się dzieje! Jaaa! *emotions mode on* Boże, znowu się jaram, że ja nie mogę. To na mnie źle działa. Używasz słowa na D i już możesz się żegnać z resztkami spokoju i merytoryki w wykonaniu Cassandry. Nawiasem, mam znajomego, który like’uje jakiś fanpage o nazwie ‘jaram się jak kościoły w Norwegii’ (to chyba coś a propos metalu). Bardzo obrazowe. No. Więc ja się właśnie jaram i aaaa, no po komentarzu, jak ja mam powiedzieć cokolwiek składnego?! Oho, jeszcze Elissa, jeszcze Attaway (<3) [bardzo na marginesie: jeżeli polubiłam Attawaya, to może Dylana też polubię? Znaczy, nie że go nie lubię. Jest takim… milusim spanielkiem… :P Ale nie traktuję go w takich do końca poważnych kategoriach. Ale może jeszcze jest nadzieja?]--- więc wracając do ad remu, jak to niektórzy mówią, jak Ty to zgrabnie zagrałaś, voila, dopiero co przypomniałaś nam o nich wspomnieniem, a tu się ten wątek nagle rzeczywiście… pojawia, można się spodziewać, że coś w tym będzie, że masz tu jakiś cel (no oczywiście, że masz, ale może już niedługo go ujrzymy xd). „Powtarzała sobie, że nie jest już dzieckiem” – wcześnie to zauważyła xd Widzę, że jeszcze dużo przede mną. Więc mogę się na razie wkurzać, fochać i robić różne inne niedojrzałe rzeczy? Yay. Łoo, jakaż cenzura, łaskawie dopuszczamy ludzi do części prawdy, ale całej nie, bo co ma ciemny naród wiedzieć wszystko. No i motywy wojny. Ciągle mi to gdzieś echuje, IIWW, wojna w Algierii, wojna w Igrzyskach, wojna z Voldkiem… To smutne, ale na te tematy można napisać naprawdę dobre, mocne teksty, czy to na faktach, czy zupełnie fikcyjne. Aaa, Danny, to tak on się nazywał? No dobra, to teraz jak myślisz, o kim pomyślałam… *ryjemy wyobraźnię vol 2* Cóż, przy takim skojarzeniu może bardziej go polubię. Nie pamiętam, czy go lubię. Pewnie nie, bo nie jest Draco. Choć pewnie jest całkiem okej. Ale nie możesz podsuwać mi jakiegoś zupełnie przeciętnego gościa i udawać, że on zastąpi Draco, nienienie. Nawet jeśli perfidnie dałaś mu imię na D. No jak to nie poważna sprawa, Gin? Wódki jak wódki, ale każda okazja, żeby zjeść tonę czekolady, jest dobra <3 Odczuwała niepokój. Anxious. Anxious to kolejne z tych idealnych słów angielskich, o których kiedyś rozmawiałyśmy ;> Blah, blah, blah. Sorry, Danny, nie ruszasz mnie, nieważne jak pięknie chadzasz przez życie i się troszczysz. Mojego serca nie podbiłeś. Mwahahaha, ależ miałam wredną myśl! Jakby tak Danny okazał się jakoś zamieszany, nie wiem, Śmierciojadek, pozabijał jakichś fajnych ludziów czy coś nachachmęcił i Ginny się teraz dowie i się wszystko rozsypie ]:-> Dobra, Ty pewnie aż taka wredna nie jesteś? Wierzysz w miłość i takie tam i nie będziesz się aż tak nad Gin znęcać, żeby ją tak rozczarować i kopnąć w tyłek jak się wreszcie otworzyła na kogoś? To tylko ja tak mam, dobra. Jestem wredna ]:->

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, och, typowe marudne rozkminy Julci, zawsze jej coś nie pasi <3 No jasne, że oni są doomed to fail. Ta chce czegoś więcej, ten nie jest pewny, czy ona go tak naprawdę kocha… Co oni w ogóle ze sobą robią? Tyrada. To słowo zawsze będzie mi przypominać o takim jednym tekście, który robiliśmy na francuskim w liceum *lol2* Jak dziwnie mówić o liceum w czasie przeszłym. Czuję się taka stara. Niepasująca. Od czasu końca liceum za dużo to na tych blogach nie przebywałam… Ale wow, Julcia, co za autopoprawka, jakie głębiny Studni Mądrości, skumała, że awantura o Connie jej nie pomoże, tylko zaszkodzi! Takie spostrzeżenie musiało wymagać ogromnej bystrości umysłu. Wyrabiasz się, Julcia, nie ma co.
      Coleen! *.* O, Amarie. Komentarze mi przypomniały, że niedawno (ekhem) Cię męczyłam, żeby dać jej więcej. Nie żeby mi jakoś szczególnie na niej zależało, ale żeby jej nie uznać za MIA. I proszę, kolejny raz się pojawia! Słuchasz cioci Cass, bardzo ładnie :D To czego mam teraz się spodziewać? Tego Nicka w zakonie czy mhrocznej przeszłości Danny’ego? *lol2* Och, no i wciąż czekam na sweterek. Mam nadzieję, że gdzieś tam jest/lada moment będzie. „chłopaka, którego imienia Coleen wciąż zapominała” – którego imię zapominała…? *editorial mode on* „Nie powinna traktować jej protekcjonalnie, wciąż mieć pretensje i obwiniać ją o byle co” – nie powinna traktować jej, [nie powinna] mieć pretensji; obwiniać jej? Jeżeli się mylę, to znaczy, że polska gramatyka i przypadki powoli odfruwają z mojej głowy, bo czuję się lekko confused. Oho, znowu – I get the feeling, Col („Nie była dobrą przyjaciółką dla Ivy i dlatego nie mogła narzekać na to, że ta się od niej odwróciła”). Och, Luleen. Może z nich naprawdę byłaby dobra para? Ach, nie, nie wierzę, ja, której zawsze skacze ciśnienie na motywy pt. ktoś się do kogoś odzywa, więc na pewno będą razem. No jak ja tak mogę? Wydaje mi się, że widzę tu chemię. A może po prostu obie te postacie są po prostu awesome like hell. Och, i Am znowu wróży ;> Pamiętam (dzięki moim własnym komentarzom, ach, brawo ja), że już wywróżyła Col miłość życia… (i nie wydawała się ona – znaczy on – ta miłość – no, ktokolwiek – nie wydawała się Lucasem). Hahaha. Rozbawił mnie ten paragraf xd Z przepowiedniami. Sweet. Buty Lucasa i bezterminowa miłość <3 Tarabaniącego, och, jakie pocieszne słowo xd Powróżyć z czekoladowej żaby, ach! <3 Ja chcę xd „Coś dla was kochaneczki?” – nie powinno być przecinka przed kochaneczkami? Boże, Luc, co za entuzjazm na tę fasolkę. Chill out. Kawa, bleh. Krew! Wampajerki! Widzisz, masz zrytą wyobraźnię xd A może to tylko ja? Może nie powinnam od razu kojarzyć krwi z wampirkami…? No way. Too late for me. Hahaha, Boże, ale mają zabawy z tymi fasolkami *lol2* Sweeeet. Powinnam sobie kupić jelly beans. Nie będą miały – hopefully i na szczęście – takich crazy smaków, ale będą xd
      No właśnie, dziwnie widzieć Connie w domu O.o Tyy, patrz, tyle rozdziałów, a to dopiero czas do świąt pokryło? Czy, czekaj, czy to się zaczynało rok wcześniej i się jakoś tak teraz dotentegowało? Zgubiłam się! W czasie! Help! Randomowa uwaga na marginesie: pamiętasz, przy ttj też miałam największy zastój, takie kilka zaległych rozdziałów, w okolicach trzydzieści ileś. Nowa świecka tradycja…? Ech, no, w szkole z internatem nie byłam, ale teraz zaczynam podzielać wrażenia Convalie. Tyle czasu zupełnie poza domem… A jak już tam wróciłam to się czułam jak w zupełnie innym świecie. To cholernie dziwne. I takie… wiesz, trochę… określenie „miesza w osobowości” brzmi trochę dramatycznie, ale nie mam siły zastanawiać się jak to trafnie ująć. Ale… chyba wiesz o co mi chodzi…? Teeej, Connie, licz się ze słowami, nie mówi się tak lekceważąco o włosach Draco! Bo cię zadźga tłum gniewnych fanek i będzie bolało. Tylko ostrzegam. I, haha, logika Nicky’ego <3 Zapiekanka T.T Ach, torturujesz mnie ;< I to z serem! Tortury z serem. Brzmi groźnie.

      Usuń
    2. Ooo, Connie się nie przyznała mamusi do Lucasa. Oj. Hm. Powiedziałabym, że się identyfikuję z Con z tym niezwierzaniem i w ogóle, ale w Twoich uszach (oczach) to raczej nie ma szans zabrzmieć wiarygodnie. Ale większości ludzi albo nawet rodzicom się raczej nie lubię otwierać, a szczególnie twarzą w twarz, brr. Z dystansu łatwiej. Ale pamiętam, jak mówiłaś, że dla psychologa to ważne, żeby widzieć reakcje, że to może mówić więcej i szczerzej niż słowa (unconsious? ;> No, albo oczywiście consious, które próbuje się ukryć). Tyy, czekaj, czym właściwie różni się unconsious od subconsious? Jak to się tłumaczy? Podświadomość i… jest jeszcze jakiś typ (nie)świadomości? Słownik (pons) tłumaczy oba jako podświadomość. Czy podświadomość się różni? Czy to tylko Anglicy tak zaszaleli ze słownictwem? Doedukujesz mnie? Ech, może powinnam się sama doedukować google’em. Hm… *zastanawia się, czy walczyć z leniem, po czym dochodzi do wniosku, że 1am. to średnia pora na walkę z leniem* Angelique <3 Która ma włosy… blond, tak? To o to chodziło? Powinna się farbnąć, żeby mi zrobić satysfakcję xd Te dwie osoby powstrzymujące się ze względu na inne związki… W sensie, jak się kochają? Siebie wzajemnie, a nie te smętne, zwisające, nikomu niepotrzebne drugie połówki ich związków? Noo, niech będzie, lepiej postawić sprawę jasno niż żeby się skończyło zdradą czy nawet nieudolnym oszukiwaniem samego siebie, co i tak nikogo nie uszczęśliwi na dłuższą metę. I, haha, Connie, jak można nie wiedzieć, że Gin bujała się w Harry’m, przecież wszyscy wiedzą, to takie oczywiste, przeczytaj książki Rowling to będziesz na czasie xd O proszę, jakie zgrabne wywinięcie tego końca. Że inna sprawa i skomplikowane. Dorośli! *prycha*
      Egocentryczna egoistka :D Haaa, rozkminy Ginny :D Galopujące gargulce, dobrze. Zdaje się, że Anglicy lubią takie… yy… aliteracje? No, żeby się zaczynało na tę samą literę. Choć nie rzuciło mi się to jakoś szczególnie w oczy tutaj, gdzieś wcześniej tak przeczytałam czy coś. Och, Connie, jaka otwarta i tolerancyjna, zupełnie nie jak stereotypowa nastolatka z amerykańskich filmów. No ale w jej oczach Danny może rywalizować tylko z pustką. Choć motyw, że wszystko jest idealnie w układzie dziecko-rodzic i dziecko nie chce intruza też mógłby się zdarzyć. No ale Connie jest duża, zaczyna mieć własne życie, no a zresztą i tak ciągle jest w Hogwarcie. Ha, taka szkoła z internatem to musi być naprawdę… ciężkie, zabierać jedenastoletnie dzieci z domu na tyle czasu… Wizyta na święta i wakacje to jednak trochę mało czasu, taki wyjazd praktycznie na stałe w takim wieku stawia cały świat na głowie. A jeszcze co do tego akceptowania partnerów to oczywiście łatwo to oceniać z boku i rzucać ładnymi frazesami jak to dorośli mają prawo ułożyć sobie życie na nowo i tak dalej – też bym chciała mieć takie prawo w razie czego – ale z perspektywy tego dziecka, ze wszystkimi emocjami, to musi wyglądać trochę inaczej. I tu wracamy do tego, o czym kiedyś mówiłyśmy – zdaje się, że a propos sytuacji Connie-Dylan-Juliette czy jakoś tak – że gadanie z boku (na przykład moje) to jedno, jakaś racjonalna ocena sytuacji przez osoby niezaangażowane – ale emocje, te paskudy – czy nie paskudy? Czy to dobrze? – zupełnie zmieniają obraz i czasem się upierają przy różnych irracjonalnych głupotach jak przy prawdach objawionych. Uch, głęboko się zrobiło. Wystarczy, teraz…
      Col, drugi raz! <3 Niiice. Moje buty – takie botki zimowe – na bardzo niskim, symbolicznym obcasie – też niesamowicie głośno stukają. Aż śmieszne biorąc pod uwagę, że ten obcas to taki nieobcas. Och, Nadine, ona jest naprawdę cray-cray. I biedna Col znowu się wini, z Ivy nawaliła, z Nadine nawaliła… A się boję Nadinę. Znaczy… naprawdę jest szalona, nieobliczalna, nieracjonalna, obsessive, ach, ach, no i teraz może ten wątek się bardziej pojawi i ojej, aż się boję. Ale psychopaci są chyba dobrzy w filmach/literaturze. Nieobliczalni. Fascynujący.

      Usuń
    3. Ktoś z czasów ttj? Ja, ja! *podskakuje, wyciągając łapki do góry. Coś a la http://a.abcnews.com/images/Entertainment/rt_benedict_cumberbatch_photobomb_wy_140302_16x9_608.jpg - o rany, jak to genalnie pasuje do kontekstu xd Btw, poznaj jedną z moich miłości, Benedict Cumberbatch aka Sherlock z Sherlocka* No właśnie, życie, życie… W gimnazjum było mniej życia i blogowanie kwitło, a teraz taka klapa i taaak, Cassierobiącasięsentymentalnaaproposblogosferyvolmilion. I na pewno chciałabym dodać jeszcze milion innych rzeczy, które sobie przypomnę po wysłaniu komentarza. Na przykład że jest dłuższy od eseju, nad którym siedziałam dwa dni. I mam nadzieję, że będziesz miała [znaczy, jak już tu jesteś, to przeszłość, miałaś] fun przy czytaniu tak jak ja przy czytaniu/pisaniu. I zauważyłaś, tu użyłam innej formy, nie każdą jedną nową myśl od nowego akapitu, tylko każdy fragment to jeden akapit. Nie wiem, jak jest bardziej przejrzyście? Trochę tu wszystko naciapane razem, z drugiej strony jest bardziej zwarte, właśnie podział fragmentami jest dość czytelny, a wcześniej było czasem wyraz-dwa i zaraz nowa linijka i komentarz miał milion stron. Teraz ma tylko trzy i wchodzę na czwartą i oesu, ale to trzeba będzie znowu fragmentować… -.- Ekhem, dear blogspot, little help here? Może powinnam im wysłać sugestię albo inny feedback. Gdzieś. Jeśli mają taką opcję. Tak, wiem, gaduła jestem, nie mieszczę się w normie.
      Save me, save me, save me, save me…
      PS. *patrzy na komentarze* Tyy, patrz, ja tu jestem! To wtedy tego avatara zmieniałaś i się odezwałam, łaskawa, zapomniałam już o tym. *dalej patrzy na komentarze – bo Cass to takie wścibskie stworzenie jest (i czasem się zastanawia, czy ktoś wścibsko czyta jej komentarze i się zastanawia, co ta wariatka ma z głową)* 2017! *zatycha się powietrzem* A, nie, wait, to zaledwie za trzy lata. Boże :O Czas. Życie. Rany. W 2017 kończę studia. Znaczy BA, potem nie wiem, czy iść do pracy, czy robić Masters, nic nie wiem, mogę wygrać w totolotka (cudem znalezionego na ulicy, bo przecież nie gram) i nie robić nic…? Ha, a ja przeczytałam „psychomaga”, oczka mi działają, właśnie na pierwsze prześlizgnięcie miałam takie czy-to-literówka-czy-co-to-za-sło…-aaa-no-jasne-jakie-to-mądre-i-w klimacie :D Ha, wydaje mi się, że pisanie o magii musi być… ciężkie. Bo to jednak nie jest dla nas naturalne, odruchowo myślisz o różnych czynnościach w nasz mugolski sposób i potem się trzeba zastanawiać, zaraz, czy przypadkiem oni nie mają na to lepszego sposobu. No a właśnie jak się wszystko zacznie robić magią… to gdzie jest granica, żeby właśnie nie sprowadzić życia do machania różdżką? Rowling chyba nieźle to wyszło. Podobało mi się na początku 6. części jak w rozmowie z mugolskim ministrem Knot wytłumaczył, że jasne, magia, super, fajnie, ale to żadne rozwiązanie, bo ich wrogowie też mają magię. I, hihi, Voldi, no, śliczny Voldi :D Ale Twój Klauś… aaaach, Klauś *buja w obłokach* I miss him so much!

      Usuń
    4. Boże, to chyba jakieś nowe dno. Albo szczyt szczytów. Niepowstrzymany potok mojej wymowy sprawia, że już rozdział mi nie wystarczy, teraz się wtranżalam i odpowiadam do nieswoich komentarzy. A propos Draco uwięzionego w lochu – nie był kiedyś gdzieś (w sensie w komentarzach jakichś czy coś) taki motyw, że on siedzi na Hawajach i popija drinki z palemką? :D Jakkolwiek luksus i tak dalej to jak najbardziej Dracowe klimaty, tak słońce i plażowanie są takie… mało Dracowe. Draco pasuje do mhroku. Hm, nie żebym sugerowała te lochy… Ee.. mhroczny luksus… Dobra, nie, nie będę brnąć w ten temat, bo mi wyobraźnia galopuje, aaa, niee, stop! Och, och, jak wszyscy uparcie nadziejają na Draco. I pacz, jak zechcesz zrobić wielkie bum i go niespodziewanie nam podarować… To wszyscy będą „aha, wiedziałam!”, pacz, jakie my niedobre czytelniki :P A to zasada mądrze wyuczona w serialach, dopóki nie widzisz ciała, nie wierz w nic na pewno. A nawet jak widzisz… Cóż, pamiętasz Toby’ego? Iii… mogłabym rzucić jeszcze innym przykładem. A jakbym pomyślała, to pewnie i paroma innymi. Zmiana detali pod wpływem próśb… No, to ja proszę o Cassie-siostrę-Anne, sweterek (a może on gdzieś już na mnie czeka…?) i… czekaj, co ja jeszcze chciałam? Na pewno coś bym chciała. Jeszcze coś wymyślę. A, no jasne, farba Angie. Hmm, dlaczego ludzie się fatygują na te wykłady tylko po to, żeby ich pilnie nie słuchać…? Znaczy, czasem sprawdzają obecność może, na francuskim u mnie sprawdzają. Ale od kiedy zaczęłam naprawdę rozumieć co do mnie mówią zamiast przysypiać, jak to byłam zmuszona w pierwszym termie, to zdarza mi się usłyszeć coś ciekawego. Tyy, i patrz, czytelnicy też rosną z nami, kolejna osoba mówi o wykładach… A na ttj… nie wiem, mam wrażenie, że zwykle po blogach kręcili się ludzie w wówczas zbliżonym wieku, gimnazjalno-licealnym, oczywiście pewnie z jakimiś wyjątkami… Dobra, teraz może już wreszcie skończę? Ktoś powinien nade mną stać i kazać mi się zamknąć. A tak to no control… Not at all… Chyba się przerazisz jak zobaczysz tę długość. Weszłam na 5 stronę. Chyba za mało rozmawiam z ludźmi czy co i potem się muszę wyżywać na ekranie. No, dobra, już pora najwyższa spać, żeby jutro nie zasypiać na zajęciach. No. Pa, pa!

      Usuń
    5. Wybacz, że zacznę trochę z innej beczki, ale nie zdążyłam odpowiedzieć jeszcze na 38, więc ode mnie kilka miłych słów jeszcze na temat tamtego komentarza :D
      Wiesz, jakbyś chciała, to też byś mogła mieć Klausa w avatarze, byłabyś bardziej przekonująca, czy tam jak to kazała moja polonistka pisać "przekonywająca".
      Nie, nie porównuj mi Dylanka ze spanielem. Spaniel koajrzy mi się głównie z nieprzytomnymi oczami, obwisłymi uszami i spaniem, a Dylan ma ikrę! Jeej!
      Fajny ten cytat, muszę sobie gdzieś zapisać -> "the birth of the reader must be at the cost of the death of the author", co prawda troszkę bym zmieniła, bo ta cena itd trochę mnie rozprasza, raczej po prostu "narodziny czytelnika są śmiercią autora", jaaakie to melodramatyczne i groźne i takie Leoś :D
      Co prawda Nicolas ma nieco zmienioną przyszłość, założenia się zmieniają, życie, ale ogólny zarys pozostał. Nie chciało mi się bawić w jakieś kolejne bitwy i nie-wiadomo-co, więc trochę uczłowieczyłam tę wersję, w sensie... jest bardziej cywilizowanie i po ludzku :P
      Uważaj bo wezmę Twoje słowa na serio i dostaniesz taką koszulkę na urodziny.
      A co do chatek z piasku - I don't care, to był Draco, włamał się do worda i dopisał, ja nic nie wiedzieć, nic nie umieć :D

      I tym oto pięknym akcentem przechodzę do dalszej części opowiadania, to znaczy odpowiadania, to znaczy opowiadania o odpowiadaniu albo odpowiadania o opowiadaniu... Tak pięknie słoneczko dzisiaj świeci, wykład z psychopatologii poprawia humorek, także... dobra, sza.
      WYBRAŁAŚ MNIE ZAMIAST DEANA?! Jejku, dzięki, musisz mnie naprawdę uwielbiać :D
      Nie bój się, ciocia Ig. już naprawiła sytuację z odpowiadaniem, wszystko pod kontrolą ;)
      Słowo na D, hahahah, niestety moje pierwsze skojarzenie to nie jest Draco :D
      Like'uje... dziwnie to nazwałaś. Ja się bardziej spotkałam już z lajkuje :P
      PRZESTAŃ Z TYM SPANIELKIEM, JUŻ CI MÓWIŁAM, ŻE DYLAN MA IKRĘ! No. Ten. Jak się nie uspokoisz to zrobię ankietę kto się ze mną zgadza.
      Ja wiem, czy mam jakiś podniosły cel? Akurat tutaj chodziło bardziej o uczczenie pamięci i reakcję Ginny, takie tam :P
      Mam nadzieję, że nie chodzi Ci o Danny'ego z teen wolfa? Nie lubię go, on ma taki spanielski wzrok :/ Ależ nie ma rozkazu zastąpienia Draco, bo on jest niezastąpiony, to jest po prostu miły gościu, bardziej powiedziałabym przyjaciel niż wielki romans, być może gdyby żył Domino to to by była jego rola, no ale się był i wziął dednął także ma pecha gościu. A wracając do Danny'ego, to jestem okropną osobą, basta.
      Julianna nasza najdroższa zasługuje na krótki komentarz: "ten typ tak ma". Yhy, liceum, taa, ale wracając do J., nie bądź dla niej taka surowa. To że jest trochę próżna i lekkoduszna nie znaczy, że nie może szczerze i mocno kochać Dylana... taa, who cares.
      No mi z kolei jest żal Amarie. Nie mogę jej dać nie wiadomo ile czasu antenowego, bo się nie wyrobię, także jest takim trochę popychadłem, pojawia się w tle, żeby o niej nie zapomnieć, a jednak nic nie robi... :(
      którego imienia Coleen wciąż zapominała... dobra, who cares, kiedyś się poprawi, zaćmienia się zdarzają :D
      Wiesz co, przez chwilę nie wiedziałam, o czym do mnie mówisz używając Luleen, co raczej świadczy o moich czystych intencjach... chyba, jak myślisz?
      Hahahahah ostatnio Vincuś szamał jelly i był przy tym taaaki słodki <3
      Czasowo w śladzie jest aktualnie półtora roku :P
      Wiem o co chodzi z osobowością. Chyba. W sensie tu i tu czujesz się kimś innym, prowadzisz inne życie, masz inne priorytety itd...?
      "Teeej, Connie, licz się ze słowami, nie mówi się tak lekceważąco o włosach Draco! Bo cię zadźga tłum gniewnych fanek i będzie bolało. Tylko ostrzegam" -> powinnam zrobić jakieś "cytaty miesiąca" czy coś...

      Usuń
    6. Nieświadomość a podświadomość chyba tak to będzie. Nie znam się zbytnio na angielskim no a poza tym nie chce mi się teraz o tym myśleć i się mądrować bo coś dzwoni, ale nie wiadomo w któym kościele, także zostawmy to...
      "smętne, zwisające, nikomu niepotrzebne drugie połówki ich związków" -> już mniej romantycznym być się nie da, end of story x_x
      Wiesz, to nie jest tak, że zawsze trzeba źle reagować na swoich ojczymów/macochy itd. Po prostu taki schemat jest popularny. Zależy jak się go ugryzie. Mam osobiste doświadczenie w tym temacie, także mogę się wymądrzać ;)
      Cii. Nie mów o Nadine. Wszyscy mają o niej zapomnieć, żeby wróciła z hukiem. Uczcijmy ją chwilą ciszy.
      Dobra, wystarczy.
      Taaaak, wspaniale się wybijasz ponad tłum, nie ma co :D
      Właściwie to nie zwróciłam uwagi na to, czy piszesz co chwilę od nowego akapitu, czy nie. Ja tak robię, jak widać, bo komentując kolejny fragment, w wielu miejscach wyszłoby tak źle sklejone, a nie chce mi się kombinować, żeby to tworzyło jedną całośc... Mi to jest obojętne, pisz jak Ci wygodniej, ja i tak dotrę do sedna ;)
      Hm, wiesz co? Jak to możliwe, że ja też kończę studia w 20017? Hahahahahah zostawię to, bo to fajnie wygląda :D Oczywiście chodziło o 2017, ale jak myślisz, ktoś kiedyś będzie pisał taką datę, jak ta wyżej? To takie śmieszne :D
      "odruchowo myślisz o różnych czynnościach w nasz mugolski sposób i potem się trzeba zastanawiać, zaraz, czy przypadkiem oni nie mają na to lepszego sposobu" -> właśnie doszłam do wniosku, że życie z magią jest banalnie proste, dlatego na niektóre rzeczy wynajduję usprawiedliwienia, dlaczego nie mogą się posłużyć magią w takim wypadku, a na niektóre po prostu nie mam wytłumaczenia, a nie chcę obchodzić :(
      "kiedyś gdzieś (w sensie w komentarzach jakichś czy coś) taki motyw, że on siedzi na Hawajach i popija drinki z palemką?" -> nie wiem, czy to nie było w rozmyślaniach czyichś w rozdziale, tak mi się kojarzy, ale mogę być w błędzie. Fałszywe wspomnienia, ach, aż DWA zajęcia z nimi przecierpiałam i sama się w to łapię. Przez Ciebie, ponieważ źle zadałaś pytanie, sugerując odpowiedź. Gdybyś spytała "gdzie była mowa o drinkach z palemką?", to moja pamięć by się aktywowała i być może odnalazłabym właściwe połączenie, ale w momencie kedy zasugerowałaś rozwiązanie, moja pamięć zaczęła testować, czy takie rozwiązanie jest prawdopodobne, co prowadzi do tego, że jeśli spytasz mnie o to załóżmy za miesiąc, to odpowiem Ci, że TO BYŁO W KOMENTARZU, TAAAAK, JESTEM TEGO PEWNA NA 100000% !!! Oczywiście pomijając fakt, że wiem jak to działa i już za mocno się na tym skupiłam, więc podświadomość nie zadziała tak jak to się normalnie dzieje, czuję się genius ;)
      Ale serio, kojarzy mi się, że to był Ron. Tak, teraz mi się przypomina. To było bodajże w momencie kiedy Nicolas go wypytuje, a on, parafrazując oczywiście, że wcale by się nie zdziwił, gdyby (i tutaj odpowiedni cytat).
      Hehe, Toby, to było niezłe :D To znaczy ja w to nie uwierzyłam, bo powiedziałam "pokażcie mi twarz, szubrawcy, i pokażcie, że nie żyje, nie oddycha, serce mu nie bije, to uwierzę, ja już znam te wasze numery". Swoją drogą na miejscu Spencer myślę że pierwsze co bym pomyślała, to że NIE WIERZĘ ŻE COŚ TAKIEGO MOGŁO SIĘ STAĆ, a może to ktoś inny, może to przypadek, może mi się przywidziało? Wiesz, nadzieja, takie wypieranie tego, że to jest prawda. I pewnie gdyby z łaski swojej sprawdziła, to by sobie oszczędziła dalszej części, ale przecież trzeba mieć co pisać/kręcić dalej, no nie? ;)
      Niektórych na wykładach nie da się słuchać :/ ja miałam w poprzednim semestrze sytuację, że miałam konwersatorium, po tym wykład i od razu po nim ćwiczenia, więc szłam na wykład bo tam byłam, pewnie gdybym miała prosto z domu jechać to bym jechała dopiero na ćwiczenia albo prosto z konwersów do domu, ale niestety podróż zajmuje mi z pół godziny i nie było sensu jechać, skorzystać z kibelka i wracać :P
      No właśnie ja byłam bardzo zdziwiona, że dotarłaś do końca rozdziału, a tu jeszcze tyle tekstu pode mną, ale zdarza się...

      Usuń
    7. O raaaany! *hahaha* Czytałam to tuż przed zajęciami, stoję sobie na korytarzu i chichoczę do telefonu. Pięęęknie. A potem mówimy o poważnych sprawach, prawda, Algiera, kolonizacja, a mi się co chwilę coś przypomina i muszę się wysilać, żeby się nie szczerzyć xd
      Ależ ładnie to skróciłaś, tylko 2 części, masz taką zdolność skupienia się na konkretach a nie takie lanie wody jak ja… :P
      No dobra, chyba nie mam wyboru, jeśli tego trzeba, żeby Cię przekonać… Czekaj, teraz trzeba będzie zobaczyć jak to wyszło na miniaturce. *boi się falstartu* Ale znowu ten radosny rechot, wyrażający czystą radość, podczas poszukiwania obrazków… Czekaj, mam nadzieję, że nie zamknęli jeszcze Radleya, może tam mnie powinni wysłać.
      Ee, coś Ci się pokręciło, słońce, z oczami to chyba basset http://www.dogbreedworld.com/dogs/basset_hound/basset_hound_13.jpg Spanielek jest milusi i patrz, jaki energiczny http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/12058/12058,1249843411,1/stock-photo-jump-for-joy-cute-cocker-spaniel-ears-flapping-clears-jump-to-win-canine-agility-competition-34990594.jpg A z ikry to mi lepiej nie podsuwaj, TEGO nie chcesz, to się skończy tylko na jednym… http://img171.imageshack.us/img171/6922/belugafacialdetail.jpg JESIOTR! Zimna, oślizgła ryba. To się nawet mi nie podoba, naprawdę, nie atakuj mnie takimi skojarzeniami, ja chcę spaniela! A zwisające uszy są cuuute <3
      No racja, dobrze brzmi, ach, jak miło, że coś z tego, czego się uczę, jest cool xd Leoś <333 I teraz mnie zaatakowałaś wizją Leośka-mola książkowego (mwahahaha), który pod osłoną nocy się skrada (na swoim wózku…?) mordować autorów. Mhrok i ghroza, proszę państwa!
      A racja, racja, bitwy mogą zakrawać o… trochę przesady. I melodramatyzmu. I chyba ciężko je dobrze zrobić. Ach, ewolucja pomysłów <3 Dobrze, że to w realnych granicach mimo tych wszystkich lat, czasem miną dwa lata i ma się wrażenie, że z pomysłu nie ma już co ratować… No ale jak się ma dobre pomysły to nie ma problemu.
      Haha, brzmi kusząco xd
      Piękne słoneczko i patologia. Tak, cieszę się, że też się tak cieszysz gimnastyką językową, a słoneczko jest cool. I powietrze! Powietrze też jest cool. I żonkile.
      No widzisz, jak wysoko na mojej liście jesteś. Tylko nie mów Deanowi, on jest teraz w piekle, to mu smutno będzie.
      No i teraz zabiłaś mi klina, nie wiem, czy jesteśmy w kontekście (Dean? Danny?) czy w ogóle co, tyle jest słów na D, dom, droga, aghr, ciężkie to. Klaus nie jest na D *myśli* No chyba że Damon…? Hm, czy Damon by wygrywał z Draco… *myśli*
      A może, w sumie ja chyba też, nie wiem, jakoś tak mi się napisało xd
      JESIOTR! Nie możesz mi tak rzucać tą ikrą, to się źle skończy. Taaak, zrób ankietę, „Czy widzisz Dylana jako spaniela czy jako jesiotra?”, zobaczymy, kto ma rację :P
      Pamięć, reakcje… No, taak, to też się przydaje. Ale może się do czegoś przy okazji doszperać…
      [dlaczego na yt nie ma funkcji odtwarzania w kółko jednej piosenki? Hmm, może gdyby zrobić taką jednopiosenkową playlistę… ale specjalnie robić nową playlistę za każdym razem jak się ma ochotę posłuchać w kółko jednej rzeczy…]
      [Ubrałam się dziś jak Aria, kratka, paski… Ale to takie delikatne i szerokie pasy, chyba się tak bardzo nie gryzą? I serio, uderzyło mnie to dopiero przed lustrem jak już wszystko miałam na sobie, wcześniej nie skojarzyłam. Dobrze, że nie wzięłam jeszcze tego szaliczka w grochy]
      No weź, Danny ze spanielskim wzrokiem, gadanie, Danny jest milusi, chyba że coś się pod moją nieobecność zmieniło. Domino <3 Ha, jego bym chyba łatwiej zaakceptowała. On był całkiem, całkiem, no, był Attawayem, to coś znaczyło. Taki Danny… to takie kluski z mlekiem. Czy coś. Ciepłe kluchy? Niee, ja już sama nie wiem co gadam *lol2* Ale, ale, jeżeli w kontekście Danny’ego mówisz, że jesteś okropna… Czy Ty sugerujesz, że jesteś zdolna do tego, co ja tam sobie zaczęłam wrednie snuć?!
      No, w sumie racja. Who cares, Julcia, get over yourself.
      Chyba. Ja myślę, że do ostatniej kropki nie zaufam w Twoją czystość i niewinność :P

      Usuń
    8. Och, Vincuś. Kolejna osoba, której tak daaawno nie widziałam… Ale Vincuś Vincusiem, pytanie jak tam… o cholera, jak on miał na imię? Zaćmiło mnie *lol2* Jak można zapomnieć imię bohatera, na którego punkcie się obsesjonuje w danym fandomie?! No ale wiesz. Zresztą, i tak mi nie mów, muszę wszystko sama zobaczyć i mieć na tyle surprise na ile możliwe po tych wszystkich spoilerach, które mnie z różnych stron atakowały. Choć z Beauty akurat nie bardzo… Chyba nie mam ich fp polajkowanego (;P), po pierwszym sezonie aż tak bardzo tego nie lubiłam, a potem jakoś o tym nie pamiętałam.
      Haa, półtora, no widzisz, to makes sense.
      No, no, coś takiego. Ech, zupełnie inne światy. Była kiedyś taka piosenka i to jakoś tak leciało „I am displaced…” Przy czym to całkiem normalne, dużo ludzi wyjeżdża na studia/do pracy gdzieś, czy to bliżej, czy dalej, no ale taka kolej rzeczy.
      Hahaha, cytaty miesiąca :D No, po tych długich miesiącach ciszy w marcu wygląda, że będzie z czego wybierać xd
      Hm, ale czy psychologia wyróżnia coś takiego jak nieświadomość? Czy to się różni od podświadomości? Bo wydaje mi się, że te idee, o których my rozmawiamy, się zasadniczo mieszczą w mojej wizji podświadomości… ale ja nie studiuję psychologii, ja się nie znam *bezradny*
      http://staroversky.com/blog/three-minds-conscious-subcosncious-unconscious Okej, doedukowałam się. Wygląda na to, że subconscious to to, do czego możesz dotrzeć, jak się skupisz, a unconcious jest tak pogrzebane, że raczej go sobie nie uświadomisz.
      Anti-romantic Cass ]:-> http://www.youtube.com/watch?v=7jlxEUS11GI 0:33!!!
      Wiem, wiem, właśnie, Ty się możesz wymądrzać, a ja nie, ja się co najwyżej amerykańskich filmów mogę naoglądać :P
      No jak zapomnieć, jak sama o niej przypomniałaś. Chyba że w czasie aktualnym, do którego jeszcze nie doszłam, znowu ma być zapomniana. Ale raczej nikt nie zauważy. A ja pamiętam, ja wciąż czekam na jej big revenge, to musi być naprawdę big, jak tak napięcie trzymasz :D #highexpectations
      20017 makes me think about Tomorrow People. Boże, jak próbowałam to napisać, to mi wychodziło mi thing, Tomm… Wciskanie literek na klawiaturze to ciężkie zadanie. Co zabawne, bo w sumie oni nie są za bardzo w przyszłości ani nic, ale I tak są chyba najbardziej futurystyczną rzeczą… z którą mam do czynienia. Tak, wciąż mam traumę do sf z Bajek Robotów w 6 klasie. Czy kiedyś się wyleczę? No, chyba że mówimy o ‘sf’ typu Intruz, takie sf jak Twilight horror :P
      A to możliwe tak, że Ty masz 5 lat, magisterka. Ja zaczęłam rok później i mam 4 lata, bo się będę bujać zagranico przez rok, ale tak naprawdę to jest tak jakby licencjat, więc owszem, skończę, ale tylko pierwszy etap (apotemniewiemco), a Ty będziesz już magistrem :P Ale rany, to 20017 to jest taka… przerażająco przyszłościowa perspektywa. Myślisz, że tyle dociągniemy? My, ludzkość? Ech, nawet jeśli, to pewnie nie będziemy już pisać. Nie wiem, zintegrujemy się w pełni z jakimiś chipami czy innym ustrojstem i będziemy w przestrzeni jakieś sygnały wysyłać, God knows. Who cares xdd
      No właśnie, właśnie, nawet Rowling zaczęła myśleć o jakichś limitach, pamiętasz, te 5 praw transmutacji, że nie można sobie ot tak załatwić jedzenia i czegoś tam jeszcze…

      Usuń
    9. Och, a mi się to tak bardzo kojarzyło z samym początkiem, jak jeszcze dużo starych ludziów było i w ogóle, byliśmy młodzi, niewinni i nie mieliśmy pojęcia co tu się będzie działo. Ale pewnie masz rację, do tej sceny z Ronem by to pasowało, ale, ale, tu mnie po prostu powaliłaś na kolana, to jest takie mądre, genialne, ciekawe, fascynujące… *.* DLACZEGO JA NIE STUDIUJĘ PSYCHOLOGII? Oczywiście nie wiem, co bym po tym robiła (nie żebym teraz wiedziała), no i nie mam ochoty zagłębiać się w mózgi szczurów. Hmm, czy znajdę gdzieś jakiś taki kurs, gdzie mi powiedzą takie ciekawe rzeczy, ale nie będę musiała się w to tak w pełni angażować, uczyć i w ogóle? Tak tylko z ciekawości… Ech, nie wiem, może chociaż jakaś dobra książka, która zajmuje się tymi ciekawymi aspektami i tłumaczy jak krowie na rowie…? No i to takie fajne, że zaiste coś z tego umiesz, że jak się nadarzy okazja, to potrafisz wykorzystać. Ja mam wrażenie, że mówiłam o tym czy o tamtym, ale gdybym miała tak z pełnym przekonaniem i kompleksowo znienacka temat przedstawić… Ech, może to po prostu kwestia braku pewności siebie. Może coś tam by mi wyszło.
      Noo, wypieranie brzmi chyba psychologicznie prawdopodobnie. Ale jak tak na to spojrzeć to ten kask to był naprawdę tani, oczywisty chwyt, nie wiem, czy widzowie naprawdę dali się nabrać…?
      Dobra, zaraz trzeba lecieć na kolejne zajęcia, więc chyba pora zakończyć, mam nadzieję, że nie zapomniałam o żadnej genialnej złotej myśli…
      PS. Taak, musiałam troszeczkę poprawić Klausia. Ale chyba teraz jest nice?

      Usuń
    10. BO nie na wszystkie zaczepki trzeba odpowiadać :P
      Nic mi się nie pokręciło, wiem jak wygląda spaniel, a basset to zupełnie inna bajka, on z kolei wygląda jakby nie miał oczu... A ten spaniel nie jest ładniusi! Może być i jesiotr. Lepsze to od spaniela. Spaniel to takie flaki z olejem.
      To TY napisałaś słowo na D., ja tylko powtórzyłam, więc się domyśl :P
      Ależ ja nie mówię, że Dylan jest jesiotrem. Może być błazenkiem.
      "dlaczego na yt nie ma funkcji odtwarzania w kółko jednej piosenki?" -> właśnie ponoć jest taka możliwość tylko zapomniałam jak to zrobić, trzeba coś w adresie strony dopisać, poszukaj sobie w googlach.
      Danny może mieć spanielski wzrok. Ale nie DYLAN.
      Co do Danny'ego? Nie.
      Czy chodziło Ci o Gabe'a? Żyje i ma się w miarę dobrze, ale jak zwykle ktoś go wykiwał. Normalka. Jest zywym przykładem na to, żeby z bad guya nie stawać się good guyem bo nic dobrego z tego nie wyniknie.
      No wiesz? Nie wiesz co to jest nieświadomość i podświadomość? Nieświadomość to po prostu nie, nie ma, nie żyje, nie istnieje, w sensie mózg Ci mówi "who cares", prawda? A podświadomość to "a tak bajdełej, nie powiem ci, o czym do ciebie mówię, ale i tak to zrób".
      Znaczy... tak to ładnie napisałać, że do subconscious możesz dotrzeć jak się skupisz... No nie, nie zawsze. Czasem nie ma na to szans? Raczej bym to zdefiniowała jako jest coś, co podświadomie wpływa na ciebie i twoje zachowanie, ale nie zdajesz sobie sprawy z tego, że to na ciebie działa, no chyba że to sobie uświadomisz, i wtedy przechodzi do conscious.
      Jak dotrzesz do star-crossed to tam jest kilka lat do przodu, chociaż nie pamiętam ile, ale mają fajne urządzenia elektroniczne :D
      Relax. Nie studiuję mózgów szczurów. A jak chcesz być mondra to sobie poczytaj o pamięci i tyle, to nie jest wiedza utajniona :P
      "kask to był naprawdę tani, oczywisty chwyt, nie wiem, czy widzowie naprawdę dali się nabrać…?" -> wiesz, jeśli wziąć pod uwagę histerię na facebooku małolat i te sprawy...
      JEJEJEJE KLAUSIO! Jesteś wielka. Mój człowiek :D

      Usuń
    11. No ja nie mogę, tak Cię ten spaniel boli? Nie wierzę, że wolisz jesiotra. Help. Druzgoczesz mi moją wizję Dylana, już się robił sympatyczny jako spanielek, a Tobie się taki uroczy piesek nie podoba *beczy* A masz! http://www.d4dog.com/images/photolibrary/97/s1364-ruby-cute-cocker-spaniel.jpg *rzuca spanielem* (co brzmi trochę brutalnie dla spaniela, nie to miałam na myśli. Miałam na myśli taki dramatyczny, teatralny gest…)
      Ech, już się pogubiłam w tych słowach na D, tyle ich tam było, może ewentualnie Dylan jeszcze, ale Draco jest przecież zdecydowanie mocniejszym skojarzeniem od… yghr, jesiotra, jak wolisz. Ja nie wolę. Brr!
      No, błazenek to przynajmniej trochę sympatyczniej wygląda. Bardziej Dylanowato. Ale jednak na słowo ikra mi przede wszystkim przychodzi jesiotr. Bo kawior.
      O, a z tym yt to by było ciekawe. Poszukam. (Kieeedyś…)
      Czekaj, teraz już nie wiem, któremu Danny’emu pozwalasz na spanielski wzrok TW-owemu czy śladowemu. A może obu. Więc to tylko Dylan taka święta, niespanielska krowa…
      No właśnie, Gabe’a <3 Przypomniałam sobie w połowie wykładu. I znowu musiałam uważać, żeby się nie wyszczerzyć. Och, Gejbiś <3 Miło wiedzieć, że żyje, w serialach to różnie z tym bywa. I ojej, biedaczek :( Wiesz, on nie był taki bad z natury, był pod ścianą, a teraz (mówiąc do momentu, do którego widziałam) imponuje mi ta jego szlachetność, bezinteresowność i ach, jest taki kochany <3 To ciekawe, bo wiem dobrze, że zawsze twierdzę, że bad guyowie są bardziej fun i cool, sexy i w ogóle. Ale niektórzy… Scotty też tu się łapie. Są tak dobrzy i tak przy tym uroczy, że nie znudzają mnie swoją osobą, a imponują tymi ideałami, kręgosłupem moralnym i tymi takimi, to takie miłe w świecie, kiedy wszystkie Elki i inne takie tracą ideały i zabijają 1/5 populacji wampirów. Poza tym Damona też mocno zgoodguyowali, może nie do końca, czasem zdarza mu się pokazać pazurek, ale jest duuużo bardziej udomowiony niż miał w zwyczaju.
      No, nieświadomość tak na chłopski rozum wydaje się jakby… czymś czego po prostu nie ma. Ale chodzi o to, że to jest, tylko o tym nie wiesz, tak zupełnie nie wiesz, ale gdzieś tam jest i na Ciebie wpływa i w ogóle. Wydawało mi się, że to się łapie do podświadomości, ale dobra, już jestem mądrzejsza, widzę, że podświadomość to inny level.
      Och, Star-crossed oglądasz? Czuję się jeszcze bardziej do tyłu ZE WSZYSTKIM T.T Hmm, The 100 też chyba jest jakoś w przyszłość trochę. Albo będzie. Nie wiem, kiedy to się zaczyna/zaczęło.
      No ale ja właśnie nie wiem, o czym poczytać. Pamięć, (nie/pod)świadomość, fazy moratorium… To obejmuje tyle różnych elementów, o których czasem mi się nawet nie śniło. Ech, kiedyś coś poczytam. Może. A na razie jeszcze tyyyle innych rzeczy do zrobienia… *chowa się pod stół*
      No właśnie. Nigdy nie zrozumiem fenomenu tego serialu. Początek, okej, było super, ale teraz to się robi tylko coraz bardziej ridiculous. Jak ludzie mogą tego nie widzieć…?
      Klausio <3 Dawka radości na każdy dzień. W sumie miałaś rację, to jest bardzo dobry pomysł. I patrz, jak się ładnie komponuje kolorystycznie z Twoim blogiem :D

      Usuń
    12. MASZ, zgiń, przepadnij, spanielu! http://c.wrzuta.pl/wi18887/0caf59cc0004e0314be1256a/west_highland_white_terrier
      A mi nie przychodzi do głowy jesiotr. Szybciej szprotka, albo sardynka, bo jadam.
      Nie no niby dalej jest szlachetny i w ogóle (Gabe), ale i tak dostaje po tyłku. Mogę, mogę? Do tej listy na której jest Scotty dodam jeszcze Sama z drżenia -> przesłodziaczkowysłodziak!
      Eee... nie, nie wydaje mi się, żeby nieświadomość wpływała, bo dostęp do niej jest zamknięty... Czekaj, bo dotarłam do miejsca, w którym zaczęłam się zastanawiać i redefiniować to wszystko i ugh, chyba mam dość tej rozmowy.
      No przecież mówiłam o s-c. 100 chyba jeszcze się nie zaczęło... zresztą nie wiem.
      No wiem, wiem, Klausio ze wszystkim się ładnie komponuje. A zwłaszcza dwa Klausie - mój i Twój :D :D <--- taak, bliźniacze buźki, żeby podkreślić podniosłość chwili.

      Usuń
    13. No dobra, west, jasne, milusi, ale... Dylan chyba nie jest taki biały? Chyba że właśnie osiwiał z rozpaczy. No i ten prosząco-zwisający wyraz mi do niego tak dosyć pasuje...
      No, ja jadam makrele, łososie... Ale ikra przede wszystkim przywodzi mi na myśl kawior, a kawior się przede wszystkim robi z jesiotra. Chyba...
      No właśnie Sam nie do końca potrafił na mnie zadziałać, niby milusi, niby nic nie mogę mu zarzucić... Nie wiem, może za słodko mi było między nim i Grace. Wiem, jestem okropna ]:-> Ale doceniam, że był taki... niestereotypowy jak na bohatera książkowego myślę. Ale tu na mnie zdecydowanie bardziej działał badboyowaty urok Cole'a, Cole i Isabelle, to oni dla mnie zrobili tę trylogię i dlatego mój entuzjazm znacznie wzrósł w 2 części :P
      Ojoj xd
      Taak, pamiętam, że mówiłaś, że obejrzałaś... tfu, nie prolog, jak to się mówi... Pilot :D Ale nie byłam pewna, czy Cię przekonało :P Choć w sumie z tym naszym zwyczajem masochistycznego oglądania do końca (PLL)... Rzuciłaś kiedyś jakiś serial? Ja kiedyś obejrzałam 1 odcinek Camelotu i niby nie zamierzałam go rzucać, ale nigdy nie doszłam do oglądania 2 xd Ale to chyba tylko jeden wyjątek, co może mieć coś wspólnego z faktem, że to nie mój normalny styl.
      Oj tak, Klausio zawsze i ze wszystkim <3 Zaludnijmy świat Klausiami <3
      I teraz się zaczęłam zastanawiać na jakiej zasadzie blogspot pokazuje godziny, bo Twój komentarz się pokazuje jako 20:59, która jeszcze u mnie nie nastała. Ale wydaje mi się, że kiedyś coś mojego dawał o mojej godzinie... Każdemu po swojemu...?
      PS. Przenoszę, bo opublikowałam w złym miejscu. I widzę, że jednak mój też pokazuje według Twojego czasu, więc okej, jest jednolitość.

      Usuń
    14. ZARAZ. Czy Dylan nie miał na nazwisko West przypadkiem...? Osz Ty podstępna xd

      Usuń
    15. STOP IT, NIE IDŹ W TĘ STRONĘ!!!
      Wybacz, nigdy w życiu nie jadłam i nie widziałam kawioru, więc nie mam takich skojarzeń :P
      Dla mnie z kolei Cole był nudny, bo szablonowy i zbyt wiele takich postaci już widziałam, a Sam to ktoś nietypowy, a przez to ciekawy.
      Ym... nie pamiętam, żebym rzuciła jakiś serial. Być może jakiś, ale widocznie był tak słaby, że nawet o nim nie pamiętam... No chyba że brać pod uwagę m jak miłość :D
      A nie wiem, ja prawie nigdy nie patrzę na godziny, ale tak myślę, że skoro ustawia się w blogspocie swoją strefę czasową razem z językiem i takie tam, to powinien się tego trzymać...
      Owszem, Dyl ma na nazwisko West, ale nie celowo, to podświadomość, hahahah :D Nie no tak serio to on miał nazwisko zanim ja miałam westa :P

      Usuń

Nie bądź anonimem - podpisz się! Będę mogła Cię zapamiętać i wiedzieć, czy i o czym już z Tobą rozmawiałam :)